Czarne audi Jeremiego zajechało pod moją nową szkołę.
- Jak się czujesz? – spytał.
Wzruszyłam ramionami.
- Świetnie. – odparłam sucho.
Znowu to robiłam. Odpychałam go. Ujrzałam ból w jego oczach. Wiedziałam, że jego też boli ta przepaść między nami, która utworzyła się po śmierci rodziców.
- W takim razie... miłego dnia. – powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Aha, nawzajem. – mruknęłam.
Wzięłam torbę i wyszłam z samochodu. Niepewnym krokiem ruszyłam ku szkole. Kilu uczniów gapiło się na mnie. Właśnie tego się obawiałam... Nasunęłam kaptur na głowę z nadzieją, że nikt mnie nie zaczepi. Niestety...
- Cześć!
Przystanęłam i spojrzałam w bok. Koło mnie stał wysoki chłopak o rudych, prostych włosach i śniadej cerze. Jego nos zasiany był uroczymi piegami. Na szyi zawieszone miał duże słuchawki.
- Mam na imię Tayler. A ty?
Jego uśmiech był ciepły i życzliwy.
- Amalie. – burknęłam, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie potrzebuję towarzystwa.
Nawet to go nie zraziło.
- No więc, Amalie, pozwól, że oprowadzę cię po szkolę. Jestem przewodniczącym, więc to mój obowiązek. Potem pokażę ci twoją szafkę i przekażę plan lekcji. Co ty na to?
- Może być. – mruknęłam. – I zamiast Amalie, może być Amy.
Nienawidziłam swojego imienia, dlatego zawsze posługiwałam się zdrobnieniem. Uśmiech Taylera stał się jeszcze szerszy.
- Okej Amy. Chodźmy. Za dziesięć minut mamy pierwszą lekcję.
Niechętnie poszłam za nim. Ile bym dała, by leżeć teraz w łóżku i kończyć swój rysunek. Na moich policzkach pojawił się ledwo dostrzegalny rumieniec, gdy pomyślałam o tych błękitnych oczach...
~*~ Jack ~*~
Siedziałem na drzewie i ją obserwowałem. Wydawała się taka krucha i zagubiona. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się jej żal. Och, powinienem wyjaśnić, czemu ją śledzę. No, więc po tym, jak Księżyc wybrał nową strażniczkę, North kazał mi ją sprowadzić do siedziby. Argumentował, że jako jedyny nadaję się do tej roli, bo jestem człowiekiem w (na oko) jej wieku. Chciałem to zrobić jednak delikatnie. W końcu ta dziewczyna jest śmiertelniczką i pewnie się wystraszy. Widziałem jak podszedł do niej rudy chłopak. Nie była zachwycona. Podleciałem bliżej i stanąłem w bezpiecznej odległości. Teraz była strażniczką, więc mogła mnie zobaczyć. Spod kaptura wystawały jej kasztanowe loki. Miała bardzo ładne oczy i zarumienione z zimna policzki.
- Mam na imię Tayler. A ty? – zapytał rudy uśmiechając się jak głupi do sera.
- Amalie. – odparła nieprzyjaźnie.
Amalie. Ładne imię.
- No więc, Amalie, pozwól, że oprowadzę cię po szkolę. Jestem przewodniczącym, więc to mój obowiązek. Potem pokażę ci twoją szafkę i przekażę plan lekcji. Co ty na to? – nie dawał jej spokoju chłopak.
- Może być. I zamiast Amalie, może być Amy.
Amy. Amy. Amy. Jeszcze ładniej. To zdrobnienie jest takie delikatne i niewinne, jak jego właścicielka. Patrzyłem jeszcze jak odchodzą. Ciężko westchnąłem. Zapowiada się długi dzień. I dla niej i dla mnie.
~*~ Amy ~*~
Okazało się, że jestem w klasie z Taylerem. Był bardzo szczęśliwy z tego powodu, ja – niekoniecznie. Rudowłosy usiadł ze mną w ławce i co jakiś czas mnie zagadywał, ale po prostu go ignorowałam. Miałam przynajmniej wymówkę, że skupiam się na lekcji. Kątem oka dostrzegłam, ze jakaś dziewczyna o tlenionych włosach piorunuje mnie wzrokiem. W duchu jęknęłam. Jeszcze tego mi brakowało. Poczułam, że się pocę z nerwów. Szybko wyjęłam z torby swój szkicownik. Rano zdążyłam narysować tylko kontur twarzy i zacząć tułów. Wzięłam ołówek i kompletnie się wyłączyłam z rzeczywistości. Sprawnymi ruchami kreśliłam łuki i linię. Pięć minut przed końcem lekcji skończyłam swoje dzieło. Jack miał wystraszoną minę. Jego oczy niemo krzyczały: ,,Amy nie!". W końcu zadzwonił dzwonek, obwieszczający upragnioną wolność. To była moja ostatnia lekcja. Zaczęłam się pakować. W pewnym momencie usłyszałam głos Taylera:
- Kto to?
Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że w ręku trzyma mój szkicownik. Wpatrywał się w mój dopiero co ukończony rysunek. Natychmiast wyrwałam mu zeszyt z rąk.
- Oddawaj. – warknęłam.
Uniósł ręce w przepraszającym geście.
- Wybacz! Nie chciałem cię urazić!
Pokręciłam głową, mrucząc coś pod nosem.
- To twój chłopak? – spytał jeszcze rudy.
Zignorowałam go. Nie każdy musi wiedzieć o moim wymyślonym świecie. Ubrałam kurtkę i ruszyłam do domu. Jeremiego jeszcze nie było. Zostawiłam swoje rzeczy w pokoju. Wyjęłam szkicownik i przyjrzałam się mojemu najnowszemu dziełu. Wzięłam ołówek i lekko poprawiłam brew. No, teraz jest świetnie, ale i tak widzę jakieś niedociągnięcia. Zeszłam na dół, żeby odgrzać sobie pizzę.
~*~ Jack ~*~
Chodziłem za nią cały dzień. Na przerwach siadała w jakimś cichym kącie, a na lekcjach coś rysowała. Zapomniałem dodać, że ten rudy ciągle za nią łaził, co ją denerwowało. W końcu na ostatniej lekcji warknęła na niego, bo wziął jej jakiś zeszyt. Nie powiem, miło było widzieć jego zakłopotaną minę. Może w przyszłości nie będzie się tak narzucać. Amy odłożyła torbę i zeszła do kuchni. Skorzystałem z okazji i przez okno wślizgnąłem się do jej pokoju. Był całkiem ładny. Szare ściany i czerwone dodatki. Zerknąłem na jej biurko, gdzie leżał otwarty zeszyt i wytrzeszczyłem oczy. To byłem ja! Wziąłem szkicownik do rąk. Amy rysowała mnie! Na rysunku miałem przestraszoną minę. Przewróciłem kartkę i ze zdziwieniem spostrzegłem, że rysowała też innych! Aster, Piasek, North, Tooth... Moje podobizny zdarzały się najczęściej. Nagle usłyszałem odgłos tłuczonego szkła. Odwróciłem się w jego kierunku. Zobaczyłem Amy stojącą z otwartymi ustami i szokiem wypisanym na twarzy. Na podłodze leżał rozbity talerz z kawałkiem pizzy.
- Ja... Jack Mróz? – spytała szeptem.
Hejka!
Witam wszystkich moich czytelników :D
To już trzeci rozdział mojej powieści o Jacku i Amy. Jak Wam się podoba? Mam szczerą nadzieję, że nie jesteście rozczarowani.
Pozdrawiam gorąco!
<3 AniLa <3
CZYTASZ
Serce z lodu [zawieszone - napisane od nowa w ,,It's just a dream"]
FanfictionUWAGA! To opowiadanie zostało zawieszone i napisane OD NOWA, jako ,,It's just a dream". Dziękuję za uwagę *.* 17-letnia Amy po śmierci rodziców, wraz z bratem, przeprowadza się do małego miasteczka - Snowtown. Dziewczyna, by uchronić się przed szarą...