Ain't It Fun

4.7K 405 77
                                    

Loki, najciszej jak tylko umiał, już dobre dwadzieścia minut zwiedzał Stark Tower i jak do tej pory udało mu się zlokalizować tylko cztery z wielu sypialni i dwie łazienki, nie mówiąc już o eksploracji pozostałych pięter. 

Bóg chodził od okna do okna i patrzył z góry na Nowy York, kiedy dotarło do niego, że nikt nie uświadomił go, który, i czy w ogóle jakikolwiek, pokój został dla niego przeznaczony.
Przez krótką chwilę, Loki chciał wrócić do wielkiego salonu i zapytać o informację któregoś z tam zgromadzonych, potem jednak, doszedł do wniosku, że to w końcu rezydencja Starka i to właśnie jego powinien poprosić o zakwaterowanie.

Nie żeby robił to celowo, żeby tylko zobaczyć się z wynalazcą, a gdzie tam.

Książę Asgardu skierował swoje powolne kroki ku windzie, mając nadzieję, że to co udało mu się podsłuchać o lokalizacji laboratorium Anthonego było prawdą.

Niewielką chwilę później metalowe drzwi się rozwarły, a na ledowym wyświetlaczu raziła w oczy niebieska liczba -2.

Loki niepewnie przestąpił próg do skąpanego w półmroku pomieszczenia, którego jedyny jasny punkt stanowiła lampka ustawiona na odległym biurku, a ciemnowłosy uznał, że to dobry punkt odniesienia i tam postanowił skierować swoje kroki.

Kiedy tylko znalazł się przy szarym meblu, uderzył go intensywny zapach alkoholu połączonego ze smarem, którego aż dziw, że nie poczuł wcześniej. Nigdzie nie było jednak Starka, a Loki zaczynał obawiać się, że Człowiek Ze Stali zaraz wypadnie z jakiegoś zacienionego kąta i zdzieli go w czaszkę kluczem francuskim albo rękojeścią jakiegoś gigantycznego wkrętaka. Może i był bogiem, ale uderzenia mechaniczne bolały go tak samo jak śmiertelników, a wielki guz z tyłu głowy raczej nie był na liście rzeczy pożądanych. 
Loki tracił już nadzieję na kontakt ze Starkiem, kiedy nagle usłyszał jego głos dobiegający z ciemności. 

- Bannnnnneeer, czy to ty? - Mętny głos Anthonego uderzył w bóstwo.

- Stark, co ty ze sobą zrobiłeś? - Ciemnowłosy rzucił swoją uwagę od niechcenia i przez ramię, w trzech krokach znajdując się przy fotelu, na którym prawie leżał Stark, a którego wcześniej nie zauważył.
Wynalazca wyglądał jak uosobienie nieszczęścia z prawie pustą butelką po alkoholu w jednej ręce, włosami rozczochranymi jeszcze bardziej niż zawsze i na wpół zamkniętymi, zamglonymi oczami.
Zanim Człowiek Ze Stali załapał, że ktoś nad nim stoi minęła spora chwila i Loki zaczynał mieć wątpliwości czy Anthony nadal żyje.

- Rogasiu? - Bóstwo westchnęło na to określenie, ale postanowiło nie komentować. - Czy to ty?

- A jak sądzisz, Stark?

- Sądzę, że nie wiem co ty tutaj tak właściwie robisz.

Tony, nie do końca panując nad swoim ciałem i walcząc z okrutnie wredną grawitacją spróbował wstać. Nie zawsze jednak w życiu bywa lekko i przyjemnie, procenty wygrywały z każdym, niezależnie od budżetu czy pozycji i właśnie zostało mu to boleśnie przypomniane. 

Ku ogólnemu zadowoleniu, po walce z siłami wyższymi Starkowi udało się dźwignąć na łokcie, a potem wstać do pozycji prostej, urozmaiconej tylko ręką zaciśniętą na brzegu blatu.

- No więc, co ty tutaj właściwie robisz? - Powtórzył Tony z naciskiem, mimo, że wyartykułowanie tego zdania kosztowało go sporo skupienia i samozaparcia. Otuchy dodało mu też to, że kiedy był prawie na poziomie wzroku Lokiego, nie czuł się już tak bardzo mały i bezbronny. Swoją drogą, wynalazca był z siebie dumny, bo przewrócenie się o własne nogi w towarzystwie Laufeysona raczej byłoby dość krępujące i żałosne, zważywszy, że bóstwo zapewne należało do tych, którzy lubią wypomnieć tego typu sytuacje od czasu do czasu.

- Szukałem cię. - Odparł luźno wyższy mężczyzna przy okazji z rosnącym rozbawieniem obserwując powolnie myślącego Starka, któremu jakby zatarł się jakiś trybik w mózgu.

- A to ci niespodzianka. - Prychnął tamten w odpowiedzi, schylając się przy okazji do swojej życiodajnej lodówki i wyciągając z niej półtoralitrową butelkę wody, która jako jedyna mogła teraz ocalić jego nędzną duszę utopioną w wiadrze whisky. - A może coś konkretniej? Wiesz, to w końcu moja wieża, więc to nie dziwne, że szukałeś mnie akurat w niej, chociaż to dziwne, że tu jesteś, ale to nie moja wina i wiesz co, nadal nie wiem czemu się na to godzę, serio, przecież to niedorzeczne. Boże, dopomóż, nie, nie ty, ty jesteś tylko bożek, więc sobie daruj.

- STARK! - Podniesiony głos Lokiego przerwał bezsensowny słowotok, w który wpadł ww Stark. - Daruj mi tej pasjonującej przemowy, bo bełkoczesz jak stary pijak. - Tutaj Tony znowu ostentacyjnie prychnął, a bóstwo uznało, że to dobry moment, żeby przejść do meritum sprawy. - Chciałem tylko dowiedzieć się, który pokój mogę zająć.

- Am, okej, weź który ci się podoba. Byle nie któryś z zajętych, bo Nat byłaby w stanie urwać ci głowę przy kostkach za wstąpienie na jej terytorium. - Książę Asgardu potrzebował chwili, żeby przetrawić tą nagłą zmianę w postawie Anthonego, a potem uświadomić sobie, że powinien sam sobie zarządzić taktyczny odwrót.

Loki ostatni raz spojrzał na Starka mając nadzieję napotkać jego spojrzenie, nie dane mu było jednak spełnienie prośby, bo miliarder opadł na obrotowy fotel przy biurku i podtrzymywał sobie głowę na dłoniach, wyglądając przy tym jakby chciał wyrwać sobie z głowy wszystkie włosy.  

Bóg z nieszczęśliwą miną ostatni raz spojrzał na laboratorium, zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek będzie dane mu zobaczyć je bez komentarzy Anthonego dającego do zrozumienia, że powinien się wynosić, a potem, kolejny już raz tego dnia, przekroczył próg windy i udał się na naste piętro.

Pierwszym co zastał po otwarciu się metalowych drzwi, był kot imieniem Kot uważnie obserwujący cały hall. Loki postanowił, że musi jakoś nazwać to nieszczęsne zwierze, bo nie godziło się, żeby tak piękne stworzenie nie miało nawet własnego imienia.

Niespełna piętnaście minut później, Książę Asgardu leżał już na wielkim łóżku w upatrzonym przez siebie pokoju, a kot-jeszcze-bez-imienia rozłożył się koło niego i momentalnie zasnął.

Początkowo bóg nie chciał przyjmować do swojego tymczasowego azylu jakiegoś tam futrzaka, zwierzę jednak chodziło za nim krok w krok kiedy szukał odpowiedniej dla siebie sypialni, a potem, kiedy zatrzasnął mu drzwi przed nosem, zaczęło natarczywie napierać na drzwi dając Lokiemu do zrozumienia, że albo je wpuści, albo może pomarzyć o spokoju.

Gdyby jeszcze chociaż tydzień wcześniej ktokolwiek powiedział mu, że za kilka dni będzie spokojnie leżał w swojej-prawie-własnej sypialni w wieży Anthonego Starka, z którym przed chwilą rozmawiał w jego laboratorium, a jeszcze jakiś czas wcześniej drużyna Avengers zaproponuje mu oglądanie razem filmu, pomyślałby, że rozmówca albo robi sobie z niego niezbyt śmieszny żart, albo że postradał zmysły. 

___

Przepraszam, że tyle to wszystko trwa, ale to jednak bloodflood jest tu głównym opowiadaniem i na nim bardziej się skupiam, a w międzyczasie zaktualizowałam je o dwa rozdziały (p.s. polecam zajrzeć).

Nie znaczy to jednak, że Dark Star totalnie schodzi na dalszy plan i nie mam w planach go kontynuować. Onienie.

Kolejny już raz muszę przeprosić za czas oczekiwania, ale tak to już u mnie jest, trzeba dużo cierpliwości dla mojej osoby.

Cheers.

dark star || frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz