22

2.3K 179 4
                                    

Mimo, że bałam się krótkiego koszmaru, który nawiedził mnie tej nocy dobrze wiedziałam, że tym koszmarem był Oliver. Przecierając oczy wyciągnęłam się na łóżku i wstałam powolno. Wyszłam z komnaty kierując się na dół. Tak jak wcześniej u Jack'a. Ten budynek przypominał mi mieszkanie z nim co sprawiało mi psychiczny ból.

- Witaj. - w uśmiechu od ucha do ucha powiedział Victor. - Jak miło, że wszystko w porządku myślę, skoro wyszłaś z komnaty.

- Nic nie jest w porządku. Ale ty jesteś w porządku. - powiedziałam całkiem bez - sensownie. Podeszłam do wampira i wtuliłam się w jego tors.

- A to za co? - zapytał zdezorientowany.

- Za porządek. - odparłam tajemniczo. Sama nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam.

- Dowiem się, co takiego wczoraj stało się? - zapytał... gustownie? Kiedy jedliśmy śniadanie.

- Dlaczego inne wampiry uważają cię za zło wcielone, że tak powiem? - wtrąciłam się pytaniem.

- Czyli poszło o mnie? - spytał.

- W pewnym sensie. Usłyszałam o tobie tyle złego. Nie wiem czy chciałbyś to słyszeć. Nie widzisz jak inni zachowują się kiedy przy nich jesteś? Wczoraj jeden z nich opowiedział mi straszną historię.

- Pozwól..

- Nie. Mówił, że zabiłeś Nadię. Żonę Jack'a. Jesteście braćmi? - ciągnęłam wciąż patrząc mu w oczy.

- Pozwól, że nie będę dociekał tych bredni na mój temat. Jestem jednym z wyższej kategorii, tak jak ty, wampirów. To normalne zachowanie dla niższości. Nie możesz dać się zmanipulować. Oni chcą jedynie twojej władzy. - odpowiedział. - Byliśmy braćmi.

- A ty czego chcesz?

Zapadło milczenie.

- Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Od pierwszego spojrzenia wiedziałam, że to o ciebie chodzi. Bo..m widzisz Greys. Oni wszyscy mi Cię obiecali. - odparł.

To kłamstwa, Greys. To kłamstwa. - wdało mi się nagle w słuch. Głos Jack'a. Ale on nie żył. Nie mógł do mnie przemawiać przez myśli. Zamknęłam przez chwilę oczy i wyparłam te zdanie ze swojej głowy.

- Wiedziałam. Od pierwszego spojrzenia wiedziałam, że jesteś ze mną od początku szczery. - uśmiechnęłam się kusząco i stukając przez szkło lampek wypiliśmy czerwoną ciecz z kielichów. Wiedziałam teraz komu mogę (nie) ufać.

Wiedziałam, że to już pora. Pora zacząć działać. Było mi ciężko. Teraz to inne wampiry stały się mymi marionetkami. To ja rozdawałam karty, to ja miałam wprowadzić porządek.

- Przepraszam cię. Obiecałam mamie, że co środę wpadne do niej, by wiedziała, że nic ze mną nie jest. - po śniadaniu powiedziałam do Victora.

- Naturalnie. - jedynie odpowiedział.

Wyszłam. Czułam ogarniającą mnie panikę, a przecież to dopiero początek. Jeśli nie dam rady wszystko stracę, a inni ucierpią. Cóż za egoistyczne myślenie. Wplątuje w to wszystkich, od zmarłego Jack'a do mamy, Michaela, grono wampirów z kolacji, Zack'a, Olivera ale i Mata, Kate i Henrego. Wszystkich.

***


Zapukałam w dębowe drzwi domu na osiedlu. Otworzyła je mama ze zdziwieniem w oczach. Nic nie mówiąc przebiłam się przez nią do środka rozglądając czy nikogo znajomego nie ma w pobliżu.

- Greys, to nie jest najlepszy moment. Mam gości. - powiedziała mama zakładając ręce na krzyż. Zignorowałam to i przeczesywałam każdy pokój, aż dotarłam do kuchni, w której znajdował się Michael.

- Michael? - zapytałam zdezorientowana.

- To ja już pójdę. - odparł staruszek wstając z krzesła.

- Nie. - zaprzeczyłam. - Co wy tutaj robicie?

- Michael poprostu wpadł zapytać o ciebie. - zadeklarowała mama.

- Musimy pogadać. - powiedziałam. W sumie Michael'a również musiałam chronić. Był moim opiekunem tak samo jak Jack.

- Musicie wyjechać z Paryża.

- Co? - zapytała mama.

- To co mówię. Macie wyjechać. Oboje. - rozkazałam. - Jak najszybciej.

- Dlaczego? - spytał Michael przyglądając mi się uważnie, jakbym coś miała na głowie strasznego.

- Narazie to ty musisz stąd iść skarbie. Przepraszam. - odparła mama prowadząc mnie do drzwi. Jednak się przeliczyła. Byłam od niej silniejsza. Kiedy stanęłyśmy przed drzwiami rozległ się dzwonek. Szybkim ruchem nacisnęłam na klamkę otwierając drzwi. Zamurowało mnie.

Wdech, wydech, wdech.

Zakrztusiłam się powietrzem. Do moich oczu napłynęły łzy i jednym porządnym machem zdzieliłam dłonią twarz przybysza.

- Nie zostawiaj mnie nigdy więcej! - krzyknęłam rzuczając mu się na szyję. Złapał moją dłoń i wprowadził do kuchni w milczeniu.

- Powiedz coś! - znów krzyknęłam lecz stał bez krzty reakcji. Popatrzyłam na Michaela z bezradnością, później na mamę i na żywego Jack'a.

Żył.

Żył.

Żył.

- Jack przez opary, które wdychał owego dnia stracił głos podrażniając przełyk. Staram się go leczyć, wywar wciąż powstaje. - powiedział Michael.

Nic mnie nie obchodziło. Jedynie to, że żył, a ja mogłam być przy nim. Przez chwilę zastanawiałam się czy obciążyć go jego własnym planem.

Tak.

Wzięłam głęboki wdech.

- Wy! Wszyscy mnie oszukaliście! Kłamaliście! - zaczęłam krzyczeć pokazując na nich palcem.

- Greys? - przeraziła się mama.

- Tak! Jesteście podłymi szujami. Victor mówił prawdę! Chcecie jedynie mojej zguby! - prawie, że warczałam.

- Greys, on tobą manipuluje. - powiedział Michael. Spojrzałam na niego z pogardą i rzuciłam się niespodziewanie na Jack'a obalając go na podłogę. Udając, że go szarpię przyłożyłam usta do jego ucha szepcząc nieusłyszalnie dla mamy i Michael'a. Później odepchnęłam ich i wybiegłam z domu. Za mną Jack rozkazał im zostać w domu, a sam wybiegł za mną.

- Jack! - krzyknęłam kiedy byliśmy już sami na szczycie starego blokowca. - Tak się bałam! Wciąż się boję. Wszystko już wiem.

Wampir patrzył na mnie z wyrazem lęku. Nie mógł nic powiedzieć więc postanowiłam mu wyjawić tyle co wiem i ile mam w planie.

______________________________

Jeszce kilka rozdziałów rozprostowań i zamierzam zakańczać opowieść! 😍

Nie jest to szczególnie wciągająca moja twórczość, ale dziękuję tym, którzy postanowili wejść w ten świat. 💜 ❤

Wcielona- Wampiry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz