Rozdział 22 - Zorza polarna

2.5K 237 58
                                    

Pomyślałam, że skoro ostatnimi czasami tak Was zaniedbuję, to wstawię jeszcze następny rozdział. A co mi tam?! :D

<3 AniLa <3


~*~Amy~*~


Obudziłam się około 11.00. Leżałam na prawym boku. Poczułam czyjąś rękę na talii. Gdy uświadomiłam sobie, do kogo ona należy, na moją twarz wkradł się uśmiech. Jack jeszcze spał, bo słyszałam słodkie pochrapywanie. Korciło mnie, żeby go obudzić, ale się powstrzymałam. Zamiast tego ostrożnie przewróciłam się na drugi bok, by być twarzą do białowłosego. Jego skóra, jak zwykle, była bardzo blada, ale policzki miał delikatnie zaróżowione. Pomyślałam sobie, że mogłabym się do tego przyzwyczaić. Do budzenia się w ramionach Jacka, patrzenia na niego. Musiałam się zadowolić czasem, który nam został. Westchnęłam zmartwiona. Ciekawe, kiedy nadejdzie ostateczna chwila, gdy wypełnię swoje przeznaczenie. Niespodziewanie Jack otworzył oczy. Uwielbiałam ich kolor. Zawsze się w nich zatracałam.

- Już się obudziłaś... - mruknął sennie.

- Jak widać.

Chłopak nachylił się i pocałował mnie lekko w czoło.

- Szkoda. Lubię na ciebie patrzeć, kiedy śpisz.

Pogłaskałam go po policzku.

- Ja na ciebie też.

Patrzyliśmy się na siebie bardzo długo. Nagle dotarła do nas woń tostów. Momentalnie zaburczało mi w brzuchu.

- Ale jestem głodna! – oznajmiłam, zrywając się z łóżka.

- Słychać. – zaśmiał się Jack.

Założyłam biały szlafrok i już miałam wyjść z pokoju, gdy nagle mój chłopak załapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Co jest? – spytałam. – Zaraz wrócę, chcę tylko przynieść dla nas śniadanie.

- To może zaczekać. – mruknął mi do ucha.

Sekundę potem jego usta znalazły się na moich. Automatycznie zarzuciłam mu ręce na szyję. Po kilku niecałych dwóch minutach oderwaliśmy się od siebie, zarumienieni.

- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, śnieżynko. – mruknął mi Jack do ucha.

Roześmiałam się.

- Pamiętałeś.

- Jasne, że tak. Miałbym zapomnieć o urodzinach własnej dziewczyny?

Pocałował mnie w nos. Uśmiechnęłam się i pogładziłam go po policzku. Sekundę potem wyswobodziłam się z jego uścisku.

- Idę po śniadanie, zaraz wracam.

Jack zrobił smutną minę.

- Co? – spytałam.

- Widzisz... powinienem już iść.

- Gdzie?!

- Do bazy Northa. Muszę im w czymś pomóc.

- Tylko macie być ostrożni.

- Zawsze jesteśmy ostrożni.

Przewróciłam oczami. Szybko się pożegnaliśmy i zostałam sama. Natychmiast zbiegłam na dół i wpadłam do kuchni.

- Cześć... - przywitałam się i porwałam Jeremiemu jednego tosta z talerza.

- Cześć siostruś... widzę, że ktoś tu jest głodny.

Serce z lodu [zawieszone - napisane od nowa w ,,It's just a dream&quot;]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz