✂ 05

2.3K 138 4
                                    

- Czego tutaj szukasz skurwysynie? - Chciałem podejść i jebnąć go w twarz ale się powstrzymałem. - Zniszczyłeś mi życie... - Kopnąłem w coś przez co usłyszałem huk. 
- Nie przeszedłem tutaj pajacować. - Zaśmiał mi się prosto w twarz. - Kasa... - oparł się o ścianę wyciągając jedną ręką pistolet. 
- Nie dostaniesz żadnej kasy, rozumiesz!? - Teraz nawet nie obchodziło mnie to, że ma spluwę w rękach. Pierdolony murzyn. Zabrał mi miłość mojego życia - Selene. Sprawił, że jestem uzależniony od narkotyków. Zagrzebał mnie na samo dno. - A teraz wypierdalaj albo wezwę ochronę. - Powiedziałem przez zaciśnięte zęby. 
- No proszę, proszę... nasz Justin sobie sam nie poradzi tylko musi prosić jakiś ochroniarzy. Wiedziałem, że jest z ciebie cipa. - Moje nerwy nie wytrzymały podbiegłem do niego i już chciałem pierdolnąć mu w twarz kiedy wycelował we mnie pistoletem trafiając w moją nogę. Wysyczałem z bólu. Kiedyś go zabije.
- Zniszczę cię! - Wykrzyczałem przez zaciśnięte zęby trzymając rękę cały czas na ranie z, której płynęła krew.
- Póki co to ja mam przewagę. - Zaśmiał się bawiąc pistoletem w ręce. - Co zrobimy? - Podszedł do mnie patrząc na moją wściekłą twarz. - Są dwa wyjścia. Wyjście A, dasz mi kasę, a ja zmywam się i daję ci spokój. Wyjście B, upierasz się przy swoim, dostajesz jeszcze kule i wykrwawiasz się na śmierć. Poprawka, wykrwawiasz się bardzo powoli... - Zaśmiał mi się prosto w twarz, a póki co miałem ochotę tylko kogoś zabić. Nie miałem zamiaru dawać mu satysfakcji z wygranej ale nie mogłem jeszcze umrzeć. Nie mógł triumfować. Chciałem aby cierpiał tak jak ja. Zniszczę go. Będzie błagał o śmierć. Podniosłem się z ledwością wlokąc się do komody w której trzymałem kasę. Rzuciłem mu to o co prosił po czym wziąłem do ręki telefon. - Mogło być tak od razu. - Powiedział zadowolony, przed wyjściem jeszcze podszedł do mnie wciskając w moje ręce woreczek z białym proszkiem. Po czym wyszedł. Wykręciłem numer do Scootera.
- Przyjdź tu... - Wysyczałem przez ból.
- Ale co się stało, właśnie miałem odjeżdżać do domu. - Powiedział bardzo spokojnie.
- Kurwa jak mówię "przyjdź tu" to znacz że masz tu być... Umiesz opatrzyć pierdoloną ranę? - Czułem, że ból się powiększa. 
- Ranę!? Justin w co ty się znowu wpakowałeś? Zaraz będę, nie ruszaj się... - Opadłem na ziemie. Biały proszek schowałem do kieszeni spodni. Kiedyś się przyda

Anastazja POV.
Otworzyłam leniwie swoje czekoladowe oczy patrząc na zegarek. Spałam tylko godzinę. Podeszłam do dużego lustra przeglądając się w nim. Kwazimodo. Powiedziałam patrząc na swoje odbicie. Przetarłam swoje oczy z, których codziennie wydobywało się stado łez. Nałożyłam na siebie kurtkę po czym wyszłam z domu. Usiadłam na ławce przypominając sobie starą kłótnie. 

"Moje małe oczka spojrzały na zapłakaną mamusię. Siedziała przy oknie. Jej oczy były podpuchnięte, a w racach trzymała chusteczkę. Nagle do domu przyszedł tatuś. Jego oko było podbite, a z nosa sączyła się czerwona krew. 
- Kochanie idź do pokoju. - Mama pocałowała mnie w czółko. Oczywiście nie zrobiłam tego. Przyglądałam się jedynie kłótni która panowała w kuchni.
- Nie musiałeś pożyczać tych pieniędzy! Dalibyśmy sobie radę sami. - Wykrzyczała mama cały czas płacząc. - Naraziłeś nas wszystkich, jaki z ciebie mężczyzna ? - Z jej oczu lały się łzy. Chciałam ją przytulić aby nie płakała.
- Oddam im te pieniądze... wszystko będzie okej, dobrze wiesz, że nie mieliśmy innego wyjścia..."

Tutaj moje wspomnienie się urwało. Pamiętam jednak skąd tato zapożyczył się. To było jedyne moje wyjście. Musiałam tam iść chcąc czy niechcąca. Na swoją głowę ubrałam kaptur udając się szybkim krokiem w dane miejsce. Do moich oczu nasuwały się słone łzy. Chwilę później byłam już na miejscu. Otworzyłam delikatnie drzwi rozglądając się dokładnie. 
- A ty mała czego tu szukasz? - Usłyszałam zza pleców. Gęsia skórka przeszła po moich plecach, a ja cała zadrżałam. - Pracy? - Przejechał ręką po moim karku. - Czy przyszłaś tutaj aby pożyczyć pieniądze? - Odsunął się ode mnie odwracając mnie tak abym na niego spojrzała. Ku moim oczom ukazał się ciemnoskóry mężczyzna. Skądś go znam.
- Przyszłam Po-Po-Pożyczyć pieniądze. - Zająknęłam się. Na ten moment miałam wielką gulę w gardle. 
- Ile potrzebujesz mała? - Uśmiechnął się ukazując szereg białych i prostych zębów.
- 100 dolarów - Na moje słowa wybuch śmiechem.
- Proszę cię... 100 dolarów? - Zaczął się śmiać jeszcze głośniej po czym oparł się o ścianę. - Myślałem, że chcesz pożyczyć 1000 dolarów, albo więcej... - Skrzyżował ręce na klatce piersiowej ale za chwile wyjął portfel i podał mi poproszoną przeze mnie kasę. - To, że chciałaś tak mało nie zwalnia cię z obowiązku, że masz oddać. 3 dni mała. - Puścił do mnie oczko i odszedł. No tak... Czego ty się spodziewałaś od takiego zbira? Wyszłam z klubu i zaczęłam biec ile sił w nogach do domu. Błagam niech nie będzie jeszcze tam mojego brata... Prosiłam w myślach. Zanim jednak się zorientowałam byłam już w domu. 
- Gdzie byłaś!? - Usłyszałam przeszywający głos brata. Nie odpowiedziałam jednak tylko rzuciłam mu na stół pieniądze i udałam się do swojego pokoju. O dziwo nic nie mówił. Opadłam na łóżko biorąc swój telefon do ręki. Moim oczom ukazał nowy wpis dodany przez Justina, wreszcie. 

  → Przepraszam że się nie odzywałem, pamiętajcie, że jesteście dla mnie najważniejsi. Aktualnie jestem w szpitalu nie martwcie się. ←  
        ◎ Anastazja ◎
Wracaj do zdrowia kochanie. ♥


Oto nowy rozdział. Wiem, wiem beznadziejny. Chciałabym również przeprosić, że nie ma rozmowy pomiędzy Anastazją a Justinem no ale na początku chciałam wam przedstawić ich życie. Jak żyje Justin, na co się "naraził" i co Anastazja robi dla swojego brata. Są również urywki z jej dzieciństwa. W następnym rozdziale planuję iż aby znów zaczęło się ich pisanie. Także czekajcie cierpliwie i tak jak zawsze - komentujcie i gwiazdkujcie bo to na prawdę daje dużo motywacji. Trzymajcie się. ♥



Poznaj mnie. | Justin Bieber.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz