Poranek okazał się być jeszcze gorszy niż się tego spodziewałem. W nocy kilka razy budziłem się by zwymiotować. Nie wiem jakim cudem za każdym razem udawało mi się dobiec do toalety. Obudziłem się dopiero przed południem. Spojrzałem na zegarek. Zostały mi jeszcze dwie godziny nim będę musiał wychodzić. Skrzywiłem się na myśl o czekającym mnie dniu w pracy. Wstałem i leniwym krokiem skierowałem się do łazienki. Zimny prysznic to było coś, czego w tej chwili najbardziej potrzebowałem. Wszedłem do kabiny i pozwoliłem by zimne krople obmyły moje ciało. Poczułem lekki niepokój, kiedy woda pod moimi stopami zmieniła kolor z przezroczystego na bladoczerwony. Dotknąłem piekącego miejsca na karku. Dopiero teraz dotarły do mnie przebłyski wczorajszego wieczoru. Poczułem jak włosy stają mi dęba.
Wiedziałem, że w barze poszło grubo. Nawet bardzo, ale jakimś cudem byłem w stanie utrzymać się na własnych nogach. Później była kłótnia z Yasou. Skąd on się tam wziął?! Następnie błąkałem się samotnie po ciemnym lesie. Nagle trzymałem dłoń na karku brązowego wilka. Moją brązową bestie. Na koniec czułem obawa wobec jego agresywnego zachowania. Później jeszcze nocne latanie do kibla. Jakim cudem pamiętałem tak dużo?!
Szybko skończyłem prysznic i podszedłem do lustra. Odwróciłem się chcąc zobaczyć ranę. Było to kilka zadrapań czy wręcz rozcięć. Na plechach miałem lekko obtartą skórę. Co się ze mną w tym lesie działo?! Pokręciłem głową, biorąc się za wycieranie. Zawiesiłem sobie ręcznik na biodrach, drugi zarzuciłem na głowę. Udałem się po czyste ubrania.
Czułem się już w miarę dobrze. Pozostał tylko kac. Szybko ubrałem się i skierowałem na dół, szukając czegoś na moją dolegliwość. Pusto. W domowej apteczne to już całkiem. Już wiem co będę musiał kupić przy okazji kolejnej wizyty w sklepie. Na razie nie mam chyba innego wyboru niż nawadniania się w dużych ilościach. Zacząłem od razu, nalałam sobie wody do szklanki i zająłem się jej opróżnianiem.
Nagle do głowy wpadła mi myśl, która błąkała się po mojej głowie, od kiedy się obudziłem. Miałem wczoraj napisać do Zumiego, że dotarłem do domu! Natychmiast chwyciłem za telefon i stanąłem zdziwiony. Wczoraj w nocy wysłałem do niego esemesa. Nie tylko do niego. „Nie zostawiaj mnie". Co to miało być?! Otworzyłem rozmowę czując się zdezorientowany. Przeczytałem wcześniejsze wiadomości z każdą chwilą czując się coraz dziwniej. Co się wczoraj działo? Jak tylko będę miał okazję, muszę skontaktować się z Zumim... Albo Yasou, dokończył głos w mojej głowie.
Kiedy przyszedł czas, ruszyłem w drogę do pracy. Powiew świeżego powietrza podziałał na mnie pobudzająco. Po drodze zaszedłem do kiosku po gazetę. Jeśli w pracy będzie miały ruch przynajmniej będę miał co robić. Na miejscu zjawiłem się jako ostatni, lecz zdążyłem na czas. Wszyscy zauważyli mój kiepski stan, lecz okazywali mi zrozumienie. Byłem im za to bardzo wdzięczy. Do końca zmiany czas zleciał mi bardo wolno. Ruch był mały, lecz na tyle duży, by każdy z nas miał przez cały czas coś do roboty. Byłem wdzięczny, kiedy zegar wybił dziewiątą. Zamknęliśmy sklep, posprzątaliśmy i zadowoleni, że to już koniec, udaliśmy się do swoich domów.
Wszedłem do środka i automatycznie skierowałem się na górne piętro. Mimo porannego prysznica miałem ochotę jeszcze raz poczuć na sobie zimne krople wody. Wziąłem ciuchy na przebranie i udałem się do łazienki na parterze. Zesztywniałem.
Nie wiedziałem co tu robił. Wiedziałem jedynie, że bardzo cieszę się z jego obecności. Miał na sobie czarną koszulkę na krótki rękaw, pod którą było widać umięśnione ciało oraz ciemne dżinsowe spodnie. Stał pewny siebie jak zawsze, jednak z jego twarzy nie można było wyczytać żadnych emocji. Zawstydziłem się, ponieważ byłem w samych spodniach.
CZYTASZ
Równonoc
WerewolfNowe miasto, nowi znajomi- czysta karta. Wszystko wydaje się układać po myśli Hajime. Jednak to miasto skrywa położone w środku lasu skrywa swoją własną tajemnicę. Mieszkańcy co roku zbierają się w jednym miejscu by świętować Nocy Kupały. Tańce, śpi...