Rozdział 5

14.5K 497 35
                                    

Minęły dwa dni od naszej rozmowy. Na drugi dzień od zdarzenia było zastępstwo. Trochę się martwiłam. A przecież nie powinnam.

Oszukuj się sama... 

Skończyłam wykłady. Moje myśli ciągle zajmował przystojny brunet. Jego wargi, głos i mój brak rozsądku i przyzwoitości.

Kurwa.

Przyznałam to sama przed sobą. Po dwudziestu minutach spaceru z uczelni do domu, miałam ułożony sprytny plan. Ustaliłam parę faktów.

Po pierwsze pracuje na uczelni. To nie problem. Zaprzeczała moja świadomość. Po drugie nic o nim nie wiem...A po trzecie? Nawet nie masz 3 odpowiednich powodów. Brawo...

Weszłam do domu i poczułam zapach mojej ukochanej zapiekanki. Wszystkie zmartwienia odeszły na chwilę na bok. Mieszkam z rodzicami oraz 12- letnim szkodnikiem zwanym Jamie.

-Cześć! - Głośno krzyknęłam wchodząc do domu. Zrzuciłam torbę z ramienia. Usłyszałam krzyk, a następnie odgłos upadającego garnka. Weszłam do kuchni i ujrzałam uroczą blondynkę próbującą uratować zawartość garnka. 

- Mamo? 

-  Właśnie moja zapiekanka miała kontakt z podłogą. - Otarła krople potu spływającą z czoła.

- To może pizza? 

- Oszalałaś? - Spojrzała na mnie jakbym urwała się z księżyca. Mama spojrzała na mnie i wiedziałam, ze dzisiaj będzie się coś działo.

- Kto to? 

- Kolega twojego taty, poznał go niedawno, ale chłopak jest niesamowity ma tyle osiągnieć! Będzie szkolił Jamesa. - Ekscytowała się.

- A jak się nazywa?

- Nigdy go nie poznałam. - Odpowiedziała. 

- Czyli mam rozumieć, że to oficjalny obiad? 

W mojej głowie pojawiła się wizja sukienki i niechęć dopadła mnie z prędkością światła.

- No raczej! - powiedziała lustrując mój obecny strój. - Najlepiej załóż tą biała letnia sukienkę. Zjemy w ogrodzie.

Podniosłam torbę z podłogi i zaniosłam ją do mojego pokoju. Zimna kąpiel była moim marzeniem. Na dworze było około trzydziestu stopni. Po kąpieli, która nieco się przedłużyła owinięta w ręcznik, poczłapałam do mojego pokoju. Zrobiłam lekki makijaż i ubrałam sukienkę. Zerknęłam na godzinę, było późno, chwila mi zeszła. Włosy upięłam w luźną kitkę. Zeszłam na dół, a z ogrodu dochodziły śmiechy. 

Czyli już przyszedł.

Wyszłam na taras i prawie zapadłam się pod ziemię. W moim ogródku siedział Brooklyn. Wyglądał nieziemsko w czarnych letnich spodenkach sięgających do kolan i białej koszuli , która była lekko rozpięta u góry odsłaniając początki obojczyków. Chłopak również mnie dostrzegł. 

Na jego twarzy widniało zadowolenie i zaskoczenie w tym samym czasie. Ruszyłam w kierunku stołu. Usiadłam na wolnym krześle, jak na złość koło bruneta. Zawistnie spojrzałam na moich rodziców. 

-  Wiecie o tym, ze Brooklyn pracuje u mnie na uczelni? - Zapytałam oskarżającym tonem.

- Kochanie wiem. - Łagodnie odpowiedział tato. - Przyjaźnię się z dziekanką przecież i ona mi go poleciła. Ponoć zdobył mistrzostwo stanu w sztukach walki. Jamesowi przyda się taki trener. Prawda? - Popatrzył w kierunku mojego brata. Młody pokiwał głową nie odrywając oczu od telefonu.  

Zrobiło mi się gorąco. 

- Mamo doniosę pieczonych bagietek - Wstałam.  W tym samym momencie podniósł się Brook, pytając gdzie jest łazienka.

 Idealne wyczucie czasu. 

- Oczywiście, Kenny Ci pokaże gdzie jest - Uprzejmie powiedziała moja mama sięgając po kolejną porcję sałatki. 

Dzięki za wsparcie.

Weszliśmy do kuchni. Otworzyłam lodówkę i poczułam dotyk rąk na mojej talii. Natychmiast je strzepnęłam.

- To był błąd! - Podkreśliłam, nawiązując do sytuacji ze szkoły.

Odpowiedział mi zadziorny uśmiech.

- Przestań! Wiesz o co mi chodzi! Musiałeś się zgadzać na ten układ? 

- Przecież to genialna okazja. Swoją drogą uwierz, że to niesamowity zbieg okoliczności.

Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. 

- Nie ma mowy. - Zostawiłam bagietki i pobiegłam w kierunku schodów. Wbiegłam na piętro , byłam prawie w pokoju, lecz Brook mnie dogonił złapał. 

Widział w którym kierunku chciałam pobiec, wiec nie musiał długo szukać . Po wejściu do pokoju, zatrzasnął drzwi. Oparł mnie o ścianę. Nie było delikatności, wpił się w moje wargi, a jego język walczył z moim. Przyciągnęłam go bliżej siebie. Pocałunki zaczęły schodzić na szyję. Próbowałam go odepchnąć, jednak w tym samym czasie pragnęłam więcej.

- Przestań! Stop! - Podniosłam ton. Oboje zdyszani mierzyliśmy się spojrzeniami. 

Skazani na siebie? Mało powiedziane.


Witam witam 😆
I kolejny rozdział za nami. Nie chce aby akcja szła zbyt szybko, ale w każdym rozdziale coś się dzieje. Dawajcie znać jak tam wasze odczucia? Muszę przyznać, ze dziwnie pisać o takich rzeczach, ale myslę , ze jakoś dam radę. To moja pierwsza taka opowieść, ale rozkręcam się. Zaskoczeni? Teraz Kendall będzie skazana na Brooka. 😈😈

Niegrzeczny nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz