Real

2.5K 273 23
                                    

Ostre światło żarówek jarzeniowych był pierwszym, co uderzyło w Lokiego, kiedy ten spróbował chociaż rozkleić ociężałe powieki.
Jeśli szczerze postawił się w zaistniałej sytuacji - nie miał najmniejszego cholernego pojęcia co się stało w bazie Hydry.
Wspomnienia urywały mu się w momencie, w którym jego królewskie cztery litery boleśnie uderzyły o trwardy beton, a potem była już tylko ciemność.
Fakt faktem kojarzył, że gdzieś w okolicy pojawił zię Kapitan Ameryka, Bucky Barnes był przyszpilony do krzesła (i prawdopodobnie został uwolniony w momencie, w którym stracił przytomność), a przy okazji wydawało mu się, że Anthony przyszedł po niego jako uosobienie wybawienia, zesłanego mu przez przeznaczenie albo opatrzność.

- Rogasiu? - Tok myślowy Laufeysona został przerwany przez szorstki głos, za którym tak tęsknił w ostatnim czasie. Zaryzykował przy okazji kolejną próbę otwarcia oczu, i tym razem poszło mu zdecydowanie lepiej, pomimo że nadal musiał mrużyć powieki w starciu ze światłem i chyba Stark musiał zauważyć jego problem, bo zaraz w eterze rozległo się; - Jarvis, przygaś światło jeśli łaska.

Loki nie mógł powstrzymać małego uśmieszku cisnącego się na usta po usłyszeniu Anthonego w pełnej krasie po tym wszystkim co go spotkało. Przy okazji też uderzyła go myśl, że skoro w otoczeniu jest Jarvis, na pewno nie są już w bunkrze, a wysoce prawdopodobne było wręcz, że znowu znajdował się w Stark Tower, swoim przymusowym domu przez ostatnie tygodnie.
Wbrew woli westchnął z ulgą i w końcu spojrzał na Starka.
Mężczyzna nie zmienił się wiele od ich ostatniego spotkania, chociaż Lokiemu wydało się, że na skroniach pojawiło mu się troche więcej siwizny, a zmarszczki wokół oczu nieznacznie pogłębiły.
Kiedy jednak skonfrontował te drobne uszczerbki w wyglądzie Anthonyego z tym, jak ciepłym i zmartwionym wzrokiem na niego patrzył, wszystkie niedoskonałości jakby zniknęły. Obrazu dopełniło jeszcze ciche pytanie, o dużo szerszym znaczeniu, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać;

- Jak się czujesz?

- Nie mam pojęcia. - Odpowiedział szczerze głosem zachrypniętym od nieużywania. A potem pod wpływem nietypowego impulsu dodał; - Po prostu mnie przytul.

I Tony tak też zrobił, nachylając się do niego i delikatnie przyciągając do siebie, jakby bał się, że każdy nieostrożny ruch może zrobić mu krzywdę albo sprawić ból. Prawdę mówiąc niezbyt rozmijało się to z prawdą, ale Stark nie mógł zobaczyć mimowolnie boleśnie wygiętych warg Psotnika.

--------
Jak się jednak okazało, pomimo poważnego osłabienia i wycieńczenia, Lokiemu fizycznie nic nie było, a jego stan był nawet bardziej niż stabilny.
(Nie można było powiedzieć tego samego o kondycji mentalnej boga, tym jednak Anthony obiecał zająć się później.) Wraz z magią do Laufeysona wróciły też zdolności samoleczenia, dlatego już po kilku godzinach zmuszony przez Natashę do owinięcia się różowym kocem i przyjęcia parującego kubka, siedział w salonie wspólnym Avengersów zupełnie jakby porwanie nie miało miejsca.
Nic jednak nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek chciał rozpocząć temat tego, co się stało, dlatego Loki niepewnie rozglądając się po salonie spokojnie zaczął od pytania, które wydało mu się całkiem proste, a odpowiedź nieskomplikowana.

- Ile czasu spałem? - Słowa jednak zawisły w powietrzu, aż w końcu melodyjny głos Natashy przeciął ciszę jak nóż.

- Trzy tygodnie. - Zobaczyła jednak jego uniesione w wyrazie zdziwienia brwi i kontynuowała; - Szczerze? Sądziliśmy, że już się nie obudzisz, ale po dwóch dniach nagle wpadł tu Thor przy okazji tłukąc czrery okna w salonie i oznajmił, że natychmiast musi się z tobą zobaczyć. Potem zamknął się z tobą w pokoju i zabronił komukolwiek wchodzić, a kiedy wyszedł po prawie godzinie, w końcu przestał wyglądać jakby chciał nas wszystkich zamordować i oznajmił, że przeżyjesz, ale mamy dać ci "tyle czasu ile będzie trzeba". A potem poetycko zarzucił włosami i peleryną i znowu zniknął. Uprzedzając twoje kolejne pytanie - nie widzieliśmy go od tamtego czasu. - Na jej wywód skinął tylko głową, po kolei przyswajając informacje i ważąc w głowie, które z pytań zadać jako następne, w końcu jednak zdecydował się na jedno z nich i znowu się odezwał.

- Co z Barnesem?

- Lepiej. - Lakonicznie odpowiedział mu Tony, domyślając się jednak, że aż tak zwięzła odpowiedź nie jest tym, czego oczekuje Laufeyson, bez większego namawiania zdecydował się kontynuować. - Kiedy twoje czary mary przestały działać, Bucky zaczął rzucać się jak zwierze zapędzone w róg, ale na nasze szczęście był niemal tak osłabiony jak ty, dlatego Steveowi, Samowi i Clintowi udało się go ogłuszyć. Teraz siedzi w opancerzonym pokoju, a Cap próbuje przeprowadzać na nim ponowne procesy socjalizacyjne i wbrew wszelkim oczekiwaniom, idzie mu całkiem nieźle, a Barnes powoli zaczyna nawet prowadzić z nim spokojne rozmowy na ludzkim poziomie. Nie oszukujemy się jednak, mocno mu tam dokopali i prawdopodobnie troche to potrwa, zanim zdołamy go uspokoić na tyle, żeby puścić go samopas po mieście.

Siedzieli w salonie jeszcze dobre kilka godzin, a Loki zadawał pytanie po pytaniu, ze szczegółami wydobywając z obecnych w salonie Tonyego, Natashy i troche mniej aktywnego w konwersacji Clinta informacje o wszystkich dostępnych detalach i szczegółach.
Dowiedział się między innymi, że jego główny oprawca i wszyscy jego podwładni aktualnie przechodzą niezbyt przyjemny proces przesłuchiwania prowadzony przez agentów Nicka Furyego. Inni jego ludzie przeszukali też bazę Hydry, a dzięki znalezionym tam planom i mapom, byli w stanie chociaż w przybliżeniu określić położenie pozostałych aktywnych siedzib organizacji. Oczywistym był też fakt, że na tą chwilę, dopinali wszystkie operacje na ostatni guzik, a ich wykonanie było kwestią dosłownie kilku dni.
Pod koniec tego ich dziwnego posiedzenia Tony poprosił Jarvisa o zawołanie doktora Bannera do salonu, aby tamten wyjaśnił Lokiemu czego już udało mu się dowiedzieć odnośnie wstrzykiwanych bogu chemikaliów. Fakt faktem, nie było tego jakoś bardzo wiele, ale doktor już ustalił na które obszary mózgu oddziaływały toksyny i był coraz bliżej ustalenia składu substancji.
Gdyby Laufeyson powiedział, że nie nurtuje go, czym śmiertelnicy zdołali go powalić i ogłuszyć, byłby wierutnym kłamcą, a za takiego zdecydowanie nie chciał uchodzić pomimo powszechnej opinii krążącej po świecie.

Kiedy za oknem słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, a Loki poczuł, że dociera do niego zmęczenie i ewidentnie nadal nie jest w pełni sił, podziękował rudowłosej agentce i Hawkeyeowi za informacje, a potem powolnym krokiem czekając aż Anthony do niego dołączy skierował się do drzwi.
Nie udało mu się jednak dotrzeć do miejsca przeznaczenia, bo po drodze został zamknięty w niedźwiedzim uścisku i nawet nie musiał się zastanawiać, kto przybył, kiedy usłyszał gromkie;

- Witaj, bracie mój!

_______
Mówiąc szczerze nie mam pojęcia co mnie naszło, ale napisałam ten rozdział dosłownie na raz i nie wiem jak to się prezentuje całościowo.

Kocham was wszystkich za komentarze i gwiazdki pod poprzednimi częściami.
See ya.

[Pisane na telefonie i opublikowane bez jakiegokolwiek sprawdzenia, kiedy wrócę do domu i będę mieć dostęp do komputera będę poprawiać ewentualne potknięcia.]

dark star || frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz