Oboje siedzieli spanikowani. Anastazji zaczęły trząś się dłonie, a Justin pokazywał jaki to on nie jest 'twardy' lecz w rzeczywistości sam bał się, że może to być Damien. Nie czekając ani sekundy dłużej poniósł się z miejsca podnosząc dziewczynę. Jego serce biło bardzo szybko. Justin Drew Bieber się bał. Rozumiecie to? On w tym momencie cholernie się bał. Ale w końcu był to nieprzewidywalny i groźny Damien. Chłopak zacząć 'zmywać się' z tego miejsca ale dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Co ci do śmiechu? - Powiedział oburzony odwracając się i już wszystko zrozumiał. W krzaków wyszedł piesek. Jego łapa była złamana, a on sam był cały brudny i wychudzony. - Zapchlony kundel. Wypierdalaj. - Krzyknął w stronę brązowego pieska, a ten tylko opuścił swój ogon i ze spuszczoną głowę odwrócił się utykając na jedną łapę.
- Jesteś pojebany. - Powiedziała szeptem aby kundelek nie przestraszył się jeszcze bardziej po czym powoli podeszła do Niego. Pies jednak uciekł. - Rusz się, musimy go złapać. - Odparła i zaczęła zagłębiać się w gęsty las.
- No Ciebie chyba coś boli. - Powiedział sam do siebie bo dziewczyna już dawno poszła w poszukiwania. Westchnął głośno idąc za dziewczyną. - Psa jej się zachciało. Mogła powiedzieć to bym jej kupił. - Mówił sam do siebie.
- Justin rusz się ! - Powiedziała kiedy wreszcie na nią trafił. Ten tylko wywrócił swoimi oczami. - Jest tam. - Pokazała wskazującym palcem na pieska który siedział w drzewie. Dosłownie w drzewie. - O kurwa. - Powiedziała ciszej kiedy zbliżyła się do psa bliżej. Z szerokim uśmiechem odwróciła się do Justina. - Spójrz... - Powiedziała głaszcząc małego szczeniaczka. Tak. To była suczka która miała cztery małe, już chodzące pieski. - Pomóż mi. - Powiedziała biorąc na ręce trzy szczeniaczki. Justin tylko westchnął i wziął jednego szarego psa. Duża suczka zaczęła za nimi iść krok w krok z merdającym ogonem. Nie minęła chwila a już znaleźli się przy swoich rzeczach.
- A jak mają wściekliznę?
- Justin. - Zmroziła go wzrokiem, a ten od razu uniósł ręce w geście obrony.
- Ciesz się w ogóle że wróciliśmy. Już ciemno a ty po lesie łazisz. - Powiedział kładąc się na swój śpiwór. Anastazja nie zwracała większej uwagi na uwagi ze strony chłopaka i po prostu zaczęła bawić się z małymi, płochliwymi szczeniaczkami. Dwa były bardzo podobne do swojej mamy. Czyli całe brązowe. Jeden był w odcieniu szarego natomiast trzeci był cały czarny jak sadza.
- Jak je nazwiemy? - Zapytała ale nie dostała odpowiedzi. Wzruszyła ramionami i przyglądała się nowym towarzyszą. - To będzie Sadza. - Wskazała na czarnego pieska. - Justin ! Pomóż mi ! - Krzyknęła na chłopaka krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Idź spać, Anastazja. Jutro się nimi zajmiemy. - Wszedł w środek śpiwora i udał, że zaczyna chrapać. Jak on ją denerwował. Wiedziała, że ma uczucia i że chociaż odrobinę ruszyły go los psiaków ale postanowił grać zimnego chuja. Jest cholernie dobrym aktorem. Dziewczyna zrobiła im przytulną 'budę' ze starego pudełka i sama położyła się do śpiwora. Zamknęła swoje powieki próbując zasnąć ale wybudził ją głos Justina.
- Kim był i jest dla Ciebie Justin Bieber? - Momentalnie odwróciła się na drugą stronę. Jego ciało oświetlało księżyc, a jej serce podeszło do gardła. Zaczęła szybko oddychać przełykając ślinę. Wiedziała o co mu chodzi. Chciał dowiedzieć się co myśli o nim jako o gwieździe. Zamknęła powoli swoje oczy zbierając wszystkie myśli w swojej głowie.
- Justin Bieber. To był mój idol. Za wszelką cenę chciałam go spotkać i za wszystko mu podziękować. - Powiedziała i na jej usta wkradł się uśmiech. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie w szpitalu. - Spotkałam Go. Zachował się tak jak zawsze sobie to wyobrażałam. Był dla mnie ogromnym przykładem. Czerpałam z niego siłę... - Pokręciła głową, a po jej policzka popłynęły łzy. Nie potrafiła dalej mówić. Nie umiała i nie chciała. Bo co powie? Że ją zgwałcił? Powie to gwałcicielowi? O ironio losu. Dlaczego on kazał jej o tym mówić? Dlaczego kazał przypominać sobie całą przeszłość. Chciała o niej zapomnieć jak najszybciej. Szybko zmieniła temat. - Justin? Wiesz, że zawsze bałam się ciemności? - Powiedziała zagryzając swoją dolną wargę. Rozejrzała się dookoła a jej żołądek niemal ściskał się ze strachu.
- Hej mała... - Powiedział siadając. - Nie ma się czego bać. Chcesz aby położył się bliż... - Chciał dokończyć ale ta momentalnie pokręciła przecząco głową. W niej było coś co Go do niej ciągnęło. Była inna. Nie pchała się i nie lizała dupy. Zamiast przyciągać Go do siebie robiła wszystko by oddalić Go od siebie. Nie zależało jej nie pieniądzach tylko na uczciwości. Dlatego tak bardzo chciał być blisko niej i chociaż przez chwile poczuć się jak normalna osoba. Osoba, która nie jest publiczna. Pragnął by ktoś wyczyścił jej wszystkie wspomnienia i wymazał każdą łzę i każdą krzywdę. Lecz nadal chodziło mu po głowię jedno. Jej ojciec. Twierdziła, że umarł. A może to nie był jej ojciec? Może była to zwyczajna osoba o takim samym nazwisku. Bardzo prawdopodobne. Jeżeli pragnął jej zaufania. Jeżeli pragnął naprawić wszystko musiał zacząć mówić prawdę. - Anastazja...? - Zaczął niepewnie. - Bo... - Wyszedł ze śpiwory drapiąc się po swojej głowię. - Muszę Ci coś powiedzieć. Dostawałaś SMS od Justina. - Powiedział patrząc na nią. Jej serce momentalnie zaczęło bić szybciej. Sama również wyszła ze środka 'skarpety' ubierając swoje buty. - To byłem Ja. - Kiedy to powiedział jej ręka zatrzęsła się, a jej oczy zaczęły ją piec. Podniosła się podchodząc do chłopaka patrząc mu w oczy. Zaczęła kręcić głową z niedowierzaniem.
- Dlaczego? - Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Zaśmiała się ironicznie odwracając napięcie lecz ten złapał za jej ramię uważnie patrząc w jej oczy.
- Oj kurwa już nie zgrywaj takiej cnotki. - Powiedział z oburzeniem. Och, tak. Włączył się tryp "pierdolony dupek" - Oboje Wiemy kurwa, że robisz wszystko aby dobrać się do mnie i do mojej kasy. - Coś ją ukuło. Jak mógł powiedzieć, że zależy jej na tym? Mógł powiedzieć wszystko ale nie to. Zaczęła szarpać swoją ręką krzycząc, że go nienawidzi. Że da sobie radę sama i nie potrzebuję niczyjej pomocy, a tym bardziej nie jego. Ten tylko przyglądał się histeryzującej dziewczynie i kompletnie nie mógł pojąć, że po raz kolejny połamał jej serce. Najpierw zaczął je reperować, sklejać, szukać kawałków. Wyciągnął do niej pomocną dłoń, a potem tak po prostu słowami odkruszył kawałek. Po jej policzkach płynęły łzy, a Justin wciąż trzymał ją za rękę. Bał się. Bał się, że jak ją puści to straci ją na zawsze. A tego nie chciał.
TADAM *-* NOWY ROZDZIAŁ. NIE SPODZIEWALIŚCIE SIĘ, ŻE DODAM TAK SZYBKO? SZCZERZE? TO JA TEŻ NIE. ALE MIAŁAM ODROBINĘ CZASU I POSTANOWIŁAM, ŻE COŚ NAPISZ NO I TAAADAM. ALE NIE OBIECUJĘ, ŻE KOLEJNY BĘDZIE TAK SZYBKO. MUSZĘ TERAZ DOKŁADNIE POMYŚLEĆ JAK MA DALSZA AKCJA SIĘ POTOCZYĆ BO NA PRAWDĘ NIE WIEM.
~'. MISIE ( ! ) - MOŻECIE PODAWAĆ IMIONA DLA SZCZENIACZKÓW.
~'. KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE, DO NASTĘPNEGO. DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO ♥
CZYTASZ
Poznaj mnie. | Justin Bieber.
Fiksi Penggemar"Gdybym ci powiedział nic nie byłoby takie samo."