- A więc. - rozpoczęłam. - Wiem, że ty i Victor jesteście braćmi, że śmierć Nadii z ręki jego jest prawdziwa. O jego manipulacji, która na mnie nie działa, o dziwo. O jego słowach, które są kłamstwem i pragnieniu zdobycia mnie dla władzy. Poza tym Jack, podejrzewam, że kilka wieków temu to właśnie na jego zlecenie zabito mi ojca. Spouchwalał się z wrogiem. Nie wiesz ile przeżyłam kiedy mówił mi o twojej śmierci, kiedy całowałam go - w tym momencie Jack zacisnął zęby - samo do mnie przyszło, Victor musi umrzeć. To był ten plan, w który mnie wcieliłeś. Zack dużo pomógł mi zrozumieć. Już go odsunęłam od sprawy. Słuchaj, nie dostałeś mojej zgody na wplątywanie mnie w takie coś, za to będę cię zawsze nienawidzić pieprzony dupku, ale cię kocham. I chcę byśmy to my zakończyli tę długo trwającą sprawę. Odsuniemy wszystkich od niebezpieczeństwa i... - w tym momencie usta Jack'a nastąpiły na moje nie pozwalając mi kończyć. Nie udało mi się oprzeć przez co powstała kolejna fala namiętności między nami. Całowaliśmy się, obejmowaliśmy na szczycie drapacza chmur choć prawdopodobnie niedługo mieliśmy umrzeć.
Po uspokojeniu hormonów chwilę milczeliśmy. Komentowanie uczuć, które między nami się unosiły nie było dla nas znaczące.
I tak Jack nic nie powie.
- Kocham cię. - usłyszałam. A jednak! Mowa przez myśli, że też nie pomyślałam. Pora było się zbierać.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam.
- Jack P.O.V -
Wiedziałem, że jest wyjątkowa. Silna, wytrwała i mądra. Pozwoliła sobie zrozumieć, a Zack'owi jestem bardzo wdzięczny za pomoc. Ostatecznie rozprawię się z Victorem, dzięki Greys.
Wybrałem się do Michaela i matki Greys. Musiałem dać im do zrozumienia, że muszą wyjechać. Kiedy pojawiłem się w domu, zatroskane oczy rodzicieli Greys spotkały się z moim wzrokiem.
- Gdzie Greys? - zapytała niemalże płacząc. Nie miałem jak odpowiedzieć, dlatego byłem spokojny. Niestety Michael musiał się wtrącić...
- Już lecę! - krzyknął uradowany wybiegając z łazienki. - Dokończyłem napar na struny głosowe!
Przewróciłem teatralnie oczami myśląc nad tym co powiedzieć o Greys. Michael podał mi szklankę, w której znajdował się zielonkawo -żółty napój. Nie będę wspominał o zapachu. Nie zwracając na to uwagi jednym tchem wlałem w siebie miksturę.
Po chwili kaszlu uczułem w gardle łagodne uczucie i wiedziałem, że mogę mówić.
- Ohh. - wyjąkałem. Nawet nie wiecie jak to jest nie mówić przez długi czas, a za przyjemne to to nie jest.
- Co z Greys?! - płaczliwie jęknęła po raz kolejny kobieta.
- Greys... uciekła mi. - powiedziałem. - Ale wyjawiła mi swój plan. Chcę nas pozabijać, mówiąc prosto.
Oboje zrobili taki wzrok jakbym powiedział, że wiem iż meteor wleci zaraz w naszą planetę, choć wątpie by uwierzyli w taką bzdurę.
- Musicie wyjechać z Paryża. - powiedziałem stanowczo nie spuszczając ich z wzroku. Michael podejrzliwie zmrużył oczy. Za spostrzegawczy jest ten starzec.
- Michaelu, wywieź stąd was oboje. Odezwę się kiedy uda mi się ją powstrzymać.
