✂ 17

1.6K 100 6
                                    

Kierował swoim ciałem ku drzwi wejściowych do domu. O dziwo były otwarte. Jego pierwsza myśl - Ktoś się włamał. "O co do chuja pana chodzi?" - Powiedział sam do siebie wchodząc głębiej. W jego salonie siedziała Hailey i Scooter. No cóż... tego mógł się spodziewać. Blondynka natychmiast podbiegła do chłopaka przytulając go do siebie. On mimowolnie to odwzajemnił. Nie chciał jej ranić. Była jego przyjaciółką na, którą zawsze mógł liczyć.  Po prostu nie chciał tego spieprzyć. 

- Gdzie ty byłeś Justin? - Ujęła jego twarz w dłonie, a za chwilę znów wtuliła się w jego klatkę piersiową. Kiedy tylko dziewczyna oderwała się od niego natychmiast usiadł na kanapie zamykając swoje oczy. Nie miał ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Był tym wszystkim zmęczony i chciał tylko zasnąć. 

- Wypierdalajcie. - Burknął. Już nie myślał o tym, że może skrzywdzić Hailey. Znów odezwała się ta gorsza strona Justina. - To mój dom. Jeżeli nie opuścicie mojej posesji mogę was oskarżyć o włamanie. - Powiedział przez zaciśnięte zęby. Oby dwoje patrzyli na Justina z widocznym zmieszaniem. 

- Hailey chodź, nie będziemy przeszkadzać wielkiemu królowi. Jeżeli straci każdego, dopiero zrozumie swoje zachowanie. - Wyszli. Czy Justina ruszyły słowa Scootera? Nie. Miał na to po prostu - wyjebane. Z kieszeni swoich spodni wyjął swój telefon sprawdzając najnowsze powiadomienia. Twitter, Instagram, Facebook, Snap... Było tego tak dużo, że Justin nie wyrabiał. Wreszcie natchnął się znów na numer telefonu z podpisem "Księżniczka ♥". Czy powinien napisać do Anastazji? Po co, skoro ona go nienawidziła. Po co, skoro ona nigdy mu tego nie wybaczy. Po co? Mimo wszystko napisał. 

Me: Co tam u Ciebie słychać, obiecałaś mi tydzień.
Me: Odpowiedz mi księżniczko :*

Ah... Jak udawanie mu łatwo przychodziło. Z takim nastawieniem nie ma możliwościowi by Anastazja dowiedziała się, że to człowiek, którego nienawidzi. Że jest to człowiek, który ją zgwałcił po czym sprzedał dalej. Justin wpatrywał się teraz w ekran telefonu czekając na odpowiedź dziewczyny. Nie odpowiedziała mu. Po jego głowie chodziły już różne myśli zaczynające się od nie oddanego telefonu do domyślenia się przez nią prawdy.

***

Powoli wyszła z wanny owijając swoje mokre ciało ręcznikiem. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i musiała przyznać, że nienawidziła tego widoku. Nienawidziła siebie. Jak mogła dać się zgwałcić? Dlaczego nie zrobiła czegoś co mogło spowodować by uwolniła się od tego terrorysty. Stała bez ruchu wciąż wpatrując się w swoje odbicie. Nawet nie wiedziała kiedy, a po jej policzkach spływały łzy. Mimowolnie opadła. Siedziała teraz na zimnej posadzce  a ból rozrywał ją od środka. 

Jesteś nic nie warta.Jak mogłaś dać się zgwałcić? Mogłaś coś zrobić.

Zaczęły dopadać ją myśli których tak bardzo się bała. Ale czy była to jej wina? Nie. A póki co zadręczała się o to, że nie zareagowała że się nie wyrwała. 

- Wszystko w porządku? - Nagle usłyszała damski głos zza drzwi. To była Victoria. Od razu poznała. Wzdrygnęła się do góry na jej słowa i próbowała się doprowadzić do porządku. - Pomóc ci w czymś. - Pociągnęła natychmiast nosem uchylając lekko drzwi. Spojrzała w oczy dziewczynie po czym kiwnęła przecząco głową.

- Nie dziękuje... - Powiedziała słabo posyłając jej lekki uśmiech. - Czy... Czy pożyczyłabyś mi jakieś czyste cichy? - Nabrała powietrza w płuca powoli je wypuszczając.

- Oczywiście! - Od razu na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Podbiegła do swojego łóżka biorąc z niego sukienkę. Musiała przyznać. Była piękna lecz... to nie jej styl. - Pomyślałam o Tobie. Wiedziałam, że nie będziesz miała ani humoru ani ochoty iść przez korytarz w samiutkim ręczniku dlatego - Momentalnie wskazała na sukienkę. - Oj... Nie musisz się mnie wstydzić. - Tak. To była niestety prawda. Na pierwszy rzut oka można było spostrzec, że dziewczyny mają odmienne charaktery. Victoria jest... Jest jak dynamit. Wybuchowa. Natomiast Anastazja jest jak woda. Na ogół spokojna ale kiedy nadejdzie burza potrafi pokazać na co ją stać. 

- Dziękuje. Jest piękna. Ale nie sądzisz, że ona do mnie nie pasuje? - Jej wzrok utkwił w dziewczynie. 

- Oj przestań... Pasuję ale jeszcze o tym nie wiesz ! No dalej ! Chcę cię w tym zobaczyć. - Powiedziała to tak energicznie i szybko jak jeszcze nigdy. Na jej twarzy cały czas gościł szeroki uśmiech. Przy niej czuła się spokojniej. Czuła, że jest bezpieczna i to ją uspokajało. Nie zamierzała jej się sprzeciwiać bo zdążyła zauważyć, że z 'upartym osłem' nie wygrasz. - Zapomniałabym... - Uderzyła się ręką w czoło biorąc do ręki czarną reklamówkę. - Damien kazał przekazać bieliznę. - Zagryzła dolną wargę. - Oglądałam ! Jest zajebista ! Mam nadzieję, że się nie jesteś zła? Oj no dalej zobacz. - Złapała brunetkę za rękę ciągnąc na łóżko. Usiadły na przeciwko siebie. Victoria zaczęła wysypywać na łóżko całą zawartość. W środku znajdowały się 4 pary czarnych, koronkowych majtek i 4 staniki. Tylko... Tylko jakim cudem znał jej rozmiar? Postanowiła, że nie będzie nad tym rozmyślała. Na pewno nie teraz. Po prostu nie chcę. - Są idealne. Masz większe piersi ode mnie. - Wystawiła koniuszek języka jak dziecko z przedszkola. Musiała przyznać, że była urocza. Nie zasługiwała na to co ją spotkało. 

- Tak... idealne... - Powiedziała bez życia odgarniając do tyłu swoje mokre włosy. 

- Ale bez pitolenia przebieramy się. - Podała jej bieliznę i sukienkę. Nie minęła minuta jak dziewczyna wyszła. Nie czuła się dobrze w tym co miała na sobie. Czarna, prosta sukienka ledwo zakrywała jej pośladki. - Wyglądasz zajebiście, laska. - Klasnęła w ręce rzucając w dziewczynę czarnymi rajtuzami. Ubrała je i musiała przyznać, że czuła się od razu lepiej. - Siadaj tutaj. - Pokazała na siedzenie. 

- Czy to znaczy, że będę musiała gdzieś iść? Skoro tak bardzo zależy ci, abym dobrze wyglądała. - Zagryzła dolną wargę wypuszczając powietrze z płuc. 

- Szczerze mówiąc to Tak. Damien chce się z Tobą widzieć. - Powiedziała już nieco opanowana biorąc wszystkie włosy Anastazji do tyłu. - Jest porządnym człowiekiem. Więc nie musisz się go bać. - Puściła do niej oczko i momentalnie wróciła do poprzedniego stanu. Na jej twarzy zagościł uśmiech. - Zrobimy Ci olśniewający makijaż ! Będziesz wyglądała jak milion dolarów ! - Zaczęła jarać się jak głupia.

- Czy to na pewno konieczne? Ten makijaż... Ta sukienka... To wszystko? Na prawdę nie mam humoru dziś na nic. Ani na spotkanie, ani na jakieś durne przebieranki. Chcę po prostu zasnąć. - Spojrzała na swoje drobne palce.

- Okej... Ech... - Powiedziała już nieco zdołowana. - Rozumiem Cię. Ale to nie ode mnie zależy. Po prostu chce cię widzieć i nie masz nic do gadania. Pewnie chcę ci wyjaśnić co do klientów. To delikatny temat wiem... - Przerwała na chwilę. - Ale im szybciej się z tym pogodzisz będzie łatwiej. A teraz już nie smutaj. - Złapała jej twarz w dłonie i zaczęła dobierać kolor podkładu. Dziewczyna nie zwracała uwagi na to co robi dziewczyna. Miała gdzieś to, jak ją maluję i czym. Chciała to jak najszybciej przetrwać. 

Pójdę tam, wrócę, ucieknę. 

- Gotowe ! - Niemal pisnęła jej do ucha. Od razu wsunęła w drobne dłonie dziewczyny lusterko. Bez namysłu spojrzała w swoje odbicie i była pod wielkim wrażeniem. Wyglądała cholernie cudownie. Musiała przyznać, że nie mogła uwierzyć, że to jej twarz. Że to jej włosy. - Jesteś piękna. - Powiedziała, a w jej głosie można było usłyszeć pewność siebie. - Prawie zapomniałabym na śmierć, dostałaś jakąś wiadomość. - Wziąwszy telefon do ręki natychmiast Anastazja zaczęła otwierać wiadomość.

To nie możliwe. Czemu mu tak bardzo zależy na mnie? Czemu po prostu nie może dać sobie spokój? Po co piszę? 

Oto i kolejny rozdział kochani. ♥ I tak wiem, wiem. Jest BEZNADZIEJNY. Ale pisałam go na szybko i musicie mi to wybaczyć. Postaram się aby kolejny był w miarę okej. :* A teraz już nie przedłużając zapraszam was do gwiazdkowania i komentowania bo to daje dużo, dużo motywacji. Dziękuje za wszystko. Do następnego. 

Poznaj mnie. | Justin Bieber.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz