Rozdział 16 - O nie...

2.5K 224 66
                                    

Dedykacja dla:

- Pyzunia

- karola3502

- xxciasteczkowaxx

- KarolinaGubczyk

- Arteemidaa

- GabrielaJuszczak

- 5power

- Juliakwiatowska

- Amy4382

- rosalie_bloom

- KlaraPytlakowska

- Teenage_Dritbag

- LenBanan

I oczywiście - Ciasteks


Gdy się obudziłam, jasne smugi światła wpadały przez okno do mojego pokoju, oświetlając szare ściany. Zerknęłam na zegarek. Za dwadzieścia dwunasta. Jęknęłam. Dziś był piątek. Powinnam być już dawno w szkole, ale nie miałam siły się podnieść. Łóżko było takie mięciutkie, cieplutkie, wygodniutkie... Po prostu marzenie. Jak ja się w nim w ogóle znalazłam? Przeciągnęłam się i położyłam na plecach. Wbiłam wzrok w sufit, po czym zalała mnie fala wspomnieć z nocy. Mrok wykorzystał Cartera, żeby dopaść strażników. Prawie udało mu się wczoraj zabić Jacka, ale mu przeszkodziłam. Był wściekły. Mało brakowało, a wróciłabym z misji martwa. Czemu jeszcze żyje? Bo ocalił mnie pomocnik Czarnego Pana. Pożar. Kim on był? Dlaczego mnie uratował? Dlaczego?! To wszystko stało się bardzo skomplikowane. Odkąd poznałam Jacka, moje życie przewróciło się do góry nogami. Nagle zdałam sobie sprawę, że minęło dopiero pięć dni... Wydawało mi się, jakby minęły całe wieki. Czułam się starsza, mądrzejsza i dojrzalsza, niż przed zostaniem strażniczką. Tak wiele się zmieniło... Moje rozmyślania przerwał mi dźwięk telefonu. W pokoju rozbrzmiała jedna z moich ulubionych piosenek. Kiwając rytmicznie głową odebrałam:

- Halo?

Ktoś z ulgą wypuścił powietrze. Po chwili w słuchawce usłyszałam krzyk:

- Amy czy ty oszalałaś?! Wiesz jak się martwiłem?! Dzwoniłem chyba z tysiąc razy, a ty nie dałaś żadnego znaku życia! Już miałem dzwonić na policję!

- Tayler spokojnie! – byłam autentycznie zdziwiona jego wybuchem złości. Zawsze widziałam go uśmiechniętego i pałającego ciepłem. – Po prostu spałam! Widocznie mam bardzo mocny sen. Przepraszam!

Chwila ciszy. Nawet na odległość wyczuwałam jego złość. Mogłam sobie wyobrazić twarz rudowłosego, wykrzywioną gniewem

- Nigdy więcej mi tak nie rób. – szepnął wreszcie. – Błagam cię. Przez ciebie dostanę zawału, kobieto.

Słysząc jego naburmuszony głos, roześmiałam się. Tayler działał na mnie jak lekarstwo. Lekarstwo, które odpędza złe samopoczucie i natrętne myśli.

- To takie śmieszne?! – prychnął rudowłosy.

- Prze... prze... przepraszam. – wyjąkałam między przerwami w śmiechu.

Tayler prychnął, ale wyraźnie się rozluźnił.

- Mogę do ciebie wpaść po szkole? – spytał. – Przy okazji cię uduszę za takie straszenie mnie.

Z trudem powstrzymałam się przed kolejnym atakiem śmiechu.

- Spoko. I kup pizzę! Oddam ci potem kasę.

- Pizza jest dla grzecznych dziewczynek, Amalie. A ty, swoim zachowaniem, zasłużyłaś na rózgę pod choinkę. Dziś, własnoręczne, wysyłam list do Świętego Mikołaja ze skargą na ciebie.

Serce z lodu [zawieszone - napisane od nowa w ,,It's just a dream"]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz