Rozdział 14

8.9K 367 8
                                    

Biegłam przez las od dwóch godzin. Moje płuca paliły mnie żywcem, a nogi miałam jak z waty. Nie zatrzymam się. W głowie ciągle pojawiał mi się obraz Brooka na dziedzińcu.

Ale byłam głupia.

Nie mam pojęcia czy dobrze zrobiłam, ale co mogę poradzić spanikowałam. A wy co byście zrobili? Zniszczyli sobie życie na rzecz głupiej miłości? Czy ktoś jest tego wart?  W oddali dostrzegłam światła miasta. Byłam coraz bliżej . Niebo przybrało barwy granatu. Było dawno po zachodzie słońca. Rodzice mnie zabiją. Pół godziny później byłam pod domem. Kręciło mi się w głowie i nie mogłam złapać oddechu. Weszłam głównym wejściem nie kłopocząc się aby nie obudzić rodziców, którzy na moje nieszczęście czekali  w kuchni.

- Boże Kenny! Dziecko drogie gdzieś ty była? - Mama podbiegła do mnie, a następnie mocno przytuliła. Musiałam coś szybko wymyślić. Ciężko o wiarygodne kłamstwo.

- Byłam w lesie. 

- O tej porze? Co ty tam robiłaś? - Dopytywał tato.

Nie odpowiedziałam.

Moje zdrętwiałe mięśnie oraz zapewne spuchnięta twarz spowodowała, że nie uwierzyli, ale na chwilę obecną nie dopytywali. Po paru kontrolnych pytaniach pozwolili mi pójść do pokoju.

Stojąc pod prysznicem analizowałam każdy urywek tego co wydarzyło się w przeciągu ostatnich tygodni. Ilekroć wracałam myślami do mojego pożegnania z Brookiem wybuchałam płaczem, mimo ze próbowałam się powstrzymywać. Zasnęłam dopiero nad ranem.

Otworzyłam oczy i poczułam obezwładniający ból głowy. Z kuchni na dole dochodziły odgłosy sprzeczki. Po cichu zeszłam do połowy schodów, aby zobaczyć co się dzieje. Nie przejmowałam się wyglądem, chociaż zapewne przypominałam straszydło. Worki pod oczami, kołtuny na głowie co zrobić. Moje oczy powędrowały do wysepki kuchennej. Widząc osobę stojąca przy niej moje serce zabiło sto razy szybciej. Brook. 

- Niech Państwo zrozumieją..- Przerwał dostrzegając mnie kątem oka.

- Kiedy to się zaczęło? - Zapytała mama. O dziwo ze spokojem.   

- Prawda jest taka, że poznaliśmy się wcześniej. Nie wiedziałem, że jest uczennicą. 

- Jesteś od niej sporo starszy. 

Jak? Co u licha?

- Jest na górze? - Ponownie spojrzał w moim kierunku. Pobiegłam cicho do pokoju. Panika. Gdzie mam się schować. Zamknęłam się w łazience. Po chwili drzwi od mojego  pokoju się uchyliły i ze skrzypnięciem zamknęły. 

- Kenny wyjdź. 

Wal się. 

- Porozmawiajmy.

W Twoich snach. 

- Jak zwykle uparta. -  Usiadł na łóżko. 

Usłyszałam jak odblokował mój telefon.  Wypadłam z łazienki jak dzika i wyrwałam mu go z ręki.  

- Nie wiesz co to prywatność? - Usiadłam na drugim końcu łóżka. 

- Proszę powiedz, że mnie nienawidzisz - Zatkało mnie. 

- Że co?

- To co słyszałaś. Jeżeli to powiesz to zostawię Cię raz na zawsze w spokoju. 

- Ja... - przecież tyle przez Niego płakałam - Nie.

Złapał mnie za rękę i delikatnie ją pogładził.

- Zależy mi na Tobie jak cholera. Ale co Miałem powiedzieć i jak to wytłumaczyć? - Siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za dłonie. Brook przybliżył swoją twarz do mojej. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek. 

- Masz wybór. Do niczego Cię nie zmuszę. 

Niegrzeczny nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz