Rozdział 3 - Strażniczka

3K 249 20
                                    

Patrzyłam się na niego. Nie mogłam na razie nic zrobić. Czy to się dzieję naprawdę? Czy chłopak z moich snów mógł być w moim pokoju? W końcu wydusiłam:

- Ja... Jack Mróz?

Wydawał się niemniej zdziwiony ode mnie.

- Skąd znasz moje imię? – zapytał.

Dopiero teraz zauważyłam, że w ręku trzyma mój szkicownik. Świetnie! Zobaczył moje rysunki, w tym siebie samego. Natychmiast się zaczerwieniłam.

- Mogę odzyskać zeszyt? – poprosiłam nieśmiało.

Zamrugał, jakby nie wiedział, o co chodzi. Po chwili spojrzał na szkicownik w swojej dłoni.

- Oh. Jasne.

Wyciągnął rękę i mi go podał. Jack powtórzył swoje pytanie:

- Skąd znasz moje imię?

Wzruszyłam lekko ramionami nadal w wielkim szoku.

- Moi... moi rodzice opowiadali mi bajki. – szepnęłam. – I śniłeś mi się.

Przez chwilę rozmyślał nad moimi słowami. W końcu na jego twarzy pojawił się radosny uśmiech.

- Więc to prawda. Jesteś strażniczką!

- Jestem czym?

- Strażniczką.

Nie rozumiałam, co do mnie mówił. Dyskretnie uszczypnęłam się w rękę. Nic. Nadal tu był. Musiałam usiąść, bo inaczej chyba bym zemdlała. Chwiejnym krokiem podeszłam do łóżka. Jack natomiast wziął krzesło, postawił je na wprost mnie i swobodnie się na nim rozsiadł.

- Wszystko w porządku? – spytał. – Dobrze by było, gdybyś nie zemdlała. Zając wypominałby mi to przez tysiąc lat.

Zając? Tysiąc lat? O kurcze, kurcze, kurcze... Wiem! Zwariowałam! Tak, to jedyne racjonalne wyjaśnienie. Powinnam natychmiast zgłosić się do psychiatry!

- Mogę wiedzieć, o co chodzi? – spytałam cichym głosem.

Uśmiechnął się przepraszająco.

- Wybacz, ale powinien to zrobić North. Lepiej się do tego nadaje. - przeczesał włosy ręką. – Em... Nie chciałbym wywierać na tobie presji, ale musimy już iść.

- Gdzie?! – pisnęłam.

- Do naszej bazy. To trochę daleko, a ja muszę cię tam dostarczyć. Do tego zostałem przydzielony.

Wzięłam głęboki oddech. A jeśli to sen? Cóż, nawet lepiej. Przynajmniej po obudzeniu będę miała ciekawe wspomnienia.

- Okej, ale... Jak my się tam dostaniemy? Masz jakiś samochód?

Zaśmiał się. Miał naprawdę śliczny śmiech. Zaraźliwy. Aż chciało się śmiać razem z nim.

- Nie, niestety nie. To będzie dość... Zresztą sama zobaczysz!

Uniosłam brwi. Jack jeszcze raz na mnie spojrzał i jego usta ułożyły się w uśmiech. Wstał i podszedł do mnie.

- Złap mnie w pasie.

- Co?!

- Złap mnie w pasie. Naprawdę, nic ci nie zrobię.

Niepewnie wstałam i wykonałam jego polecenie. Byłam tak blisko niego. Pachniał śniegiem i mroźnym wiatrem. Na moje policzki wkradł się rumieniec.

- Trzymaj się mocno. – szepnął do mojego ucha.

Chwilę potem byliśmy w powietrzu. Oczarowana patrzyłam na miasto z lotu ptaka. Jack wzniósł się jeszcze wyżej. Otaczały nas białe obłoki. Poczułam się taka... wolna i szczęśliwa. Od kilku miesięcy miałam ochotę się roześmiać. Ale zamiast tego powiedziałam:

- Nie przedstawiłam ci się. Jestem Amy.

Uśmiechnął się.

- Wiem.

- Skąd?!

- Obserwowałem cię. – odparł, jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem.

- Och, no jasne. I po co ja się głupia pytam?

Roześmiał się wesoło. Resztę drogi spędziłam na podziwianiu widoku. To było piękne, niesamowite, cudowne, fantastyczne... nie do opisania! Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Jack wleciał do jakiegoś ogromnego pomieszczenia. Oni już tam byli. Mikołaj, Zając, Zębuszka i Piasek. Wszędzie pałętały się małe elfy i... yeti!

- Nareszcie jesteście! – powiedziała radośnie wróżka.

Jack ostrożnie postawił mnie na ziemi.

- Amy, poznaj Northa, Tooth, Piaska i Zająca. A wy poznajcie Amy.

Wpatrywałam się w nich z otwartymi ustami. To musi być sen! Zębuszka podleciała do mnie.

- Och, twoje zęby są takie śliczne! Białe i błyszczące! Po prostu cudo!

- Ząbek, ręce z buzi! – rozkazał Jack.

- Ups... Sorki.

Zakłopotana odleciała. Nie no, ja nie wierzę!

- Witaj w siedzibie strażników. – przywitał się North. – Wiem, że możesz być lekko skołowana, więc wszystko ci wyjaśnimy. Jesteś tu dlatego, że zostałaś jedną z nas, ale Jack chyba już co nieco ci wyjawił.

- Tak. Mówił coś, że jestem... strażniczką.– odparłam niepewnie.

- Właśnie! A wiesz, czym zajmują się strażnicy?

- Eee... nie.

North poklepał się delikatnie po brzuchu.

- Chodź za mną.

Posłusznie wykonałam jego polecenie. Reszta ruszyła za nami, a Jack trzymał się blisko mnie. Yeti spoglądały na mnie zaciekawione. W końcu doszliśmy do wielkiego globusa, na którym paliły się małe światełka.

- Widzisz? – zaczął Mikołaj. – Te światełka to dzieci, które w nas wierzą. Naszym zadaniem jest je chronić. Wczoraj Księżyc wybrał cię na nową strażniczkę. Od teraz razem z nami będziesz strzegła dzieci przed Mrokiem.

- Zaraz, zaraz, chwilunia! Księżyc? Masz na myśli naturalną satelitę, ciało niebieskie? I kto to Mrok?

- Księżyc był pierwszy. – wyjaśniła Zębuszka. – To on nas zawsze wybiera nowego strażnika, gdy zbliża się zło.

- Chyba muszę zacząć wkuwać astronomię, bo jakoś sobie tego nie przypominam. – mruknęłam. – A Mrok?

- Mrok jest księciem koszmarów. – mruknął znudzony Aster. – Sprawia, że dzieci się boją i przestają w nas wierzyć. Pięć lat temu go pokonaliśmy, ale wrócił.

Moja głowa... Za dużo informacji, za dużo!

- Ale jaką rolę ja mam w tym pełnić?!

Strażnicy spojrzeli po sobie.

- Nikt tak do końca nie wie. – odpowiedział North. – Jesteś śmiertelniczką. Gdybyś miała chociaż moc, jak Jack, to wtedy rozumiem, ale tak?

- Jednak skoro Księżyc ją wybrał to znaczy, że takie jest jej przeznaczenie. – wtrącił Jack. – Pamiętacie jak było ze mną?

Piasek pokazał jakieś znaki nad głową. Nie rozumiałam go ani trochę. Spróbujmy poukładać to sobie w głowie... Zostałam strażniczką. Wybrał mnie Księżyc. Mam chronić dzieci przed Mrokiem. Czyli... te wszystkie bajki były prawdą? Spojrzałam na Jacka. Jeśli to nie jest sen, to mam szanse przeżyć największą, najcudowniejszą przygodę w życiu! Nagle Jack również na mnie spojrzał. Szybko odwróciłam wzrok czując rumieniec na policzkach.

- No i co ty na to? – spytał North. – Zgadzasz się?

Chwilę się zamyśliłam. W sumie to, co mi szkodzi? Po śmierci rodziców stworzyłam sobie własny świat, bo tylko w nim czułam się bezpiecznie. Tymczasem ten świat naprawdę istnieje!

- Tak. – odpowiedziałam. - Czemu nie?


Serce z lodu [zawieszone - napisane od nowa w ,,It's just a dream"]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz