Rozdział 9 - Ból

2.3K 219 26
                                    

Gdy zadzwonił budzik czułam się niesamowicie wyspana. Natychmiast wróciły wspomnienia z nocy. Mrok był u mnie. Szydził z mojej słabości, śmiertelności i uczuć. Dlaczego czułam taką wewnętrzną obawę? Miałam wrażenie, że tym razem Mrok naprawdę ma szansę wygrać. Postanowiłam na razie się tym nie przejmować. Była środa, a ja musiałam dziś pójść z Taylerem do kawiarni. Wygramoliłam się z łóżka, po czym podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej bieliznę, swoje ulubione czarne rurki i ciemnoniebieską bluzkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż sobie darowałam. Może bez dodatkowych upiększaczy Tayler się odczepi? Spojrzałam na zegarek. Dopiero 6.20. Z braku lepszego pomysły wzięłam swój pamiętnik.


Kochany pamiętniku...

Od mojego ostatniego wpisu minęły dwa dni. Dwa długie i pełne emocji dni. Okazało się, że Jack Mróz, Święty Mikołaj, Piaskowy Ludek, Zębowa Wróżka i Zając Wielkanocny naprawdę istnieją, a ja zostałam wybrana przez Księżyc na strażniczkę. Świat baśni okazał się prawdziwy, a co dziwniejsze, ja do niego po części należę. Nie wiem, dlaczego Księżyc wybrał akurat mnie. Nie mam żadnych mocy, ani szczególnych umiejętności przydatnych w walce z Mrokiem... Właśnie. Mrok. Był u mnie dziś w nocy. Mówił, że moje uczucia do Jacka skończą się cierpieniem. Może ma rację? Ja i Jack należymy do innych światów. Sama do końca nie wiem, co do niego czuję, ale wiem, że to nie jest tylko zauroczenie. Boję się o niego bardziej niż o siebie. W jednym z moich snów zasłoniłam go własnym ciałem przed lodowym pociskiem. Teraz rozumiem. Byłabym w stanie się dla niego poświęcić. A może właśnie takie jest moje przeznaczenie?! Może dlatego Księżyc mnie wybrał? Wiedział, że zaryzykuję życie dla Jacka. Czyli właśnie taki los mnie czeka? Śmierć?!


Na chwilę oderwałam długopis od kartki będąc w szoku swojego odkrycia. Zrobiło mi się dziwnie przykro. Liczyłam na to, że odegram jakąś ważniejszą rolę w walce dobra ze złem. Ale zaraz... Przecież uratuję Jacka! Czy to nie jest wystarczające?! Ponownie zaczęłam pisać:


Jeśli Księżyc wybrał dla mnie taki właśnie los, to go przyjmę. Jestem strażniczką. Mam za zadanie chronić i uszczęśliwiać dzieci, oraz utwierdzać je w wierze w innych strażników. To moje zadanie. Muszę ochronić Jacka, żeby dzieci nie zwątpiły. Jako strażniczka spełnię swoje zadanie. I nic, ani nikt mnie nie powstrzyma.


Zamknęłam zeszyt i schowałam go pod łóżko. Ponownie zerknęłam na zegarek. 6.30. Z dołu dochodziły ciche odgłosy krzątaniny. Biedny Jeremy... Wkrótce i ja go opuszczę. Postanowiłam wykorzystać ten czas, który jeszcze był nam dany. Wzięłam swoją torbę i zeszłam do kuchni.

- Cześć! – przywitałam ciepło brata.

Jeremy aż zachłysnął się kawą i wytrzeszczył na mnie oczy. Po chwili się opanował.

- Cześć. – odparł niepewnie.

Podeszłam lekkim krokiem do lodówki i wyjęłam z niej pizzę - stały element pożywienia w naszym domu.

- Odgrzać ci trochę? – spytałam miło.

Zszokowany kiwnął głową. Czułam na sobie jego wzrok, kiedy szykowałam dla nas szybkie śniadanie. Pewnie zastanawiał się, co jest przyczyną mojej zmiany. Gdyby tylko wiedział...

- Em... Masz na dzisiaj jakieś plany? – spytał ostrożnie.

- Tak. Umówiłam się z kolegą do kawiarni.

- Z kolegą! – parsknął, zanim zdążył się powstrzymać.

Uśmiechnęłam się do niego.

- Wierz mi lub nie, ale nie mam ochoty iść.

Serce z lodu [zawieszone - napisane od nowa w ,,It's just a dream"]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz