Odetchnąłem świeżym mroźnym powietrzem. Tak, zima stała się moją ulubioną porą. Las wyglądał przepięknie, przykryty warstwą białego puchu. Doskonale się w nim odnajdywałem. Teraz to ja byłem prawdziwym mistrzem kamuflażu! I to wcale nie w ironicznym znaczeniu.
Wszyscy byliśmy po posiłku, wspólnym. Z zwierzyną było coraz trudniej. Część zwierząt zapadała w sen zimowy, co już ograniczało nam jej ilość. Trzeba było zwrócić uwagę, że nie można zanadto zmniejszyć ilości pozostałej, ponieważ na wiosnę nie będzie miał kto się rozmnażać i tworzyć nam nowego jedzonka. Nadeszła pora, w której trzeba myśleć nad tym co się robi.
Przechadzaliśmy się po terenie. Nie było sensu siedzieć w miejscu i marznąć. Urządzaliśmy długie wędrówki, której celem nie było nic innego jak zwykły spacer. Kolejny spokojny dzień, pomyślałem zadowolony.
Do moich nozdrzy dobiegł nieznajomy zapach. Gdyby wiatr nie wiał z wschodu, pewnie nawet nie wiedziałbym, że na nasze terytorium wkroczył intruz. Spojrzałem na Sama, on z nas wszystkich miał najlepszy węch Tak, on też go wyczuł.
- Idziemy.- Warknąłem.
Cała wataha ruszyła za mną. Z czasem dało się wyczuć rosnące poruszenie wśród sfory. Żaden obcy wilk dotychczas nie zapuścił się na nasze terytorium. Była to dla mnie całkowicie nowa sytuacja. Wszyscy byli podnieceni myślą o pościgu jaki nas czekał.
- Ja wraz z Hugu biegniemy na północ. Zagońcie go w naszą stronę. Bliźniaki niech pilnują boków. Ridick, nie może się wam wymknąć.
Wszyscy szczeknęli potwierdzająco. Rozdzieliliśmy się by zająć swoje pozycje.
- Hug, trzymaj się z tyłu. Wyskoczysz pierwszy, ja dołączę chwilę później. Trzeba go otoczyć. Liczę na to, że nasze wejście będzie momentem jego zatrzymania.
Biegliśmy przed siebie nie chcąc stać w miejscu. Hugues ukrywał się za krzakami, lecz mimo to nadal był widoczny. Podobnie było z resztą. Teraz to ja miałem najlepiej, przez ten krótki okres czasu, kiedy wokół panowała zima, moje futro świetnie się zlewało z otoczeniem. Przez resztę roku byłem wielką kudłatą białą bestią w ciemnym lesie.
Doszły do mnie poszczekiwania mojej watahy. Zbliżają się. Poczułem cudowne napięcie mięśni. Ruszyłem galopem w stronę zbliżającego się pościgu. Zapach stawał się coraz mocniejszy. Już tu są, biegli trzymając intruza w ciasnym kręgu nie dając mu drogi ucieczki. Hugu wyskoczył naprzeciw zmuszając wilka do zatrzymania się. Zajął wolne miejsce w warczącym kręgu. Nieznajomy wilk zjeżał beżowe futro ukazując zęby. Przyjmował agresywną postawę, lecz w jego wnętrzu panował strach. Tak, bój się.
Ruszyłem pewnym siebie krokiem. Stanąłem naprzeciw intruza wchodząc do środka okręgu. Warczałem groźnie starając się wzbudzić w nim jeszcze większe poczucie mniejszości. Działało, przez chwilę. Nagle z jego postawy zniknęła wrogość i strach. Wyraźnie zaczął intensywnie węszyć. Wziąłem kilka głębokich wdechów, próbując zrozumieć jego poruszenie. Nie czułem niczego poza lasem, moją watahą i intruzem.
- Hajime?- Odezwał się wyraźnie zdziwiony.
Skąd on znał moje imię? Wilk wyglądał jakby widział przed sobą ducha.
- Nie poznajesz mnie? To ja, Murai.
- Murai?!
Przyjrzałem się mu. Dlaczego wcześniej go nie rozpoznałem? To rzeczywiście był ten sam mały beżowy wilczek z watahy Kaoru.
![](https://img.wattpad.com/cover/56005877-288-k98393.jpg)
CZYTASZ
Równonoc
WerewolfNowe miasto, nowi znajomi- czysta karta. Wszystko wydaje się układać po myśli Hajime. Jednak to miasto skrywa położone w środku lasu skrywa swoją własną tajemnicę. Mieszkańcy co roku zbierają się w jednym miejscu by świętować Nocy Kupały. Tańce, śpi...