Bravado

4.4K 410 73
                                    

Tony spodziewał się w swoim życiu wielu rzeczy.

Naprawdę wielu.

Na przykład kolejnego najazdu kosmitów, Coulsona mówiącego, że nowym członkiem ich drużyny zostaje Batman, albo tragicznej wiadomości, że jego ulubiona burgerownia splajtowała, nie spodziewał się jednak kiedykolwiek zobaczyć Lokiego w stanie, w którym znajdował się właśnie tutaj i właśnie teraz, w jego własnej, nie do końca prywatnej rezydencji.

Bóg miał na sobie czarne spodnie od dresu i bluzkę z długim rękawem. Koloru górnej części garderoby Tony nie mógł do końca określić, bo mimo całej swojej męskości zdawał sobie sprawę, że nazwać ją po prostu zieloną, musiałoby być dość istotną profanacją.

Nie dres jednak wywołał największe zdziwienie w Starku (chociaż prawdę mówiąc, zobaczyć Lokiego bez tej całej czarnej skóry na sobie, było dość ciekawą odmianą, która jeszcze nie dotarła do jego mózgu, nadal pozbawionego kofeinowego wspomagania). Głównie zdziwiła go twarz i jej otoczenie.

Pod oczami, które mimo, że już przestały być zapuchnięte, Loki miał dość istotne sińce, w ciekawie fioletowym kolorze, nie wyglądało to jednak jakby się nie wyspał, tylko jakby tak już po prostu miał. Z tego co wiedział Tony, wyglądał podobnie kiedy ktoś próbował odstawić go od kawy na czas dłuższy niż dwanaście godzin.

Parę centymetrów niżej, w samym centrum policzków, Człowiek Ze Stali mógł zobaczyć delikatny, już uciekający gdzieś daleko rumieniec, świadczący o wziętym niedawno gorącym prysznicu.

Fakt ten potwierdzały też czarne włosy rozsypane w nieładzie na ramionach, z których końców powoli kapały krople wody, opadając przy okazji na czoło, wyglądały jakby ktoś zbyt długo ich nie przycinał.

Gdyby nie ostry dźwięk oznajmiający, że jego czarna miłość właśnie został skończona, Tony pewnie dłużej ostentacyjnie gapiłby się na Lokiego, nie zważając na karcący wzrok tego drugiego. Chwilę później dotarło do niego jednak, że poprzedniego wieczora, ewentualnie nocy, raczej zbłaźnił się przed Laufesonem, dlatego żeby uniknąć niepotrzebnych wyrzutów sumienia, postanowił chociaż spróbować nawiązać konwersację, z tym milczącym i groźnie nieprzystępnym bóstwem na kofeinowym zjeździe.

Swoją drogą, skąd Loki miał dresy, które jako udało mu się zidentyfikować jako Nike?

- Jak się spało, Rogasiu? - Pomimo wszystko samo w sobie imię przybysza nie chciało przejść Tonyemu przez gardło.

- Świetnie, dzięki że pytasz, Stark. - Rzucił tamten przez ramię i jakby od niechcenia podszedł do już wolnego ekspresu.

Loki z miną znawcy przez chwilę patrzył na urządzenie z masą przycisków, tylko po to, żeby dojść do wniosku, że nie ma najmniejszego pojęcia jak chociażby włączyć tajemniczą maszynę tworzącą życiodajny ekstrakt. Nie był pewny, czy w Asgardzie korzystali z takich samych urządzeń, wiedział jednak, że nigdy nie widział czegoś podobnego na oczy, a nawet jeśli w jego przybranej ojczyźnie używali tego typu automatów, służba zawsze wypełniała za niego zadanie pozyskania kofeiny.

Gdyby nie zżerająca go od środka duma, Laufeyson pewnie poprosiłby Anthonyego o pomoc, nie leżało jednak w jego naturze prosić o pomoc kogokolwiek, a już szczególnie, jeśli tym kimś miał być jakiś głupi Midgardczyk.

- Masz jakiś problem z ekspresem? - Po pokoju potoczył się niechciany przez niego w tym momencie głos Starka, w którym zlokalizowana była taka ilość ironii, że Loki mimowolnie zaczynał być pod wrażeniem Starka.

Nie żeby te nachalnie śniące mu się oczy nie miały w tym swojego udziału.

***

Dokładnie tydzień później, po usilnym i dość skomplikowanym procesie przekonania Lokiego do możliwości wytłumaczenia mu działania ekspresu, tostera i suszarki do włosów, Tony postanowił, że to koniec bawienia się w nianię dla zbłąkanych bogów i unikając wzroku kogokolwiek, zaszył się w pracowni, dając upust wszystkim sprzecznym emocjom zgromadzonym gdzieś z tyłu głowy przez cały ten dłużący się czas.

Jeśli miał być sam ze sobą szczery, nadal nie był przekonany co do słuszności stanu osobowego Stark Tower. Fakt faktem, Loki zachowywał się nad wyraz spokojnie, od czasu do czasu racząc tylko kogoś jakąś kąśliwą uwagą o niższości ludzkiej rasy, albo spojrzeniem, którym można by z powodzeniem zamrozić samo centrum piekła.

Największym szokiem dla Starka były jednak ukradkowo nawiązywane konwersacje Lokiego z Nataszą, które bóg i zabójczyni prowadzili coraz częściej. Tony nie wiedział o czym rozmawiają i nie miał też pewności, czy na tej wiedzy jakoś bardzo mu zależy, w końcu, czy psychiczne bóstwo i rosyjski superszpieg będą rozmawiać o tęczach i jednorożcach? Szczerze wątpił. Nie tematyka była jednak istotna, a sam fakt rozmów, które zaczynały wyglądać jak spotkania przyjaciółek od serca i Tony zaczynał powoli niepokoić się o Wdowę.

Stark przy okazji zaczynał się zastanawiać, czy to z nim jest coś nie tak, czy może jednak cała reszta Avengers znajduje się pod jakąś zmyślną kontrolą umysłu, w końcu, cholera, pomimo, że wszyscy nadal krzywo patrzyli na Lokiego, a on nie tolerował w swoim bliskim otoczeniu nikogo poza Romanoff, jakim pieprzonym cudem było możliwe, że nadal nikt nikogo nie zabił, a Steve nawet raz zapytał Laufeysona czy chce z nimi pooglądać X Factora? Ten oczywiście, spojrzał na niego jak na kosmitę i taktycznie wycofał się do swojego pokoju, wołając przedtem kota, którego z Kota zdążył przechrzcić na Oriona, uznając, że to odpowiednie imię i od tamtego czasu uparcie wołając w ten sposób na futrzaka. Ku ogólnemu niezadowoleniu głownie ze strony Clinta, zwierzak jakby od razu nauczył się reagować na nowy alias i biegał wszędzie za Lokim, zupełnie tak jakby to on zajmował się nim od kiedy tylko przybył do wieży.

Barton był jawnie urażony, postanowił jednak nie ranić swojej męskiej dumy i nie toczyć z Laufeysonem wojny domowej z powodu kota.

Chociaż, szczerze mówiąc, mógłby i nie czułby się z tym w jakikolwiek sposób źle.


Kolejne trzy dni później, kiedy Tony znalazł w salonie Nataszę i Lokiego z kotem na kolanach, jedzących zapewne trzecią już tonę popcornu i oglądających wspólnie Harryego Pottera, zarządził sam sobie strategiczny odwrót do pracowni, z której notabene dopiero co wyszedł.

Cała ta sprawa go dręczyła, a obecność Laufeysona nie dawała spokoju, trącając jego myśli niewidzialnym patykiem za każdym razem, kiedy próbował skupić się na wykresie mocy lewego ramienia albo parzeniu porannej kawy w stanie pół przytomności.

Niewiele myśląc, Stark wyciągnął z chłodziarki kolejną butelkę z wysokoprocentowym płynem, zakładając sobie przy okazji mocne postanowienie, że jak tylko zbierze się do kupy ze swoimi emocjami i jutrzejszym kacem majaczącym na horyzoncie, koniecznie musi porozmawiać z Romanoff.

Koniecznie.

A potem porozmawia z Lokim.

Być może.

dark star || frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz