13

2.7K 201 12
                                    

Po kilku minutach biegu wpadłam jak oszalała do rezydencji. W salonie zauważyłam narozwieszane różnego typu kurtki czy płachty.

Już tu są.

Podeszłam do drzwi jadalni i przystawiłam uszu by cokolwiek tam usłyszeć. Nic.
Chwilę jeszcze słuchałam, aż poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu

- Panienka się zjawiła, proszę iść się przebrać, szybko! - nakazał Michael.
- Pan jest bardzo zażenowany pani występkiem. Lepiej by Pani znalazła sobie w sali balowej miejsce zdala Pana - poradził. Kochałam ten jego statoświecki styl mowy. Wierzyłam, że Jack jednak zapotrzebuje mojego towarzystwa.

Pobiegłam jak najszybciej do mojej komnaty, rozpuściłam włosy nie mając już czasu na idealną fryzurę. Włożyłam sukienkę, buty i czym prędzej zeszłam na dół. Michael stał przed salą balową trzymając dłoń na klamce. Wzięłam dwa głębokie oddechy nie wiedząc co mogę tam ujrzeć.
Poczułam panikę, co jeśli mnie nie zechcą? Przecież byłam człowiekiem, córką matki, która sprzeciwiła się przemianie, którą oskarżono o wynajęcie zabójcy swego męża, wampira i zabicie go.

Jeszcze chwila... jeszcze chwila... i drzwi zostały otwarte. Weszłam do ogromnej sali balowej i przystanęłam tak. Na środku znajdował się wielki, szwedzki stół, na którym znajdowały się różnego rodzaju dnia, przystawki czy napoje. Objechałam wzrokiem licząc przybyłych. W tle leciała poważna muzyka, a mnie jeszcze nikt nie zobaczył.

Nawet nie czekają! Chamy.

Spodziewałam się więcej gości, a przy stole stało dokładnie trzynaście osób. Najpierw moją uwagę zwrócił oczywiście Jack.
Jestem tutaj - przekazałam mu w myślach ale nawet na mnie nie spojrzał. Rozmawiał z Ezral'em i jakąś wysoką blondynką. Tą blondynka była nikt inny jak Paryska modelka Fredrica San'tello. Gdzieś dalej popijały wino dwie bliźniaczki, jakiś mężczyzna konwersował z Destiny Cloyd, sławną reporterką. Pozostałych pięciu nie bardzo kojarzyłam, jeden sędzia, adwokat czy lekarz.

Wyobrażacie sobie lekarza- wampira?

No nic, może nikt jakoś szczególnie nie chce mnie poznać, ale na krwisty kawałek mięsa indyka z wielką przyjemnością się skusze. Podeszłam do stołu jakby nigdy nic i zaczęłam się częstować popijając nienagannie winem wszystko co przełknęłam.

- Khm, Greys? - podeszła do mnie znana owa modelka pytając imieniem. Odpowiedziałam jej skinięciem głowy, ponieważ miałam usta wypełnione kawiorem i oddaliłam się. Fredrica przystanęła do mnie po raz drugi.

- Miło mi Cię poznać - uśmiechnęła się podając mi przyjaźnie dłoń - Nawet nie wiesz ile dla mnie jak i innych tutaj znaczysz.

- Znacze? - spojrzałam pytająco nie rozumiejąc.

- No wiesz, Victor i w ogóle... ale nie zaprzątajmy sobie tym głowy. Dzisiaj dopiero go poznasz, a zanim wcielimy plan jeszcze trochę czasu minie. - zakończyła.
Gdy to do mnie mówiła czułam się jakby ktoś wyjął mi rozum, jakby to nie miało trafić do mnie.

- Kto to jest Victor? Jaki plan? - spytałam jednak modelka oddaliła się już ode mnie. Popatrzyłam krzywo na Jack'a. Czyżbym czegoś nie wiedziała? W czasie obiadu podeszło do mnie jeszcze kilka wampirów składając mi szczere podziwy za to czego dokonam. To potwierdziło moją teorię, że czegoś nie wiem.

