22.Życie a gra..

126 14 3
                                    

***Kira***

Będąc już na wysokości pierwszego z kilku basenów "Przypadkiem" popchnęłam Juli  która zanim wpadła z pluskiem do wody chwyciła się kogoś i pociągnęła go za sobą.. tym kimś okazał się być oczywiście starszy Winchester.. Powstrzymywałam się od śmiechu kiedy Dean pomagał  zdenerwowanej Juli wyjść z basenu z pytaniem "Ale usta usta nie potrzebujesz?" Na co ona odpowiedziała tylko piorunując go wzrokiem. Smutne "szkoda" w wykonaniu Winchestera sprawiło że nie dałam rady się powstrzymać i po prostu wybuchnęłam śmiechem

Basen do którego wpadli w najgłębszym punkcie miał prawie trzy metry głębokości.. Niech się cieszy że wpadła gdzieś gdzie było góra dwa metry...

W następnym basenie było nieco płycej więc to z niego postanowiliśmy skorzystać

Woda była ciepła, nagrzana przez słońce które właśnie odbijało się od tafli wody. Tak się zamyśliłam że pawie nie zauważyłam Julity rzucającej się na mnie żeby mnie podtopić. Przez moją spóźnioną reakcję udało jej się.. oczywiście prawie od razu wypłynęłam na powierzchnie.. ale sam fakt że jej się udało mnie wkurzał. Była cholernie zadowolona z siebie.. do tego stopnia że przybiła piątkę z Deanem. Uniosłam brwi. Tak będą sobie ze mną pogrywać? Nie ma tak!

Podcięłam Deana popychając go za ramiona do tyłu który przy równie spóźnionej reakcji co ja przewrócił się z głośnym pluskiem, zanim zdążył się wynurzyć uciekłam jak najszybciej na drugi koniec basenu niestety kiedy się obróciłam starszy łowca był tuż za mną Kawałek dalej płynął Sammy i Julita zaczęłam chlapać Winchestera który również zaczął chapać najpierw mnie a później Julitę... Na takich dziecięcych zabawach minęła nam reszta dnia. 

Wieczorem udaliśmy się do naszych pokoi i ja zmęczona kilkogodzinnym pływaniem padłam prawie od razu..

__________________________________

Następnego dnia Dean wręczył nam nasze nowe fałszywki Julita Nazywała się Dorot Bonham i była psychologiem A ja Violet Peart.. agentką FBI Sam również jako agent-Scully  a Dean jako Mulder gość od ochrony zabytków, mienia publicznego czy czegoś w tym stylu..

Po szybkim posiłku ruszyliśmy zbadać sprawę Dean pojechał dowiedzieć się co sądzą o tym władze miasta a my musieliśmy sprawdzić gościa który wypowiadał się w gazecie a który na nasze szczęście mieszkał całkiem nie daleko cmentarza co ułatwiało rozejrzenie się po miejscu.. 
_______________________________

Podjechaliśmy pod mieszkanie Pana Tomasza Welch'a. Nie otworzył nam od razu ale kiedy już to zrobił i zaprosił nas do środka można było poczuć gorzką woń taniego alkoholu a po podłodze walały się puste butelki..

-Agent Scully a to agentka Peart i nasza psycholog dr. Bonham- przedstawił nas Sammy

-Przepraszam za ten bałagan.. chodzi o sprawę cmentarza?- przytaknęłam -Proszę.. zapraszam tam do pokoju, wskazał na wbrew pozorom czysty i najwyraźniej dobrze wentylowany pokój w którym stały fotele i obszerna skórzana kanapa którą zajęła nasza trójka.

-Czy mógł by pan nam powiedzieć wszystko co pan widział tej pamiętnej nocy..?-zaczęła Juli

-Powiedziałem już wszystko policji..

-Tak wiemy..-wtrącił Sam- ale przez nasze procedury musimy wysłuchać Pana jeszcze raz- wytłumaczył Winchester.. Tak się zastanawiałam..Czy u nich zarąbiste wyglądanie w garniturze jest rodzinne?

-Wracałem wieczorem od znajomego... przechodziłem oczywiście obok cmentarza i wtedy zauważyłem jakąś szczupłą i wysoką postać rozkopującą groby.. podszedłem kawałek bliżej żeby zobaczyć więcej szczegółów bo chciałem to zgłosić...z racji tego że pochowano tam większość moich krewnych... Kiedy byłem wystarczająco blisko schowałem się za drzewem.. ta kobieta mnie zobaczyła.. patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund.. zapamiętałem twarz.. -wyciągnął z szafki jakąś kartkę na której za pomocą ołówka namalowana była postać.. krępa kobieta ubrana w jakieś strzępy materiałów... jej dłonie zakończone były..długimi szponami, prawie długości jej palcy.. -Po czym chwyciła mnie tymi swoimi pazurami i ciągnęła po ziemi w głąb cmentarza.. Rozdarła mi rękaw mojej ulubionej kurtki ale udało mi się oswobodzić..

-Mam pewne pytanie.. bo z tego co wiemy w chwili  kiedy doszło do zdarzenia był pan nietrzeźwy-zaczęłam- nie uważa pan że się panu może coś przewidziało? Może się pan przewrócił i kurtka się wtedy rozdarła..

-Jak by mi się przewidziało to nie miał mym tego- odsłonił rękaw a na jego ramieniu widniały ślady jak by ktoś mu wbił w rękę paznokcie.. a sądząc po ich głębokości.. to z dużą siłą..

-Dziękujemy panu- powiedziała Juli po czym wstała i skierowała się do wyjścia a my nie rozumiejąc już nic razem za nią... 

____________________________________

***Dean***

Pojechałem jakimś wypożyczonym gruchotem na komisariat policji kiedy tylko przeszedłem przez drzwi drogę zagrodził mi jeden z mundurowych z pytaniem "Pomóc w czymś?" Pokazałem mój fałszywy identyfikator a ten zaprowadził mnie do swojego szefa. "Policeman" na wyższym stanowisku siedział za masywnym biurkiem i przeglądał jakieś papiery i nawet nie zauważył naszego wejścia do pomieszczenia.Kiedy odchrząknąłem ledwo na mnie spojrzał po czym ,wracając do przeglądania sterty kartek mruknął krótkie "Kto to" do mundurowego który mnie wprowadził .

-Emm no..-zaczął tamten wyglądając na zestresowanego

-Wysłów się w końcu..-komendant by wyraźnie zirytowany pracą i swoimi podwładnymi.. "zupełnie jak Crowley" pomyślałem

-Jestem tu w sprawie zniszczeń na pobliskim cmentarzu

-Aha...

-Aha?-upewniłem się że dobrze usłyszałem-Tyle?

-Tak tyle co pan chce jeszcze usłyszeć..-nadal gapił się w papiery

-Co uważa Pan o zajściu na cmentarzu.. tym opisanym w gazecie..

-Stary pijak.. -podsumował Welch'a -szukał sensacji i pewnie myślał że zarobi coś na tej swojej barwnej historyjce.. Pewnie sam porozkopywał te groby..-podniósł w końcu na mnie wzrok-Puki co to szukamy na niego dowodów... Czy pozwoli mi pan już wrócić do pracy?

-Tak, tak już idę -opuściłem pokój a zaraz potem komendę. Odstawiłem rzęcha z powrotem do wypożyczalni która na szczęście znajduje się kilka przecznic od hotelu i spacerkiem udałem się w jego stronę.. oczywiście zahaczając o casino..

____________________________________

***Kira***

Kiedy tylko wsiedliśmy do impali Juli z iskierkami w oczach krzyknęła

-Wiem co to jest!-odwróciliśmy się do niej bo ja z Winchesterem siedziałam z przodu

-Co?-zapytał

-Cmentarna Baba..

-Co?-tym razem to byłam ja

-Cmentarna Baba... no wiesz taka postać z Wiedźmina.. pochodząca z mitologi słowiańskiej.. -po jej słowach Sam wyciągnął laptopa i wyszukał tego potwora w sieci..-Tyle że w Wiedźminie była gruba i raczej niska.. ale reszta opisu się zgadza-Dokończyła w końcu wypowiedź.

-Mam-Stwierdził Sammy a mój wzrok przeniósł się na laptopa gdzie wyświetlił się obrazek podobny do namalowanego przez Welch'a [Zdj na górze strony] oraz opis z którego wynika że jest ona słowiańskim... czymś w rodzaju ghula, który w naszym przypadku jakimś cudem zawędrował aż do Las Vegas...

-Jak jej się pozbyć?-Zapytała Juli- Bo walka z nią raczej będzie się różniła od tej z gry...

-Spróbujemy tak jak normalnego ghula..

-To znaczy?-Czy tylko mnie denerwuje ten odwieczny natłok pytań z jej strony?

-Srebrna kulka w łeb powinna załatwić sprawę- wyprzedziłam odpowiedź Winchestera 

-A jak nie.. to znajdziemy inny sposób na załatwienie tego ścierwa... Ale teraz jedziemy po Deana- Stwierdził Sammy odpalając samochód.

__________________________________

Mam nadzieję że ktoś to jeszcze czyta :) 

Jeśli tak, to czekam na komentarze i gwiazdki ****










Ten nasz Supernaturalny ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz