Za oknami słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, a na niebo wstąpiły burzowe chmury, nie robiąc sobie zupełnie nic z faktu, że była prawie połowa czerwca i słońce powinno wieść pogodowy prym. Loki, jak można się było po nim spodziewać, zdecydowanie nie był fanem upałów, dlatego wręcz ucieszył się na ten niespodziewany chłód i niewiele myśląc, uznał, że to idealna pora na spacer wzdłuż plaży.
Anthonyemu, który jakiś czas wcześniej niespodziewanie wtargnął do pokoju Lokiego udało się niedawno zasnąć, a Laufeyson, patrząc na jego zmęczoną twarz uznał, że nie warto budzić wynalazcy tylko żeby zawiadomić go o wyjściu na spacer. Zamiast tego, Loki zostawił mu kartkę, że poszedł się przejść, niedługo wróci i inne tego typu frazesy, mające na celu ni mniej ni więcej tylko uspokojenie odbiorcy. Tony, przynajmniej w jego mniemaniu, miał na głowie już i tak zbyt wiele zmartwień i spraw, które nie dawały mu spokoju.
Swoją drogą, Laufeysona zdziwił wyraz twarzy wynalazcy kiedy ten wpadł do jego pokoju, bo zawierał w sobie coś pomiędzy irytacją, zmartwieniem i ciekawością, a on przecież tylko siedział u siebie i czytał książkę, a kota wyrzucił za drzwi bo dzisiaj nie miał cierpliwości dla jego natarczywego darcia zasłon. Zanim jednak zdążył porozmawiać z Tonym o nadinterpretacji, ten padł twarzą w stertę poduszek ustawioną na jego łóżku, a Loki uznał, że to chyba ten moment, w którym powinien po prostu go przytulić i o nic nie pytać.
Tak też zrobił.
Teraz jednak, jakiś czas później kiedy Stark był gdzieś w fazie głębokiego snu, Laufeyson postanowił wrócić do swoich spacerowych planów.
Bóg zgodnie z nakazem Natashy, przypiął do paska lokalizator i narzucił na ramiona upodobaną sobie jakiś czas wcześniej skórzaną kurtkę, a potem najciszej jak tylko mógł, zamknął za sobą drzwi od pokoju, w którym nadal spał Tony.
Kiedy Loki był już blisko windy i prawie sam sobie pogratulował niespotkania nikogo na drodze, za jego plecami ktoś odezwał się szorstkim, ale przyjemnym dla ucha głosem;
- Gdzie idziesz?
Loki niechętnie obrócił się na pięcie i zobaczył przed sobą obiekt ich ostatnich zmartwień i pośredni powód załamania Anthonego, niejakiego Buckyego.
- Przepraszam bardzo, ale czy mówisz do mnie? - Laufeyson postanowił mimo wszystko upewnić się, że nie ma halucynacji albo czegoś w tym rodzaju.
- A widzisz tu kogoś innego? - Rysy Jamesa na chwilę stężały, a Loki zdążył się przestraszyć, że być może przekroczył cienką linię cierpliwości Zimowego Żołnierza. Nie minęła jednak dłuższa chwila, a stojący naprzeciw niego mężczyzna znowu się rozluźnił. Laufeyson mógł przysiąc, że przez kilka krótkich sekund zauważył w jego oczach błysk, najpewniej taki sam jaki można było zobaczyć w nich jeszcze przed wojną.
- Niespecjalnie. Ale jeśli nadal cię to interesuje, to idę na spacer. - Loki zdecydował się w końcu na odpowiedź, stwierdzając przy okazji, że nie ma co wikłać się w kłamstwo przy takiej sytuacji. Nie spodziewał się jednak, że zamiast przytaknięcia, dostanie pytanie.
- Myślisz, że mógłbym pójść z tobą? - Barnes, pomimo szorstkiego głosu i ogólnej aparycji rasowego mordercy, według boga zabrzmiał zupełnie jak dziecko proszące matkę o przejażdżkę na kolejce górskiej.
- Jasne, czemu nie. - Odpowiedział tylko i ruszył do windy, no bo, cholera, co innego mógł zrobić?
Kiedy metalowe drzwi rozsunęły się na parterze, Loki, uprzednio upewniając się, że Bucky na niego nie patrzy, szybko napisał wiadomość do Natashy, mając cichą nadzieję, że zabranie Zimowego Żołnierza na przyjacielski spacer wzdłuż plaży nie może skończyć się przecież aż tak źle.

CZYTASZ
dark star || frostiron
FanfictionCo jeśli pobyt Lokiego w Asgardzkim więzieniu niespodziewanie się skróci, a Tony Stark i jego radosna kompania superbohaterów z dziecięcych marzeń wpadnie w sam środek tego bajzlu? Na horyzoncie przy okazji pojawi się ktoś z przeszłości, a sprawy je...