Do sali wszedł Michael przynosząc wielkie talerze z krwistym mięsem. Na stole przez to górowało mięso, mięso i mięso. Zauważyłam, że goście zaczynają przysiadać się do stołu więc i ja tak zrobiłam. Nagle w głowie usłyszałam Obok mnie - przesłane przez Jack'a.

Ja słyszałam w myślach!

Zdumiona usiadłam obok Jack'a tak samo jak zawsze, po jego prawej stronie.

Po raz kolejny do sali wszedł Michael.

- Czczigodny Hrabia Victor już tu jest - oznajmił chrypliwie i wpuścił do środka niezwykle wysokiego wampira. Był nawet przystojny, gdybym miała oceniać. Miał roztrzepane brązowe włosy, które zlewały się z czernią jego oczu. Na twarzy widniał chytry uśmiech. Pełen uśmiechu i energii wkroczył do sali mimo, że inni nie czuli takiego entuzjazmu.

- Witajcie moi najmilsi! - zakrzyknął. - Chętnie bym zabawił tu do końca ale wiecie dobrze po co się zjawiłem - w tym momencie wampir podszedł do mnie.

- Madame - powiedział łapiąc moją dłoń i całując. Gdyby moje polika nie miały chłodu bladości z pewnością zaczerwieniła bym się. Zrobił na mnie od razu dobre wrażenie. Wstałam uśmiechając się i usiadłam bez słowa. Gdy Victor nie puszczał mojej dłoni, tylko wpatrywał się w mój każdy kawałek ciała czułam jak Jack nabiera nerwów.
- Naleje mi Pan wina? - spytałam by przerwać zainteresowanie wyglądu mojej osoby.
- Ależ jaki Pan! Victor, me imię to Victor - puścił mi oczko. Wtedy Jack wstał i ścisnął go mocno za ramię. Victor bez wysiłku strząsnął jego dłoń odsuwając się kawałek.
- Spokojnie, Jack. Mam nadzieję, że nie patrzysz na to co nie swoje - uśmiechnął się po czym wzrok oparł na mnie. Nie rozumiałam o co się rozchodzi. Widziałam jak wampiry obok dyskretnie spoglądały przysłuchując się rozmowie.
- Jeszcze nie teraz - warknął Jack na co Victor skinął.
- Wpadłem tylko zobaczyć czy jest taka jak o niej słyszałem, nie przeliczyłem się - odparł i skierował się w stronę drzwi.
- A! - przystanął. Wyjął małą szkatułkę z kieszeni marynarki i mi ją podał.
- A to dla pięknej córki Lucyfera - odrzekł po czym zniknął.

Od razu po jego wyjściu wszyscy podeszli do Jack'a.
Szeptali naokoło, kręcili się z prawej na lewą. Ja zaintrygowana wampirem otworzyłam niewielkie pudełeczko wyciągając z niego przepiękny wisior, krwisto czerwonego brylantu. W cholere musiał kosztować. Ścisnęłam w dłoni ozdobę i wyciągnęłam z dna szkatułki niewielki skrawek kartki.

"Ma na imię Greys, tyle wiem. Moja córka, będę miał córkę, Greys.." - przeczytałam. Domyśliłam się, że to skrawek jakiegoś zapisku mojego ojca...
Odwróciłam kartkę na drugą stronę, gdzie było napisane

Jeśli chcesz wiedzieć o nim więcej - za dwa dni w bibliotece na rynku, sama.
฿Ωθ

Korzystając z panującego zamieszania na sali wyszłam niepostrzeżenie do pokoju i postanowiłam zasnąć.

______________________________

I tu pojawia się Victor i problem! 😃 Cierpię na brak weny przez Language of Legends ale to długa historia.. 😜😎👊

Wcielona- Wampiry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz