Rozdział 5 - Zębowy Pałac

2.8K 228 23
                                    

- Amy wstawaj.

- Odczep się, Jack.

- Amy spóźnisz się do szkoły.

- Jeśli mnie nie zostawisz w spokoju, to walnę cię poduszką.

Roześmiał się, ale już nic nie powiedział. Zadowolona, że dał mi spokój wtuliłam się w miękką kołderkę. Chwilę na moją twarz upadła śnieżka.

- Zabiję cię! – warknęłam.

Wstałam, wzięłam poduszkę i wycelowałam w strażnika. Nim zdążył zareagować, pocisk trafił go prosto w głowę. Roześmialiśmy się. Było to naprawdę miłe uczucie. Tak dawno tego nie robiłam. Spojrzałam na zegarek. 6.45. Jęknęłam i rzuciłam się na łóżko.

- Nie chce iść do szkoły.- mruknęłam.

Jack usiadł obok mnie.

- Musisz. Ale mogę cię pocieszyć, że po lekcjach ja i inni strażnicy zabieramy cię do Wróżkolandii.

Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Na jego bladej twarzy jak zwykle widniał szeroki uśmiech.

- Serio? Czyli do Zębuszki? – chciałam się upewnić.

Kiwnął głową. Naprawdę nie miałam ochoty iść dziś do szkoły. Tayler znowu będzie za mną łaził, a reszta uczniów gapić się na mnie. Pocieszyła mnie myśl, że potem znowu znajdę się w ,,swoim" świecie. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam bieliznę, czarne rurki i ładną, szarą tunikę.

- Zostań tu. – rzuciłam przez ramię do Jacka.

Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, splotłam włosy w długiego warkocza i zrobiłam lekki makijaż. Dziś też spojrzałam na swoje odbicie, ale nie widziałam już przygnębionej nastolatki, zdołowanej życiem. Teraz widziałam ładną dziewczynę, której oczy wreszcie się śmieją, a ona sama pogodziła się ze stratą bliskich. Gdy wróciłam do pokoju, Jack leżał rozwalony na moim łóżku i czytał kawałek mojej ulubionej książki - ,,Intruza".

- Idę do kuchni zrobić sobie śniadanie. Też chcesz? – spytałam.

Nie odrywając wzroku od kartek kiwnął głową. Na stole w kuchni znalazłam dwadzieścia złotych i kartkę od Jeremiego:

Musiałem dziś wcześniej pojechać do pracy, więc nie mogę Cię podwieźć. Weź kasę i kup sobie coś do jedzenia. Miłego dnia.

~ Jer ~

Schowałam banknot do kieszeni, po czym wzięłam się za robienie kanapek. Po powrocie do pokoju zastałam Jacka w tej samej pozycji, w której go zostawiłam. Postawiłam talerz na łóżku i usiadłam obok chłopaka.

- Jedz. – mruknęłam, podgryzając jedną z kanapek.

Jack odłożył książkę i również wziął jedzenie do ręki.

- Jeśli chcesz, to mogę ci pożyczyć tą książkę. – zaproponowałam.

- Byłoby fajnie, tylko nie wiem, czy zdążę ją przeczytać. Mam dość sporo pracy przed świętami.

- A weź ją na ile chcesz. Ja i tak znam każdy fragment na pamięć.

Ucieszył się i podziękował. Jego reakcja zastanowiła mnie. Czy nikt nigdy nie dawał mu prezentów? Postanowiłam to w najbliższym czasie nadrobić. Po śniadaniu Jack zaproponował, że mnie podrzuci. Chętnie na to przystałam. Kiedy lecieliśmy nad miastem byłam taka szczęśliwa. Zaczęłam zastanawiać się nad kilkoma sprawami. Czy Jack widzi we mnie kogoś innego niż zwykłą strażniczkę? Czy moglibyśmy być kiedyś razem? Natychmiast odsunęłam od siebie te myśli. Nie, to niemożliwe. Jestem przy nim nikim. Zwykłą śmiertelniczką. Poza tym był trzysta lat starszy. Teraz wiem jak czuła się Bella ze swoją miłością do Edwarda.

Serce z lodu [zawieszone - napisane od nowa w ,,It's just a dream"]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz