Rozdział 11

10.2K 362 11
                                    

Chłopak złapał mnie mocno za ramię i pociągnął w kierunku drzwi. Chwile wcześniej nakreślił mi parę szczegółów.

Jakby to miało działać na moją korzyść.

- Trzymaj się planu, nie odpowiadaj na pytania, jeżeli nie jesteś pewna odpowiedzi. A i jeszcze jedno! - Nerwowo przejechał dłonią po twarzy. 

- Słucham?

- Cokolwiek zobaczysz niech... Po prostu nikomu o tym nie mów, ani nie uciekaj z krzykiem . Nie zrobimy Ci krzywdy i tylko to powinnaś wiedzieć. Wpakowałaś się w niezłe bagno.

Jakbym to planowała.

- Dobra właźmy tam, miejmy to za sobą. - Słabo się uśmiechnęłam. 

Przytaknął głową.

Weszliśmy do środka. Wnętrze było ładnie urządzone. Nowoczesne połączenie czerni i bieli.  Przeszliśmy przez przeszklony pokój i weszliśmy do ogromnego salonu. Od razu zwróciłam uwagę na ilość światła wpadająca do pomieszczenia przez ogromne okna. 

Podeszliśmy do miejsca w którym stał Brook, Jeff i Ed. Ten drugi był najmniej przyjazny. Zapewne przez ogromna bliznę nad jego okiem. Mężczyźni byli zdenerwowani. Głos zabrał Jeff. 

- Kurwa! Brook miałeś go załatwić. A teraz gliny siedzą mi na ogonie. Wiesz co powinienem z Tobą zrobić. Jeszcze spieprzyłeś sprawę i zawinąłeś dupę w troki.  - Zauważył moje przybycie. Walnął pięścią w stół.  

- Kto to do chuja jest? 

Musiałam udawać pewną siebie. Chociaż byłam wstrząśnięta. Wszystko zaczęło mi się układać w logiczna całość. Drogi samochód, jego zachowanie. Poruszyłam się niespokojnie. 

- Ja jedynie zzzz..dobywałam informacje. 

Jeff kiwną głowa. Najwidoczniej taka odpowiedz go zadowoliła. Odetchnęłam. Niestety po chwili wyciągną pistolet i chciał do mnie strzelić. Na bok odciągnął mnie brat Brooka. Ukryliśmy się za kanapą. Po tym jak chłopak upewnił się ze nic mi nie jest wyciągną zza paska broń i odturlał się ode mnie - Zostań tu. 

Po chwili zaczęła się strzelanina. Słyszałam jedynie odgłosy wymienianych magazynków. Ktoś koło mnie upadł. Znałam te włosy dość dobrze. Brook.

Nie wolno mi panikować.

Wyrwałam pistolet z ręki nieprzytomnego chłopaka.  Przeładowalam magazynek. Byłam wdzięczna, że tata nauczył mnie strzelać. Słyszałam kroki, wyjrzałam zza skórzanej sofy i omal nie dostałam strzału w głowę. Zanim się zorientowałam pociągnęłam za spust w kierunku z którego pochodził atak. Chybiłam, a raczej tak mi się wydawało. Strzał, który był celny nie pochodził ode mnie. Jeff leżał zakrwawiony na podłodze.  A nad nim wściekły Max.

Niegrzeczny nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz