Las wokół mnie robił fikołki i inne akrobacje godne olimpijczyka. Czułem nadchodzące mdłości. Po kilku minutach zawroty ustały. Gąszcz wokół mnie oświetlało pomarańczowe światło słońca. Wschód czy zachód? Spróbowałem poruszyć ręką. Nie sprawiało mi to takiej trudności jak ostatnio. Powoli i ostrożnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Przyłożyłem szybko dłoń do ust, a po chwili zwymiotowałem. Fuuj! Przetarłem usta wierzchem dłoni. Ciężko oddychając, zacząłem się sobie przyglądać. Moje ciało pokrywała zaschnięta krew, wszystkie bandaże wisiały na mnie luźno, a ubrania były w strzępach. Niegdyś białe prześcieradło, na którym leżałem, było teraz brązowe.
Co ja mam teraz ze sobą zrobić? Nie wiem, gdzie jestem, jak długo tu leżałem oraz jak długo będę jeszcze żył. Jestem wykończony i obolały. Spróbowałem się podnieść. Nogi zadrżały niezdolne do utrzymania ciężaru ciała. Na czworaka zacząłem podążać w stronę słońca. Kierowałem się na wschód czy zachód? Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej. Czyli jednak zachód. Musiałem leżeć nieprzytomny przez co najmniej dzień. Z czasem niektóre rany zaczęły się ponownie otwierać. Nie bolały one już tak bardzo, w porównaniu do bólu, który zaczął ogarniać moje ciało.
Nastała noc, a ja wciąż szedłem starając się ignorować ból. Albo Kaoru zaniósł mnie tak daleko, albo obrałem zły kierunek. Mech rośnie po stronie północnej czy południowej? Nigdy nie byłem dobry z geografii.
Nie wytrzymałem, to było za dużo. Ległem ciężko na ziemię chwytając się za ramiona. Mój krzyk rozdarł leśną ciszę. Bosz... jak boli. Gryzienie Kaoru było przy tym niczym. Miałem wrażenie jakby coś próbowało zmiażdżyć moje kości, rozerwać mi mięśnie. Moje ciało palił ogień. Wbijałem palce w ziemię, miotałem się chaotycznie na różne strony, próbując uwolnić się od bólu. Co się ze mną dzieje?! Ile ja bym dał aby teraz zemdleć. Ponownie zacząłem wymiotować. W ustach czułem kwaśno-miedziany smak. Umieram? Wygiąłem się w łuk mając wrażenie jakby ktoś wbijał mi szpilki w kręgosłup. Całe ciało zaczęło mnie niewyobrażalnie swędzieć. Przeszła mnie kolejna fala bólu. Kolejny krzyk. Ból osiągnął swoje apogeum.
Stałem na czterech sztywnych łapach z łbem zwieszonym w dół. Zszokowany wzrok wbijałem w ziemię ciężko dysząc. Co się właściwie stało?! Uczucie rozrywanych mięśni, pękających kości, parcia na skórę od wewnątrz i nagła ulga.
Nie... nie... nie!
Spojrzałem na swoje ręce, a raczej łapy, które pokrywała biała sierść poplamiona zaschniętą krwią. Rozejrzałem się dookoła. Świat zdawał się bardziej wyraźny. Pomimo panującej ciemności, bez trudu rozpoznawałem każde pojedyncze drzewo, każdy krzaczek, każdy korzeń. Czułem silną woń otaczającego mnie lasu. Za dużo tego wszystkiego! Zacząłem skakać, przekręcać się w locie, szaleć jakbym próbował zrzucić z siebie niewidzialnego jeźdźca. Dyszałem całkowicie zdezorientowany. Dlaczego mnie to spotkało?! Już wolałbym zginąć. Kaoru mógł dokończyć to co zaczął. Chyba się nie spodziewał, że jakoś uda mi się przeżyć. Sam nie byłem tak optymistycznych myśli.
Zesztywniałem, kiedy wokół mnie zaczęły pojawiać się nowe postacie. Wilki - bestie. Zjeżyłem sierść na grzbiecie, schowałem ogon między nogi i położyłem uszy po sobie. Nie wiem jakim cudem panowałem nad tym ciałem, lecz przychodziło mi to z dziwną lekkością. Otoczyło mnie sześć wilków zatrzymując się jakieś cztery metru ode mnie.
- Kim jesteś?- Usłyszałem ludzki głos.
Milczałem nie będąc pewien jak się z nimi porozumieć. Wilk nie poruszył nawet paszczą. Po prostu miałem spróbować odezwać się tak jak to robiłem pod ludzką postacią? Musiało działać tu coś na zasadzie telepatii. Poczułem nagły przypływ bólu. Zacząłem skomleć kulając się i drepcząc w miejscu. Ciało boleśnie zaczęło się kruczyć. Leżałem na ziemi w pozycji embrionalnej chwytając się oburącz za głowę. Boli...

CZYTASZ
Równonoc
Hombres LoboNowe miasto, nowi znajomi- czysta karta. Wszystko wydaje się układać po myśli Hajime. Jednak to miasto skrywa położone w środku lasu skrywa swoją własną tajemnicę. Mieszkańcy co roku zbierają się w jednym miejscu by świętować Nocy Kupały. Tańce, śpi...