Molecules

2.9K 266 36
                                    

Po konkretnie trzech wyprawach do sklepu całodobowego i jednej sporej kłótni o to, który sezon Przyjaciół odpalić na Netflixie, w końcu na podłodze absurdalnie wielkiego salonu wieży Avengersów zebrała się całkiem pokaźna grupa ludzi (oraz nieludzi).

Głównym prowodyrem spotkania oczywiście był Tony, który po przetrawieniu wszystkich faktów odnośnie Howarda i zaleczeniu chwilowego focha na Natashę uznał, że koniecznie muszą wykorzystać moment względnego spokoju i szczęścia w swoich szeregach - dlatego też zarządził kulturalną popijawę, na którą udało się sprowadzić nawet Buckyego (oczywiście pod stałym nadzorem Kapitana, który co jakiś czas ściskał go za rękę albo cicho mówił mu coś na ucho, a Barnes wtedy jakby magicznie się uspokajał, a wyraz jego niebiesko-zielonych oczu natychmiast łagodniał). Sam Stark z resztą nie miał problemu z rozumieniem tego zjawiska, bo kiedy tylko Loki pojawiał się choćby w zasięgu jego wzroku, czuł jak jego myśli się wyciszają i wszystko wydawało się jakby prostsze.

W salonie jednak oprócz nich znajdował się też Thor, któremu udało się dostać krótkie wolne od Asgardzkich obowiązków, a który nadal patologicznie wręcz przejawiał radość z powoli budującej się od nowa relacji z przybranym bratem i wykorzystywał każdy moment na to, żeby widywać się z Lokim. Natasha i Clint z kolei jak to mieli w zwyczaju już byli w połowie picia całkiem sporej butelki jakiejś podejrzanie wyglądającej wódki, a stary dobry Banner przyglądał im się jakby byli rozpuszczonymi dzieciakami, a on próbował być "tym odpowiedzialnym". Jedynym brakującym ogniwem ich ostatnio ustalonego składu osobowego był Sam, który jak się okazało aktualnie musiał odwalić dla T.A.R.C.Z.Y. jakąś cholernie ważną robotę w Iranie, zanim jednak pojechał na lotnisko parę godzin wcześniej, kazał im wszystkim napić się za swoje zdrowie, co właściwie wszyscy mieli w planie uczynić.

Szczerze mówiąc, kiedy Tony patrzył na osoby zebrane w swoim salonie, nadal nie mógł wyjść z podziwu ile zmieniło się w życiu Avengersów w ostatnim czasie. Nie dość, że ich drużyna została chyba permanentnie rozszerzona o byłego radzieckiego assasyna, który wracał do siebie po praniu mózgu (i przy okazji był chłopakiem Kapitana Ameryki) oraz postać z mitologii nordyckiej, z którą swój los połączył on sam, to jeszcze jakby nie patrzeć udało im się rozwiać wiele z wątpliwości dotyczących przeszłości, a przy okazji jeszcze kolejny raz wejść w drodze Hydrze.

Nie, Tony zdecydowanie nie mógł narzekać na te zmiany. Wszystko jednak było tak dobre, że jego nawykły do katastrof na spektakularną skalę światopogląd potrzebował trochę czasu na dostosowanie się do sytuacji. Nie oznaczało to jednak, że przestał być czujny - oczywiście, że nie, utrata czujności to pierwszy krok do samobójstwa.

Stark postanowił jednak, że da sobie samemu przyzwolenie na poczucie wszechobecnych pozytywnych wibracji chociaż przez chwilę.

Z tym postanowieniem, palcami splecionymi z palcami Lokiego, drinkiem w drugiej dłoni i kotem ocierającym się o kostki, postanowił, że nawet jeśli w przeciągu najbliższej doby znowu będzie musiał walczyć o dobro świata - niech i tak będzie, ale teraz, właśnie teraz, jest chwila jego i jego przyjaciół. I Tony miał zamiar wykorzystać tę chwilę.





Cześć.

Tu ja, Autorka.

W tym właśnie miejscu kończę Dark Star, a co za tym idzie, mam trochę do powiedzenia: oficjalnie chciałam podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali i byli ze mną podczas (naprawdę dłuuuuugiego) procesu tworzenia tego ff.

Szczerze? To moja druga tak obszerna praca i nie mam najmniejszego pojęcia jak to się prezentuje całościowo, ale to zostawiam do oceny Wam, czytającym.

Przy okazji też mam nadzieję, że udało mi się zamknąć wszystkie wątki, i że epilog nie wyszedł mi zbyt rzewny, bo zupełnie nie taki był plan.

W każdym razie, jeszcze raz dziękuję i do następnego.

<4-1

dark star || frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz