Dość długo wpatrywała się w ekran telefonu lecz nie odpisała. Nie chciała. Nie umiała. Bo w końcu... Nie potrafiła zaufać już nikomu. A przede wszystkim - Żadnemu osobnikowi płci męskiej. Nie po tym co zrobił jej Justin. I być może ciągle o tym wspomina. Ale jeżeli ktoś tego nie przeżył to nigdy nie będzie mógł sobie wyobrazić co teraz czuje.
- To... To nikt ważny. Proszę, nie czytaj tych wiadomości. Najlepiej... Najlepiej wyrzuć telefon. Nie jest mi on do niczego potrzebny. - Uśmiechnęła się sztucznie wstając ze swojego krzesła. Bo w końcu... Po co jej telefon gdzie ma piosenki... zdjęcia... Justina Drew Biebera? Chciała raz na zawsze zapomnieć o jego twarzy. Nienawidziła Go tak cholernie. Tak kurewsko go nienawidziła.
- Jasne, jasne. Mogę go wyrzucić za okno? - Zrobiła słodką minę pieska. - Zawsze to chciałam zrobić. - Położyła swoje dłonie na biodrach. - Ale wiesz... swoim...? To tak, nie za ba... - Natychmiast jej przerwałam.
- Zrób z nim co chcesz. Spal, Potnij... O ile oczywiście jest to możliwe. Ale nie chcę Go. - Powiedziała już bardzo poważnie. - Pójdziesz tam ze mną? - Zapytała bardzo cicho.
- Nie ! Przepraszam. Niestety nie mogę. Wytłumaczę Ci... Wyjdziesz normalnie i wejdziesz na samą górę pokój pamiętasz? 11. - Zapytała po czym natychmiast udzieliła odpowiedzi. Taka właśnie była Victoria. Szybka i niespodziewana. Anastazja nabrała głęboko powietrza w płuca po czym powoli je wypuściła i wyszła. Po prostu wyszła. Nie zamierzała uciekać. Jeszcze nie teraz. Chciała znaleźć odpowiedni moment. Najbardziej korzystny dla niej. Udała się w mgnieniu oka na samą górę szukając pokoju z numerem - 11. Nareszcie ! Nim zdążyła położyć rękę na klamce od razu usłyszała "-Wejdź!". Skąd on kurwa wiedział, że ona tutaj jest? Jakim kurwa sposobem? Powoli weszła do środka rozglądając się dookoła. To nie wyglądał jak - pokój, sypialnia. To było raczej - biuro. Zwykłe biuro. Po prawej stronie były meble z wieloma książkami, segregatorami, papierami. Po lewej stronie natomiast nie było nic. Pusta ściana. Na środku pokoju stało duże, szerokie biurko przy, którym siedział Damien.
- Usiądź. - Powiedział cicho. Wykonała jego polecenie. Czuła się niekomfortowo. Łzy cisnęły jej się do oczu ale mimo wszystko starała się być silna. - Bieber sprzedając Cię, dał mi całkowite prawo dysponowania Twoim ciałem i psychiką. Należysz teraz do mnie i powinnaś to wiedzieć. Spójrz na to z tej strony. Dziecko. - Przerwał na chwilę drapiąc się po swojej brodzie. - Jest bezbronne, niewychowane i potrafi pokazać różki. Ty jesteś dzieckiem droga Anastazjo. - Powiedział pewny siebie opierając się o oparcie - Dziecko potrzebuję dyscypliny, Ty Anastazjo potrzebujesz dyscypliny. - Oblizał swoje wąskie usta - Dzieci muszą się słuchać rodziców. Ty będziesz słuchała się mnie. Dzieci dostają rozkazy prawda? - Przymknęła swoje oczy. - Czasami jest to posprzątanie pokoju, czasami zjedzenie obiadku. Jeżeli nie wykona polecenia dostaje karę. A ty Anastazjo chyba nie chcesz dostać kary, prawda? - Mówił do niej jak do dziecka. A może tym była? Może tym była w jego oczach? Tylko dzieckiem, które jeszcze nie dorosło. - Odpowiedz na moje pytanie. - Powiedział przez zaciśnięte zęby. Brunetka podniosła swój wzrok patrząc na mężczyznę.
- Nie jestem dzieckiem. - Powiedziała bardzo spokojnie.
- To było porównanie droga Anastazjo. Oczywiście, że nie jesteś dzieckiem. Dzieci nie mogą uprawiać sexu. - W tym momencie cholernie pragnęła cofnąć się do dzieciństwa. Beztroskiego dzieciństwa gdzie jej rodzice żyli i wszystko było takie łatwe, proste. Niech ktoś wreszcie ruszy dupsko i wynajdzie wehikuł czasu ! - Z racji iż jesteś tutaj nowa pozwolę wybrać ci dowolną osobę z, którą będziesz chciała się pieprzyć. - Nie, Nie, Nie ! To jest koszmar ! Błagam niech ktoś ją obudzi. - Więc upatrzyłaś sobie już taką osobę? - Zapytał bardzo cicho. Ta jednak nie odpowiedziała. Nie umiała i nie chciała. Ledwo co tutaj przyszła, a już miała wskazywać obleśnego zboczeńca, który ma ją rżnąć - Anastazjo? - Pogłębił jeszcze bardziej swój wzrok w jej twarzy co na prawdę dziwnie wyglądało.
- Jak mam wybrać kogoś, skoro nikogo tutaj nie znam? - Powiedziała unosząc wreszcie swój wzrok ku górze. Po jej policzkach mimowolnie spłynęły łzy. - Bieber. - Powiedziała i zacisnęła mocniej ręce na swoim siedzeniu. - Tylko jego znam. - Zacisła mocniej ręce.
- A więc to on ma cię rżnąć? Myślałem, że Go nienawidzisz po tym co ci zrobił. - Złożył ręce w kształcie namiotu po raz kolejny oblizując swoje wąski wargi.
- Skąd ten pomysł, że Go nienawidzę? - Zapytała z ironią w głosie. Jak łatwo przychodziło jej kłamać. Tak łatwo, prosto, banalnie... - Skoro mam wybrać jedną osobę niech będzie to Bieber. - Przełknęła ślinę nabierając powietrza w płuca. - Bieber. - Powiedziała bardzo spokojnie. Tak trudno przechodziło jej to nazwisko przez gardło.
"Nie może Cię już skrzywdzić. Nie zrobi tego drugi raz. On pomoże ci stąd uciec."
- W takim razie zaczekaj. - Podniósł się poprawiając swoją białą koszule, która była wsunięta w spodnie po czym momentalnie zaczął wykręcając numer. - Bieber? Nowa twierdzi, że to ty masz ją puknąć. - Och... jakże mu to z łatwością przychodziło powiedzieć. Traktował to jak... NIC. - Tak jak zawsze. Za darmo. - Wreszcie odezwał się ponownie. Ach... Więc to nie był pierwszy raz? Justin często pieprzył tutaj jakieś laski. No zresztą czego mogła się po nim spodziewać? - Kim jest? To Anastazja. Sama zdecydowała, że to ty masz ją rżnąć jako pierwszą. A dobrze wiesz, że zawsze daję nowym wybór aby mogły się zaaklimatyzować. - Po chwili Damien rozłączył się krzyżując ręce na klatce piersiowej patrząc uważnie na dziewczynę. - Bieber będzie tutaj jutro. Prosił abyś się przygotowała. - Przeczesał ręką swoje włosy opadając na krzesło. - Jeszcze jedna kwestia. Masz deklarować się za każdym razem gdy dostaniesz okresu. Wtedy będę wiedział na jaki dzień cię umówić. - Zacisła zęby nie odzywając się ani słowem. - Dobrze Anastazjo. Sądzę, że możesz już iść. - Wstał z miejsca podchodząc do drzwi otwierając je.
"Cóż za jebany gentleman"
- Dobranoc Anastazjo.
- Dobranoc. - Powiedziała łamiącym się głosem.