Niefortunny wypadek

5.2K 198 16
                                    



Widząc jasnowłosą lafiryndę myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Odkąd weszli do lokalu nie spuszczaliśmy z Siebie wzroku. Nerwowo przygryzałam wargę, prowokując go wzrokiem. Chłopak pocierał ręką delikatny zarost. Blondynka przytulała się do Niego. Podejrzewam, że nawet do toalety by go nie puściła. Myślałam, że zwymiotuję.

 - Stef - zagadnęłam przyjaciółkę, która patrzyła na mnie z prośbą w oczach

 - Chcesz wyjść? - zapytała.

 - Idziemy na papierosa. Masz prawda?.- Spojrzałam na przyjaciółkę, która nic nie mówiąc kiwnęła głową.

Na szczęście miałyśmy nalane szejki do plastikowych kubków. Chwyciłam mój i zbierałam się do wyjścia. Na mojej drodze stanęła opisywana już blondynka.

 - Zejdź mi z drogi - warknęłam na Nią, tymczasem ta prychnęła. 

- Dzikusko, nic dziwnego, ze wybrał mnie spójrz tylko na Siebie. 

Nie wytrzymałam. Brook nie zdarzył zareagować. Moja pieść powędrowała w stronę policzka dziewczyny. Coś chrupnęło. Moje dzieło podkreśliłam wylanym na jej głowę czekoladowym szejkiem.  Kiwnęłam do Stefy i wybiegłyśmy do samochodu. Został po nas  jedynie leżący na podłodze w barze zakrwawiony ślad w postaci krzyczącej blondyny. 

***

Po chwili jazdy Stefa pierwsza sie odezwała.
- Zostanie jej ślad.
- Mam nadzieję, że do końca jej sztucznego życia - zadowolona poprawiłam się w fotelu.
Przyjaciółka nic nie mówiła. Zajęłam się rozmyślaniem.

 - Cieszę się, że Cię mam. - uścisnęłam jej dłoń. 

- Zawsze możesz na mnie liczyć. Nawet jak wylądujesz kiedyś w pace. Przywiozę Ci miękki papier toaletowy, bo tam pewnie jest szary drapiący - zaczęłyśmy się śmiać. - po to ma się przyjaciół. 

Resztę drogi spędziłyśmy na luźnej pogawędce. Minęła godzina i stanęłyśmy pod moim domem.
Rodziców jeszcze nie było . Pojechali na jakąś ważną kolacje. 

- Dasz sobie rade? - Stefa zapytała.

 - Jasne. Widzimy sie jutro? 

-Pewnie - posłała mi buziaka.

Weszłam do domu. Zamykając drzwi poczułam znajomy zapach męskich perfum. Ledwo zdążyłam się odwrócić, a moje ciało zderzyło się z brunetem, który brutalnie zaatakował moje usta. Jęknęłam gdy jego dłonie zsunęły się na moje pośladki.  

- Przestań - odsunęłam się raptownie. - Po co przylazłeś? 

Nerwowo rozejrzałam się po domu.

 - Przeprosić - odpowiedział.

- Chyba sobie żartujesz. Po tym wszystkim? Przeprosiny? Ciekawe kto Ci rany opatrywał? Może blondynka? Kto Ci pomógł się wydostać? Może blondynka? Spadaj, nie chcę mi się na Ciebie patrzeć. 

 Spojrzał na mnie z błaganiem w oczach.

 -  Źle wybrałem.

ŹLEWYBRAŁEMŹLEWYBRAŁEMŹLEWYBRAŁEM

- Jeżeli przyszedłeś doszczętnie mnie zniszczyć nie udało Ci się. Nie masz mi nic do powiedzenia. Idź już - zaczęłam krzyczeć. Popchnęłam go w kierunku drzwi.

- Ja... muszę Ci coś powiedzieć.  

- Nie będę Cię słuchać. Idź już - zrezygnowana ponownie skierowałam go do drzwi.

Coś jednak mogło zdruzgotać mnie doszczętnie.

Kocham Cię.

Dwa proste słowa.

Niegrzeczny nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz