Siedziała na zimnej posadzce,a po jej policzku spływały łzy. Nie potrafiła tego opanować. Czuła, że to już KONIEC. Koniec jej wolności. Być może powiesz "Czemu nie ucieka?". Jak? Jak ma uciec kiedy jej ciało otulił mrok? Justin nie zostawił jej nic. Nie wiedziała ile już tam siedzi. Ile już łez wylała. Miała wrażenie, że każda kolejna sekunda, minuta trwa w nieskończoność. Miała coraz więcej przewidzeń. Chciała chociaż raz przestać o tym wszystkim myśleć. Chciała zasnąć ale wiedziała, że jej się nie uda. Zbyt dużo przeszła. Zbyt dużo płakała. Zbyt dużo o tym myślała. W jej głowie miała milion myśli. Nie potrafiła skupić się na jednej. Lecz wszystko sprowadzało do jednej osoby. - Justina Biebera. Kiedyś, widziała w nim swoje oparcie, idola, przyjaciela. Człowieka na, którego zawsze może liczyć, a tym czasem bez wyrzutów sumienia po prostu ją kupił, zgwałcił i chcę sprzedać dalej. Nigdy, nie pomyślałaby, że mógłby się tak zachować. NIGDY.
- Pieprzony skurwysyn - Wysyczała przez zaciśnięte zęby, a do jej oczu napływało coraz więcej łez. Chciała się poddać. Zabić. Ale wiedziała, że nie może mu pokazać, że jest słaba. Nie teraz. Nie w takim momencie. Chciała jeszcze raz spojrzeć temu dupkowi w twarz. Chciała pokazać mu, że ma swój głos. Ale przed musiała się uspokoić. Płaczem nic nie zdziała. Ku jej zaskoczeniu wielkie drzwi się otworzyły, a do środka wpadły promienie słoneczne. Już rano. Więc musiała siedzieć tu dobre kilka godzin. Czyli jednak nie była to wieczność...
- Wstawaj, jedziemy - Burknął, stając tuż nad nią. Powoli podniosła się ocierając resztki łez. - Zrób coś z tym tuszem, masz go na całej gębie - Och tak... nic się nie zmienił. Mimo iż nie był już pod wpływem narkotyków zachowywał się tak samo. A być może nawet... gorzej. Pociągnęła swoim małym noskiem unosząc swoje czekoladowe oczy patrząc wprost w jego tęczówki. Nie widziała w nich nic oprócz obojętności. Nie obchodziła Go.
- Nigdzie z Tobą nie pojadę, rozumiesz !? - Wysyczała przez zaciśnięte zęby. Ten tylko zaśmiał się przewracając swoimi oczami. Spojrzała na niego z irytowaniem krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej. - Nie masz prawa mną handlować, rozumiesz kurwa !? - A obiecała sobie, że nie pokaże mu, że jest słaba, a tutaj co? Po jej policzku spłynęła łza. Kurwa.
- Ojejku, dziewczynka się popłakała. Dać chusteczkę? - Przełknęła cicho ślinę patrząc na niego. Jak można być taką świnią? - Słuchaj. Nie mam dla Ciebie całego dnia. Mam cię zawieść w wyznaczone miejsce i żadnego kurwa sprzeciwu. - Teraz wszystko działo się bardzo szybko. Do jej twarzy przyłożył coś przez co wystarczyło tylko kilka sekund aż dziewczyna straciła przytomność.
***
Obudziła się. Nerwowo poruszała swoimi rękami, które były przywiązane. Bała się. Bała się otworzyć swoje oczy z obawy co zobaczy. 1...2...3.. Liczyła w myślach. Nabrała głęboko powietrza w płuca powoli wypuszczając je. Otworzyła oczy. Jej wzrok utkwił w drodze. Jej serce mimowolnie zaczęło bić szybciej. Wywozi ją. Czyli jednak to zrobił. Łudziła się, łudziła się do ostatniego momentu, że mimo wszystko obudzą się w nim jakieś uczucie i pozwoli jej odejść. Już na początku zorientowała się, że przywiązał jej ręce zza plecy by nic nie mogła zrobić.
- Przykro mi, jeszcze jakieś dwie godziny będziesz musiała ze mną spędzić. - Podskoczyła słysząc jego głos. Spojrzała w bok widząc jego profil. Był skupiony na drodze nie odrywając od niej wzorku. Nie odezwała się nic. Poruszała się na fotelu. Musiała przyznać, że było jej nie wygodnie ale nic nie mówiła. Obawiała się, że mogłoby być jeszcze gorzej. Jechali w ciszy. Ani ona, Ani on nie powiedzieli nic. Wreszcie Justin wykonał pierwszy ruch włączając radio. Od razu usłyszeli głos redaktora "Teraz coś dla wszystkich beliebers. Uwaga, Uwaga. Justin Bieber - Sorry".
- Wyłącz to, nienawidzę tego dupka. - Wreszcie powiedziała. Zabrzmiało to tak jak gdyby nie wiedziała, że ten "dupek" siedzi tuż koło niej. Chłopak od razu zatrzymał samochód stając na poboczu. Spojrzał na dziewczynę z widoczną wściekłością.
- Posłuchaj mnie kurwa, nie masz prawa mówić na mnie - dupek. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Mogłabyś okazać chociaż odrobinę szacunku do mnie - Zacisnął swoje dłonie mocniej na kierownicy.
- Szacunek? Dla kogo? Żartujesz? - Powiedziała ironicznie. Rozbawił ją. Mogła mieć szacunek. Ale na pewno nie dla osoby, która ją zgwałciła. Nie dla osoby, która ja kupiła i mimo jej wcześniejszych błagań chcę dalej sprzedać. - Powiesz mi chociaż gdzie mnie wieziesz? - Spojrzała na przeciwko siebie. Łzy same cisnęły jej się do oczu. I mimo, że nie chciała mu tego pokazać to było to cholernie ciężkie.
- Plany się zmieniły. Wykonałem jeszcze kilka telefonów i sprzedaję cię Damienowi - Powiedział to tak, jak gdyby chodziło o zwykły worek ziemniaków - Będziesz miała tam wszystko pod warunkiem, że będziesz wykonywała swoją pracę. - Od razu spojrzała na niego marszcząc swoje czoło. - Czy ty kurwa, na prawdę jesteś taka tępa? Będziesz prostytutką.