Lose It

4.4K 378 210
                                    

Tego dnia Loki ewidentnie nie miał ochoty na jakąkolwiek integrację społeczną, dlatego korzystając z nieobecności Starka i Nataszy, mając nadzieję że nikt nie będzie oczekiwał od niego raczej nic, zaszył się w pokoju z nordycką mitologią, mając w planie przybliżyć samemu sobie obraz Asgardu oczyma śmiertelników. Przebrnął już przez rozdziały o Tyrze, Freji i właśnie miał zaczynać akapit o swoich własnych, teoretycznych miłosnych podbojach i ich owocach, kiedy jego uwagę zwróciło zdecydowane zbyt głośne trzaśnięcie drzwiami.

I naprawdę wszystko byłoby okej, gdyby niespodziewanym gościem nie okazał się cholerny Anthony Stark.

Przecież jego w ogóle nie powinno być w wieży, prawda? Żeby potwierdzić swoją teorię bóg ukradkiem spojrzał w stronę zegarka stojącego na szafce nocnej. Migające cyferki bardzo wyraźnie i ostentacyjnie dały mu do zrozumienia, że jest dwudziesta druga osiemnaście i wynalazca faktycznie mógł już wrócić do jakby nie patrzeć, swojego własnego domu.

Cholera.

***

Tony ani nie zniechęcony, ani też nie zachęcony wolnym krokiem doczłapał się do fotela stojącego niedaleko łóżka i niewiele myśląc zwalił się na niego jakby ważył co najmniej trzykrotnie więcej niż miał w dokumentacji medycznej SHIELDU, której skompletowanie wymusił na nim Fury dokładnie tego samego dnia, którego obudził się po kilkudniowej nieobecności i pierwszym co go spotkało po powrocie do żywych był ekstremalnie długi wywód o tym, że nawet nie znają jego grupy krwi i wszystko komplikuje się przez jego własną nieodpowiedzialność. Tak, stary, kochany Nick.

Kiedy tylko Tony oderwał się od nachalnego wspomnienia, uświadomił sobie że nadal nie udzielił odpowiedzi na pytanie Lokiego, dlatego po chwili zawahania zwrócił na niego oczy i dopiero kiedy dotarło do niego, że zobaczył i nadal widzi autentyczne zaciekawienie w oczach boga, podświadomie postanowił jednak nawiązać konwersację.

- Musimy pogadać... Loki. - W odpowiedzi bóg tylko prawie niezauważalnie skinął głową i nadal wyczekująco patrzył na wynalazcę i, oczywiście według Tonego, wyglądał zupełnie jak zaciekawiony dzieciak, wolał jednak nie uzewnętrzniać się ze swoją refleksją tylko dla swojego własnego zdrowia i ewentualnie życia. - No więc, tak myślałem, nie wiem czy może masz podobnie czy nie, ale mam nadzieję, że się zrozumiemy.. - W tym momencie Loki zanotował sobie, że Stark po alkoholu niesamowicie plącze się w słowach, o czym dawał mu właśnie świadectwo już dokładnie drugi raz od pojawienia się Asgardczyka w Midgardzie. - Bo wiesz, co ty na to, żebyśmy spróbowali się może.. no nie wiem, zaprzyjaźnić? Nie, zaprzyjaźnić to chyba może zbyt mocne słowo, zakol...

- Zgadzam się. - Laufeyson bez zastanowienia i chyba zbyt agresywnie wtrącił mu się w środek zdania, słowa, ewentualnie nawet sylaby. - Zgadzam się, Stark. - Dodał po chwili nieco łagodniej, widząc skonfundowany wyraz twarzy Anthonego, który mimo wszystko nie takiego obrotu sprawy się spodziewał.

Nie żeby wielki głaz właśnie nie spadł mu z serca gdzieś na samo dno Rowu Mariańskiego.

***

W tym samym momencie w kuchni Clint i Natasha, którzy właśnie skończyli nadrabiać odpuszczony popołudniowy trening ze zmęczeniem opadli na dwa barowe stołki i popijając truskawkowe szejki(?) wdali się między sobą w bardzo budującą, poważną i zdecydowanie dorosłą konwersację.

- Jak myślisz, ile czasu im zajmie zakopanie topora wojennego - Tu Clint sugestywnie zafalował brwiami - i padnięcie sobie w ramiona?

- Masz na myśli padnięcie sobie w ramiona jak przyjaciółki oglądające badziewny melodramat czy to drugie padnięcie sobie w ramiona? - Nat zgrabnie odparła pytaniem na pytanie.

dark star || frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz