Po bieganinie w mieście, gdy byłam już pewna, że wszyscy moi bliscy są zdala od Paryża spotkałam się spowrotem z Jack'iem na dachu drapacza chmur.
- Nie mogę w to uwierzyć. - powiedziałam.
- W co? - spytał wampir.
- I tak wiara to ostatnie słowo, jakie tutaj powinno zaistnieć.
- Greys. Możemy się wycof..ać. - przejęzyczył się czarno- oki.
- Wiesz dobrze, że nie. - zaśmiałam się z jego słów.
- Jedno słowo i jesteśmy na drugim krańcu świata. - wyrzekł.
- Chcesz uciekać od problemu? Ty, który wraz z Victorem ten problem stworzyłeś? Ty, który mnie do tego problemu zwabiłeś! Chcesz uciekać?! - warknęłam.
- Chcę twojego bezpieczeństwa.
- Na to już za późno. Moje bezpieczeństwo umarło w dniu, kiedy mnie przemieniłeś.
- I kurwa, nie wiesz jak tego cholernie żałuję! - to była już kłótnia. Nie mogłam pozwolić na powrót do piekieł z Jack'iem za wroga. Bo tak byśmy trafili jako ci przegrani.
- Jack, uspokój się. Pamiętasz jak ja chciałam uciec? Od problemu. Od ciebie. Nic na dobre z tego nie wyszło. - wytłaczyłam.
- Porównujesz skok z balkonu do Victora? - zaśmiał się rozbawiony.
- Tak. Bo później już nie uciekałam. Walczyłam z problemem na różny sposób, aż rozwiązał się sam. - podeszłam do wampira i mocno go ściskając złączyłam nasze usta. Po chwili odsunęłam się powoli nie spuszczając wzroku z jego oczu, wyszeptałam.
- Ty też uciekałeś od niego. - i może nie powinnam tego mówić ale musiałam go zdominować. - I straciłeś Nadię.
Nastała chwila milczenia. Czułam, że uraziłam go wspominając o Nadii. W środku walczył z samym sobą nie mogąc przeboleć wspomnień. Po jego policzku spłynęła słona łza. Jack stał w bezruchu, mocno zacisnął pięści.
- Nie pozwól mu zabrać i mnie.
***
- Jack P.O.V. -
Ona tak cholernie musiała krzywdzić. Wiedziała, że jej słowa mnie bolą. Prowokowała mnie skutecznie. Jej zdanie ,,Nie pozwól mu mnie zabrać." przeszyło mnie na wylot. Nadię straciłem, zyskałem Greys, kolejny cel Victora.
- Zrobimy tak. - powiedziała stanowczo. - Pójdę do niego. Zabawie się nim. Postaram się pograć na jego uczuciach.
- Chyba nie myślisz, że puszczę cię samą do niego. - warknąłem.
On nie ma uczuć.
- Nie masz wyjścia. Teraz moja kolej działania. Swoją głupio straciłeś. - odparła.
- Pff. - stęknąłem.
- Fochasz się jak baba kotuś. - machnęła ręką pokazując, że nic nie mam do gadania.
- Kotuś? - jęknąłem. Czy ona mnie udomowiła?
- Ufa mi. Później ty wkroczysz. Chcę by cierpiał tak jak ty cierpiałeś. To ty odbierzesz mu mnie. - uśmiechnęła się szyderczo. Z torby, którą miała na ramieniu wyciągnęła pudełko Iluzja dla dorosłych.
- Co to jest? - zapytałem rozbawiony ukazaną zabawką.
- Nie śmiej się. - powiedziała poważnie. Wyciągnęła jakąś saszetkę proszku, małą butelkę z podpisem "benzyna" i zapałki.
- Podpalisz mnie tym! - zaklaskała radoście.
Wytrzeszczyłem oczy w niedowierzeniu.
- Kuźwa, Greys. On cię zmanipulował!
Palnęła się otwartą dłonią w czoło po czym rzuciła opakowaniem sztuczek we mnie.
- Czytaj! Czytaj bo mnie rozniesie! - fuknęła. - Instrukcja, punkt piąty.
Wziąłem świstek papieru, gdzie drobnym drukiem było wypisane, co na co jest i jak korzystać z przedmiotów.
,,5. Magiczny proszek - nasyp na kogoś lub coś całą zawartość dla lepszego efektu. Następnie nalej preparat benzyno podobny na ciało, efektywnie rozpal zapałkę (nie zawiera siarki) i podpal osobę lub przedmiot. Uzyskasz efekt podpalenia, miłej zabawy! :)
Zależy dla kogo miłej...
- Skąd ty to wzięłaś?
- W Chińczyku wszystko znajdziesz. Nie zawsze działa ale... - uśmiechnęła się.
- Mam udawać, że cię manipuluje? To dar Greys, ja takiego nie mam.
- Już masz! Właśnie ci go daję. Tak jak Victor nie wie, że moim darem jest brak efektów innych darów, w tym jego manipulacji tak uwierzy, że uzyskałeś kolejny.
- To głupi pomysł. - zaprotestowałem.
- Jack, choć raz pozwól mi samej zadecydować, ten jeden raz. - wypowiedziała błagalnie. Jej śliczne, czarne wampirze oczy nie spuszczały ze mnie wzroku aż ustąpiłem.
- Niech będzie.
'(*.*)'
Pisnęła radośnie jakby to miała być szczęśliwa wieść, a przecież tylko wplątywała siebie w gorsze niebezpieczeństwo.
- Greys P.O.V. -
Innej odpowiedzi nie mogłam usłyszeć. Pogawędziliśmy jeszcze trochę wspominając moje początki. Wcześniej może miałabym do niego żal lecz teraz czułam jedynie spokój. Kiedy skończyły nam się tematy nie chcąc przeciągać odeszłam.
Nieprawdopodobnie szybkim, wampirzym pędem dobiegłam jakby nigdy nic do rezydencji Victora. Udając zmachaną zadzwoniłam do drzwi dzwonkiem i już po chwili otworzyły się ogromne wrota. Weszłam czując niepewność do środka.
- Victor? - zapytałam lecz po pomieszczeniu słyszalne było jedynie echo. Panowała tu cisza. Zdecydowanie za cicha jak na to miejsce. Nie wiedziałam, gdzie podziała się służba, która tłoczyła się tędy często.
- Jest tu kto? - krzyknęłam. Echo znów mi zawtórowało. Stałam chwilę w bezruchu kiedy w słuch wdały mi się ciche, powolne tupania.
- Greys,Greys, Greys... - powtarzał Victor powoli kierując się w moją stronę.
- Victor. - powiedziałam niby uradowana. - Gdzie jest służba?
- Hm... - zamruczał. - Dałem wszystkim wolne. Od życia. - zaśmiał się groźnie aż przeszły mnie ciarki. Podszedł do drzwi jednego z pokoi i je rozchylił. Rozszerzyłam oczy w szoku kiedy zobaczyłam co się w nim znajduje.
Góra zimnych, bladych ciał służby walała się po sypialni dla gości. Leżały tutaj zapewne od mojej ostatniej wizyty. Ja twarzach zwłok malowało się przerażenie mieszane z zaskoczeniem. Zemdliło mnie, kiedy poczułam powoli wychodzący stamtąd zapach stęchlizny.
- Ty to zrobiłeś? - zapytałam zakrywając dłonią twarz by nie odczuwać odoru. Daremnie.
_____________________________
Długo czekaliście ;-;
Miałam w wakacje się rozpisać, a piszę jeszcze mniej xD.Wyjechałam na wieś i już w pierwszy dzień skończył mi się mój miesięczny internet w telefonie B)
Przepraszam 😷
CZYTASZ
Wcielona- Wampiry ✔
VampiroGreyses pewnego dnia zostaje przemieniona w wampira, od tak. Całe życie obraca jej się do góry nogami, a wszystko co słyszy jest dla niej kolejnym powodem do nienawiści. Mimo wszystko wciąga się w świat nieśmiertelnych. Nie wie, że zostaje wciągnięt...