Mam do dodania jeszcze kolejny rozdział świąteczny... ale z racji tego że i tak jest już po świętach... będzie później( kiedyś tam)
Ps: Rozdział dodany z okazji przekroczenia magicznej liczby 300 odsłon :D
________________________________
Kiedy ruszyliśmy z pod bunkra zadałam Samowi bardzo ważne pytanie-To co mamy?
-Małe, zwykle spokojne miasteczko, właściwie to kilka sąsiadujących miasteczek... tradycyjnie mamy zaginięcia... tyle że ludzie znajdują się po tygodniu i mówią w obcych językach... i nie pamiętają nic z czasu ich zaginięcia.
-Jakieś związki między ofiarami, podobieństwa?-dopytywałam. Ta praca na prawdę mi pasuje.
-Właśnie żadnych. Mężczyźni i kobiety w różnym wieku, pochodzeniu, wspólnej przeszłości... Mamy jedno wielkie Nic.
-Super..
______________________________
Kiedy dojechaliśmy na miejsce-Rocky Ford Kolorado. Sam podał mi moje fałszywki. Dziś zamiast być po prostu federalnymi, Ja byłam psychiatrą a on tłumaczem z FBI* bo jak inaczej.. dobrze że zna hiszpański.. bo pierwsza ofiara, według raportów policyjnych mówiła po hiszpańsku. Zapukaliśmy do drzwi, otworzyła nam niewysoka kobieta z tlenionymi, blond włosami i grubą warstwą "tapety". Wpuściła nas i poprowadziła do pokoju w którym przebywał jaj Mąż również tleniony blondyn. Co z zgrana rodzinka!
-Buenos días -przywitał się Samy po hiszpańsku. Ale ku naszemu zdziwieniu facet odpowiedział rosyjskie
-привет (privet)**
-A no właśnie..- zaczęła blondynka-jakąś godzinę temu Marek zaczął mówić po rosyjsku...
-Super...-stwierdził sarkastycznie Sammy- gdzie ja teraz znajdę tłumacza..
-Znalazłeś.. a myślałam że rosyjski mi się w życiu nie przyda...-zaczęłam rozmawiać z blondynem łamanym rosyjskim i dowiedziałam się że ostatnie co pamięta to to że po skończeniu pracy wsiadał do samochodu. Potem obudził się w szpitalu, kiedy ktoś zgłosił że leżał nieprzytomny na chodniku.
Sprawdziliśmy następnych odnalezionych który oczywiście nie mogli gadać w języku który zna którekolwiek z nas.. ale od czego jest internet i translator...
Każda osoba którą odwiedziliśmy miała dziurę w pamięci. Jednak dowiedzieliśmy się czegoś ciekawego od personelu szpitala do którego trafiła każda z znalezionych osób. A mianowicie: znajdowano ich całych wysmarowanych czekoladą. Jeden facet musiał mieć ją usuwaną chirurgicznie...
-Kto mógł namieszać ludziom w głowach a później obsmarować ich czekoladą?- zapytał sam siebie Sammy kiedy jechaliśmy wynająć pokój w jakimś motelu. Do głowy przychodziła mi jedna osoba ale darowałam sobie komentarz. W końcu on nie żyje..
_____________________________
Dojechaliśmy pod któryś z kolei motel. Gdzieś nie daleko jest zjazd motocyklistów czy coś w tym stylu... przez co w większości moteli brakło miejsca. Zwolnią się dopiero za dwa dni. Ten jest naszą ostatnią nadzieją, inaczej spędzimy noc w samochodzie. Ruszyliśmy do recepcji siedziała tam szczupła szatynka w okularach, zajęta przeglądaniem jakiegoś czasopisma. Nawet nas nie zauważyła. Sam zadzwonił dzwonkiem przyczepionym do biurka, na co ona niechętnie odłożyła gazetę i spojrzała najpierw na Sama, przez co na jej twarzy pojawił się uśmiech, ale zaraz potem jej wzrok spoczął na mnie przez co zrzedła jej mina. Mimo woli uśmiechnęłam się. O nie, On jest mój...
-2-osobowy -poprosił Samy z uśmiechem
-King size bed?-spytała od nie chcenia..
-Tak-wcięłam się Samowi zanim zdążył coś powiedzieć. Mina recepcjonistki cały czas była skwaszona, a kiedy podała nam kluczyk niezadowolona wróciła do czytania.
_______________________
Ruszyłam do pokoju nie czekając na Winchestera, jednak po raz kolejny drzwi Motelowe mnie nie lubią i nie chciały się otworzyć. Na szczęście ustąpiły zanim Sammy zdążył mnie dogonić i wparować do pokoju.
-A podobno nie chciałaś trenować...-powiedział powstrzymując się od śmiechu.
-Co?-odwróciłam się do Sama kiedy odłożyłam swoją torbę na krzesło. Wskazał podbródkiem na jedyne w tym pokoju, wielkie łóżko.- Śpisz na podłodze..- mruknęłam w odpowiedzi, porywając z torby potrzebne rzeczy i ruszając do łazienki. Tak wiem że mogłam poprosić o dwa oddzielne łóżka.. ale mina recepcjonistki była bezcenna. Warto było.
________________________
Kiedy wyszłam Sam leżał na środku łóżka z rękami za głową wyraźnie na mnie czekając. Założył na głowę poroże renifera i uśmiechał się
-Po co to ze sobą zabrałeś?-zapytałam próbując się nie śmiać
-Odpowiedział bym jakimś odgłosem renifera ale nie wiem jak one robią...-stwierdził - chodź do mnie...- poklepał łóżko obok siebie i zrobił te swoje puppy eyes z smutą minką a ja zaczęłam się śmiać.
-Jesteś świetny... powinnam była to nagrać-wskoczyłam na łóżko koło chłopaka.- a teraz masz wolną łazienkę i lepiej korzystaj bo inaczej jednak zajmę się moimi włosami a to trochę potrwa...podniósł się i zanim zszedł z łóżka zrobił ze mnie renifera, pozbywając się zabawki z swojej głowy. Po chwili zasnęłam.
________________
Obudziło mnie uginanie się materaca. Szybko się podniosłam zderzając się czołem z Samem.
-Ał-jęknęłam jak będę miała guza na środku czoła to go zamorduję! Spałam może z pół godziny.-Super... teraz już nie zasnę-pomyślałam na głos-Swoją drogą po co się nade mną nachylałeś co?-zaszczyciłam go spojrzeniem. Leżał koło mnie i również trzymał się się za głowę
-To bolało-stwierdził-próbowałem dostać się na drugą połowę łóżka- to wszystko wyjaśnia bo łóżko stało przy ścianie a ja położyłam się od brzegu...
-Dobra..-zamknęłam oczy i obróciłam się na bok próbując zasnąć, wiem że raczej mi się to nie uda.. uchyliłam powiekę i zauważyłam że ***"Roszpunka" się na mnie patrzy-Możesz się łaskawie nie gapić?-mruknęłam odwracając się na drugą stronę. Usłyszałam ciche
-Sorki- po czym poczułam jak obejmuje mnie ręką w pasie i przysuwa się bliżej.Ku mojemu zdziwieniu szybko zasnęłam.
_______________________
* Mógł by być tylko tłumaczem ale zbyt zajebiście wygląda w garniturze
**Cześć po rosyjsku
*** Nawiązanie do tego że nasz Samuel ma piękne włosy...
CZYTASZ
Ten nasz Supernaturalny Świat
FanfictionFF z uniwersum "Supernatural" . Chwilowo zawieszone. . . . . . . ( Opis był dłuższy ale wattpad mi go z jakiegoś powodu usunął )