- Rusz kurwa tyłek i wstawaj. Leżysz i leżysz. A nie chcę cię martwić ale zostały dwie godziny do przyjazdu Twojego pierwszego kolesia. Nadal mi nie powiedziałaś kto to jest. - Powiedziała oburzona Victoria krzyżując ręce na klatce piersiowe. - Anastazja do cholery to twój dzień ! - Powiedziała to tak podekscytowana jakby za chwilę miała wsiąść na kolejkę w wesołym miasteczku.
- Szczerze? Nie chcę tam iść. Idź za mnie... - Powiedziawszy to schowała głowę pod poduszkę. Nie zamierzała tam iść. Przez noc zdołała zastanowić się doszczętnie i podjęła decyzję, że tam nie pójdzie. Bo co jeżeli on się nie zmienił? Co jeżeli zachowa się jak skurwysyn? Co jeżeli zniszczy ją do końca? Złamie jej psychikę, rozrywając jedyne całe cząstki, które jeszcze w niej zostały.
- No powiedz chociaż kto to ! Anastazja ! - Jakże to zabawnie wyglądało. Brunetka trzymała zawzięcie swoją kołdrę, którą była przykryta, a blondynka niczym mały szczeniaczek ciągła ją. - Powiedz mi, nooo. Proszę. - W mgnieniu oka puściła pościel siadając w nogach dziewczyny. - Masz łaskotki? - Zapytała nagle śmiejąc się. Ta natychmiast zaczęła kręcić na wszystkie strony głową. - Masz 3 wyjścia. Wyjście A... - Powiedziała oblizując swoje malinowe usta - Mówisz mi kto to. Wyjście B, wstajesz i ubierasz się. Albo Wyjście C... - Zaczęła śmiać się i łaskotać dziewczynę.
- Dobra skończy już... - Mówiła przez śmiech. Po raz pierwszy była wesoła. Szczerze się śmiała. Była Victorii tak cholernie wdzięczna za to, że ona nawet nie była wstanie sobie tego wyobrazić. - Już wstaję, zobacz. - Wskazała na siebie podnosząc się z łóżka. Rozciągnęła się, ziewając po czym jej ciało kierowało się do łazienki.
- O nie, nie moja droga. Szykujemy się. To nie ty dostaniesz opieprz tylko ja od Damiena. - Pogroziła palcem kładąc zaraz ręce na biodrach.
Te dwie godziny minęły bardzo szybko. Nie rozmawiały dużo. Victoria wiedziała co to znaczy dla Anastazji bo sama była na jej miejscu więc postanowiła nie drążyć tematu. Na twarz dziewczyny nałożyła delikatny makijaż składający się z korektora, tuszu do rzęs i pomadki. Ciuchy, które przygotowała dla brunetki były dość... wyzywające. I mimo wewnętrznego oporu dziewczyna je ubrała. Czarne koronkowe pończochy i czarno - czerwoną sukienkę. Nim zdążyły się zorientować do przyjazdu Biebera zostało niecałe 10 minut.
- Okej. Pokój numer 8, pamiętasz? - Pokiwała twierdząco głową i wyszła.
"Nie może być tak źle. Pamiętaj, że zawsze możesz kopać w czuły punkt. Byle mocno"
Idąc korytarzem została narażona na różne wzorki przez obleśnych facetów. Oczywiście nie odbyło się bez komentarzy typu - "Fajna Dupa", "Zaliczę ją", "Ciekawe ile bierze za nią". To sprawiło, że po jej karku przeszedł zimny,niekomfortowy dreszcz. Nim łzy zdążyły napłynąć jej do oczu ktoś stanął za nią. Powoli odwróciła się przełykając ślinę. Bieber. To on w tym momencie za nią stał. Czuła się strasznie zażenowana w tym stroju. Jego kącik ust drgnął ku górze kiedy lustrował Anastazję od góry do dołu. Jak przedmiot, który dało się wycenić.
"Bieber. Teraz tylko powiedz mi, że mnie stąd zabierasz. Daj mi swoją bluzę, jak na wszystkich romantycznych filmach i spraw abym mogła Ci zaufać."
Niestety. Jej błagania się nie spełniły. Nie wyglądało to tak jak sobie wyobrażała. Bieber otworzył drzwi od pokoju wpuszczając ją pierwszą do środka. Niech to szlak ! Teraz tylko czekała na najgorsze. Zamknęła swoje oczy, a po jej policzkach spłynęły łzy.
"Okej. Zaraz się to zacznie... Zaraz zacznie mnie dotykać... Zaraz, zaraz co on robi!?"