- Nie skrzywdzisz mojej córeczki? - wydusiła kobieta z twarzą pełną łez.
- Niech pani wie, że Greys nic się nie stanie choćbym miał za to po raz drugi przypłacić życiem. - obiecałem
Kobieta podeszła do mnie, podniosła dłoń do góry i zakreśliła na moim czole krzyżyk. Spuściłem wzrok, przypomniałem sobie lata, w których marzyłem by Bóg okazał nam litość, a im dłużej czekałem tym bardziej zacząłem go nienawidzić. Chwilę milczenia przerwał Michael stojący przed wyjściem z dwoma walizkami. Pod dom podjechała taxi i wsiedli do niej migiem. Cały Mich, niezastąpiony. Zawsze gotuje wszystko na wczoraj. Z okna auta patrzył na mnie nie- ufnym wzrokiem. Wzrokiem, który oznacza, że nie wierzy w żadne moje słowo. Może i dobrze. Kłamanie Michaela nigdy od kąd pamiętam nie wyszło mi na dobre.
- Greys P.O.V. -
Kiedy Jack był u mamy ja wybrałam się do Olivera.
- Co?! - zakrzyknął zszokowany. - Nigdzie się nie ruszam! Nie dam cię skrzywdzić temu bydlakowi.
- Oliver, mam Jack'a. Damy sobie radę. Nie wiem jak to zrobisz ale zabierz ze sobą Zack'a i przez... najbliższe dni nie pojawiajcie się w Paryżu. Załatwimy to co od początku mieliśmy załatwić i...
- A co jeśli, jeśli nie dacie rady? - spytał zatroskany.
- Nawet tak nie myśl. - uśmiechnęłam się jak najbardziej mogłam. Chłopak wstał i mocno mnie przytulił.
- Wierzę, że dasz radę. - odparł. Na twarzy popłynęła mi łza, którą szybko starłam. - Zrób jak ci mówię. - rozkazałam. Oliver wziął nie wielki plecak, zapakował kilka ubrań, dokumenty i portfel. Zasalutował mi i wyszliśmy. Ja wybiegłam z budynku niezauważona i schowałam się za kamiennice czekając aż wyjdzie z niej Oliver wraz z Zack'iem. Po kilkunastu minutach zauważyłam ich obu wsiadających od auta i odjeżdżających.
Kolejnym etapem oddalania przyjaciół od sprawy, już ostatnim stali się Henry, Mat i Kate.
Podeszłam do budki telefonicznej, postanowiłam załatwić to przez telefon, gdyż wiedziałam, że czasu jest coraz mniej.
- Cześć, tu Greys. Kate? Jesteś może z Matem i Henrym? - zapytałam znając odpowiedź. Po południu zawsze bywaliśmy razem w kawiarence na ciastku i soku.
- Tak. Tam gdzie zawsze, dołączysz? - radoście zapytała Kate. Wiedziałam, że oni żyją swoim życiem ludzkim życiem. Nie wiedzieli ile u mnie się dzieje i choć bardzo potrzebowałam kiedyś ich otuchy, teraz nie miało to znaczenia.
- Wiesz... w moim świecie mam kilka problemów. Załatwiłam wam wyjazd na dwa tygodnie do Włoch. Już wszystko gotowe, fundusz macie na miejscu. Nic nie zabierajcie. Teraz idźcie na lotnisko i wyjedźcie. Zróbcie tak Kate, nie zawiedź mnie. - i się rozłączyłam.
______________________________
Komentarze, krytyka i gwiazdki mile widziane 😊✨✨🌟

CZYTASZ
Wcielona- Wampiry ✔
VampirosGreyses pewnego dnia zostaje przemieniona w wampira, od tak. Całe życie obraca jej się do góry nogami, a wszystko co słyszy jest dla niej kolejnym powodem do nienawiści. Mimo wszystko wciąga się w świat nieśmiertelnych. Nie wie, że zostaje wciągnięt...