Rozdział 13

9.4K 350 6
                                    




Max zostawił mnie samą w pokoju. Otoczona byłam czterema ścianami w kolorze purpury, idealnie komponującymi się z jasną podłogą. Pomieszczenie musiało być przystosowane dla kobiety, bazując na klimacie i wystroju.

Moje życie to paranoja. Było spokojne i ułożone. Lekka rutyna. Szkoła, dom, praca domowa. A teraz ? Pistolet, morderstwo i dwóch niczego sobie braci. Dobra to ostatnie nie takie złe.

Właśnie! Która godzina!

Rodzice zapewne się zamartwiają. Zerknęłam na telefon - 12 nieodebranych połączeń.

Od : MAMA (18:40)

Do cholery Kenny odbieraj telefon!

Od : MAMA (18:50)

MASZ SZLABAN.

Oj mamo szlaban, to teraz najmniejsze z moich zmartwień. Może i dobrze. Będę miała narzucony rytm. Mogę unikać Brooka i Maxa. Tak to dobre rozwiązanie. Przekręciłam klamkę. Ani drgnęła.

- Kurwa! - Wrzasnęłam. - Otwórzcie te pieprzone drzwi! 

Na dowód mojej złości kopnęłam w nie z całej siły. Miałam wrażenie, że się ze mnie śmiały. Zirytowana usiadłam na łóżku i czekałam. Usłyszałam kroki zbliżające się do pokoju. Przesunęłam wzrokiem po pokoju, lecz nie znalazłam żadnej prowizorycznej broni. Ktoś przekręcił kluczyk w drzwiach, otworzył je a następnie wszedł do środka. Przyczaiłam się po prawej stronie wyjścia i natychmiast rzuciłam się na osobę, która znalazła się w środku, niestety silne ręce mnie obezwładniły i rzuciły na łóżko. Właścicielem owych rąk był Max. Przykrył mnie swoim ciałem podczas gdy ja próbowałam się bezskutecznie uwolnić. Zaczął się śmiać.

- Oj przestań już, bo zrobisz sobie krzywdę. - W jego oczach błyskały wesołe ogniki.

- Ciebie to bawi? - Nieco zgasiłam jego entuzjazm.

 Stanowczo go odepchnęłam, a następnie kopnęłam w brzuch. Poluźnił uścisk. Korzystając z chwili nieuwagi wyślizgnęłam się spod niego i pognałam do drzwi. Biegłam na oślep w kierunku schodów. Znalazłam się na dole. Mój wzrok przeskanował pomieszczenie. Zatrzymał się na głównym wyjściu, które na moje szczęście było szeroko otwarte. Zadowolona ruszyłam sprintem na dziedziniec. Usłyszałam kroki za swoimi plecami.

- Kenny. Zatrzymaj się.

- Nie będę Ci się podporządkowywać! Kim ty niby jesteś? Nikim - W oczach chłopaka dostrzegłam ból. - Nie spieprzę sobie życia jasne? Nie mogę. Nie zależnie od tego jak bardzo mi na Tobie zależy.

Paranoja

Nawet nie mogę tego nazwać, że Cię znam - Zaczęłam się wycofywać w kierunku lasu. Na moich policzkach były łzy.

- Żegnaj.

Niegrzeczny nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz