Rozdział 1 - Sen

3.8K 256 17
                                    

Biegłam. Dookoła mnie panowała ciemność. Żebym tylko zdążyła! Kilka razy się przewróciłam, lub uderzyłam w drzewo. Byłam w lesie. Na sto procent. Wreszcie! Wbiegłam na ogromną polanę. Oświetlał ją blask księżyca. Zobaczyłam ich. Wielką piątkę. Świętego Mikołaja z dwoma mieczami. Zająca Wielkanocnego z bumerangami. Wróżkę Zębuszkę z zaciśniętymi pięściami. Piaskowego Ludka z długimi biczami. I on. Był taki doskonały! Miał białe jak śnieg włosy, jasną skórę i błękitne jak lód oczy. Ubrany był w granatową, pokrytą szronem bluzę i brązowe spodnie. Jego stopy były bose. W ręku trzymał długi kij. Dookoła tej wspaniałej piątki gromadziły się czarne wierzchowce. Atakowały ich. W pewnym momencie ujrzałam wysokiego, szczupłego mężczyznę. Jego uśmiech był szyderczy. Jack posłał ku niemu kilka sopli lodu. Chudy złapał je bez problemu.

- Ostatni raz wchodzisz mi w drogę, Jacku Mrozie. Ostatni raz.

Zamachnął się. Widziałam to w zwolnionym tempie. Jack stoi z wystraszoną miną, a ku niemu z prędkością błyskawicy lecą lodowe pociski. Nie zastanawiałam się długo. Podbiegłam i zasłoniłam go własnym ciałem. Zdążyłam jeszcze usłyszeć rozpaczliwy krzyk Jacka:

- Amy nie!


Obudziłam się zlana potem. To sen. To był tylko sen. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na zegarek. 5.30. Ciężko westchnęłam. Już nie zasnę. Byłam tego pewna. Wstałam i sięgnęłam pod łóżko. Wyjęłam spod niego dwa grube zeszyty. Jeden miał różową okładkę z serduszkami, a drugi niebieską z płatkami śniegu. Otworzyłam ten pierwszy i pogrążyłam się w potoku słów:


Kochany pamiętniku...

Znowu mi się śnili. Wielka Piątka. Święty Mikołaj, Wróżka Zębuszka, Piaskowy Ludek, Zając Wielkanocny i Jack Mróz. Czuję się taka wewnętrznie rozbita... Mama i tata wiele razy opowiadali mi o nich bajki, jednak czy to dlatego teraz mi się śnią? Odkąd... od czas wypadku ciągle mi towarzyszą. Jeremy uważa, że wariuję. To prawda? Jeśli tak, to pewnie nie spodoba mu się fakt, że mieszka z wariatką. Brakuję mi tej naszej więzi. Kiedyś byliśmy jak najlepsi przyjaciele, teraz – jak obcy sobie ludzie. Zdaję sobie sprawę, że to moja wina. To ja go za każdym razem odpycham. Po prostu nie chcę, żeby musiał jeszcze znosić mój ból. Ale w samotności mi dobrze. Stworzyłam sobie swój własny świat – pełen magii. To do niego uciekam w trudnych chwilach. Uciekam do tych błękitnych oczu...


Zamknęłam zeszyt i czym prędzej otworzyłam ten niebieski. Były w nim rysunki Wielkiej Piątki, ale częściej Jacka Mroza. Zawsze starałam się wiernie rysować jego twarz, ale nigdy nie wychodziło mi to doskonale. Jego po prostu nie dało się skopiować. Spojrzałam na mój ostatni rysunek. Wysoki, chudy chłopak stoi oparty o swój kij i uśmiecha się zadziornie. Dłonią pogładziłam kartkę. Czy można się zakochać w fikcyjnej postaci? W kimś, kto nie istnieje? Wzięłam z biurka ołówek i na czystej stronie zaczęłam rysować pierwsze kreski. W pewnej chwili zadzwonił mój budzik, a ja aż podskoczyłam. Szybkim ruchem go wyłączyłam. Szkoła. Zrobiło mi się niedobrze. Już wyobrażałam sobie te ciekawskie spojrzenia. Dla wyjaśnienia dodam, że tydzień temu ja i mój starszy o trzy lata brat przeprowadziliśmy się z Chicago do małego miasteczka Snowtown. Dlaczego Snowtown? Bo tu ciągle pada śnieg. Wstałam z łóżka i niechętnie skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w ciuchy, które przygotowałam wczoraj wieczorem. Ciemnoszara bluza, czarne rurki i czarne trampki. Wszystko po to, by nie rzucać się w oczy. Zrobiłam jeszcze szybki makijaż, związałam włosy w kitkę i zerknęłam w lustro. Patrzyłam się na średniej wielkości, szczupłą dziewczynę o śniadej cerze, czarnych oczach i długich, falowanych, kasztanowych włosach. Mama zawsze mi powtarzała, że jestem bardzo piękna, choć nigdy jej nie wierzyłam. Tata przytakiwał jej i oznajmiał, że obie jesteśmy przepiękne. Poczułam bolesne ukłucie w sercu. Tak bardzo za nimi tęskniłam! Za uspokajającym głosem mamy i bezpiecznymi ramionami taty.

- Amy wstałaś już? – usłyszałam głos Jeremiego.

- Tak. – odpowiedziałam.

Jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie. Będzie dobrze. – powiedziałam sobie. – Udawaj. To zawsze wychodzi ci najlepiej. Wyszłam z łazienki. Wzięłam swoją torbę, do której schowałam jeszcze szkicownik i zeszłam do kuchni.


Serce z lodu [zawieszone - napisane od nowa w ,,It's just a dream"]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz