Powracam z nowymi rozdziałami :D Zaczynamy od miejsca, w którym skończyliśmy. Dla przypomnienia - ostatnia scena to walka Hajime z Kaoru. Wynik = zwycięstwo Hajime.
_____________________________________________
Ogony wszystkich merdały radośnie, a na pyskach widniał uśmiech. Też się cieszę. Lepszego zakończenia nie mogłem sobie wymarzyć. Mam najwspanialszą watahę na świecie. Patrzałem na wszystkich z uśmiechem. Udało mi się. Usiadłem czując, że moja noga już nie wytrzymuje. Starałem się by wyglądało to jak najbardziej spokojnie, nie potrzeba było mi w tej chwili ich troska.
- Może pójdziecie po rzeczy.- Zaproponowałem.- Przenosimy się do Bras. Teraz rezydencja na wzgórzu jest nasza.
- Niepotrzebnie narobiliśmy tam takiego bałaganu.- Odezwał się rozbawiony Sam.
- Gdybym wiedział, to sam bym to lepiej przemyślał. Idźcie, ja już będę kierował się w stronę domu.- Powiedziałem wstając.
- Nigdzie sam nie idziesz.- Zaprotestował Ridick.- Idę z tobą.
- Ja również.- Dołączył do niego Yasou.
- Niech wam będzie.- Zgodziłem się dla świętego spokoju.- Ale reszta niech idzie po najpotrzebniejsze rzeczy i zaniesie je do rezydencji. Nie musicie się śpieszyć.
Rozdzieliliśmy się. Wszyscy poza naszą trójką udali się w stronę domku. Dwa wilki kroczyły przy moich bokach nie odstępując mnie na krok. Kuśtykałem czując ból w prawej przedniej i lewej tylnej łapie.
- Może zmienisz się i cię poniosę.- Zaproponował Yas.- Nie byłoby ci łatwiej?
- Dam radę.
- Nie wyglądasz za dobrze.- Odezwał się drugi.- Założę się, że jest gorzej niż nam się wydaje, tylko nie chcesz dać nam po sobie tego poznać. Postąpiłeś jak ostatni idiota.
- Zgadzam się z nim.
Dwóch przeciwko jednemu. To nie fair. Jak tylko wrócę do pełni swoich sił pokażę im, że nie mają się o co martwić. Szczególnie Yasou, który jeszcze nie znał moich możliwości. Mimo wszystko cieszyłem się, że nie widzieli walki. Musiało to wyglądać okropnie.
Znajdowaliśmy się dalej niż sądziłem. Ucieszyłem się, gdy dotarliśmy do strumienia. Wystarczyło nim podążać i w odpowiednim momencie skręcić w lewo by dotrzeć do mojego starego domu. Przejrzałem się w płynącej wodzie. Wyglądałem okropnie. W wielu miejscach widoczne były ubytki w sierści, która i tak w większości była zakrwawiona. Wszedłem do niej chcąc się chwilę ochłodzić.
- Wychodź, bo wychłodzisz organizm. Marozie, nasz zatłucze jeśli cię cało nie odstawimy do domu.
Skinąłem głową i wyszedłem z przyjemnie zimnej wody. Ruszyliśmy w przerwaną wędrówkę. Jeszcze tylko trzy kilometry. Miałem tylko nadzieję, że ojciec już wyjechał. Niech przyjedzie w odwiedziny, ale kiedy indziej.
Zaciskałem szczęki próbując ignorować ból. Łapy zaczynały mi drżeć z wyczerpania.
- Może...
- Nie.- Zaprzeczyłem nie dając mu skończyć zdania.
- Kiedy był człowiekiem też był taki głupi?- Ridiual zwrócił się do karmelowego wilka.
- Nie, chociaż nie sądziłem, że może stać się jeszcze głupszy.
- Wszystko słyszę.- Upomniałem ich.
- To całe szczęście, bo jakbyś nie słyszał to byłoby z tobą naprawdę źle.
Obaj zaśmiali się. Dobrze, że humor im się poprawił. Wcześniej wyglądali na spiętych przez cały czas obserwując mnie, jakbym mógł im gdzieś zaraz paść. Aż tak źle wyglądam? Możliwe, ale rzeczywiście jeszcze gorzej się czuję.
CZYTASZ
Równonoc
WerewolfNowe miasto, nowi znajomi- czysta karta. Wszystko wydaje się układać po myśli Hajime. Jednak to miasto skrywa położone w środku lasu skrywa swoją własną tajemnicę. Mieszkańcy co roku zbierają się w jednym miejscu by świętować Nocy Kupały. Tańce, śpi...