Momentalnie odwróciła się patrząc na chłopaka. Ten jednak nie zamierzał robić nic wbrew jej woli. Leżał teraz w najlepsze na łóżku bawiąc się swoim telefonem. Dziewczyna stała zaskoczona i nie mogła nic z siebie wydusić. Justin przejrzał na oczy, zrozumiał dlaczego wybrała - jego. Była przekonana, że nie zrobi jej krzywdy. I oczekiwał spełnić jej prośbę. Wiedział, że popełnił największy błąd gwałcąc ją i sprzedając w ręce Damiena. Ale było już za późno i nic nie dało się odwrócić. Krótko mówiąc. Musiała już tutaj zostać. Jest jedna rzecz, której nie powiedział dziewczynie. A mianowicie - Damien należy do mafii. I nawet jeżeli by ją stąd zabrał to prędzej czy później mężczyzna by go znalazł. Wszystko byłoby łatwiejsze gdyby nie był sławny. A chyba wiadomo... paparazzi. Przed tymi jebanymi ludźmi NIGDY się nie ukryje. Aż dziwi go, że jeszcze nie ma plotek "Justin Bieber znowu pocieszył się w ramionach prostytutki".
- Może usiądziesz? - Przesunął się do ściany tak, aby dziewczyna spokojnie mogła zająć pozycje siedzącą w między czasie nie narażając się na jakąkolwiek bliskość ze strony Justina. - Dlaczego mnie wybrałaś? - Skupił teraz swoją całą uwagę na dziewczynie. I mimo tego, że bardzo dobrze znał powód, to jednak postanowił, że zapyta. Bo w końcu co jest lepsze od patrzenia na zestresowaną nastolatkę?
- Właśnie dlatego. Nie skrzywdziłbyś mnie drugi raz. - Powiedziała unosząc swój wzrok na niego. - Masz serce, Bieber. Masz uczucia, Bieber. Jesteś człowiekiem i masz wyrzuty sumienia. Inaczej zachowałbyś się... - Przerwała znów tracąc kontakt wzrokowy z blondynem.
- Że zachowałbym się jak dupek? - Oblizał swoje malinowe usta. - Nie mam uczuć. Miałem, ale już nie mam. - Wzruszył ramionami. - Kochałem kiedyś pewną dziewczynę, pamiętasz? - Westchnął - Chciałem aby była przy mnie szczęśliwa. Dawałem jej wszystko co było tylko możliwe. Nigdy nie chciałem aby mogła poczuć, że coś jej brakuje. I pewnego dnia, wszystko zniszczyła. Wiesz kto ma moje uczucia? Wiesz kto ma moje serce i sumienie? - Przygryzł lekko swoją dolną wargę poprawiając prawą ręką swoje włosy. - Ona. - W tym momencie wstał, schował swój telefon do kieszeni i po prostu szedł do drzwi.
- Zabierz mnie stąd. - Powiedziała przez płacz, zwijając się w kulkę. - Zabierz mnie stąd Justinie, proszę. - Powiedziała głośniej, a po jej policzkach spłynęło jeszcze więcej łez. Uniosła swoją głowę szukając jego oczu. Znalazła. Były smutne, pełne łez. Coś ją zakuło. Mimo iż tak bardzo ją skrzywdził było jej, jego żal. Tak cholernie szkoda. Chciała go przytulić i powiedzieć "Wszystko będzie dobrze". Ale wiedziała, że takie słowa nic nie zmienią. Nie pomogą. - Proszę... - Powiedziała jeszcze raz. Przez chwilę nie odrywali od siebie wzorku. I w tym momencie poczuła po raz kolejny, że jej życie wraca do normy. Oczywiście jeżeli można to tak nazwać. Jej życie nigdy nie było normalne i chyba już nie będzie. Jeżeli nie spotka na swojej drodze odpowiednich osób po prostu stanie w miejscu. Nie będzie potrafiła iść dalej i w pewnym momencie po prostu się załamanie. Cały ten bagaż, który nosi na plecach po prostu ją przygniecie. Chora nadzieja prysła. Bieber wyszedł. Zostawił ją. Zostawił ją po raz drugi samą.
Napisałam ten rozdział i wiecie co? WYSZEDŁ BEZNADZIEJNIE. Wiem... Tak bardzo was przepraszam. Sądziłam, że mam wenę. Tak zajebiście wszystko układało mi się w głowię, a tutaj proszę... Nie mogłam nic przelać na białe pole, niestety. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Nie opisywałam przygotowań Anastazji i Victorii bo sądzę, że to by was nudziło. Najbardziej czekaliście na ich spotkanie. Ale spokojnie. To jeszcze nie koniec. Nie chcę zdradzać co będzie w kolejnym rozdziale ale możecie mi zaufać, że może być ciekawie :* ♥ Także - komentujcie i gwiazdkujcie. Do następnego :3
Znajdziecie mnie :
ASK : https://ask.fm/mojekochanie_