13. Wszystkich Świętych

342 20 1
                                    

"Wszystkich Świętych, dzień w którym większość z nas na chwilę się zatrzymuje i uświadamia sobie, że życie jest cholernie kruche..."

*****

Impreza zakończyła się sukcesem o wpół do piątej nad ranem. Połowie gości film urwał się już około północy, więc resztę wieczoru znali tylko z opowieści bardziej trzeźwych kolegów z klubu, albo spędzili ją na, ewentualnie pod, stołem zwyczajnie śpiąc. Jednak nie było dużo takich przypadków.
Joanna Polon obudziła się w południe z lekkim kacem. Ale nie było to jej łóżko, ani pokój, a już na pewno nie było to jej mieszkanie.
Leżała na dość dużym, łóżku z szarą pościelą, ściany miały kolor jasnej zieleni, a podłoga wyłożona była ciemnymi panelami, wejście znajdowało się dwa metry na lewo od Aśki. Obok łóżka stał niski stoliczek, o ciemno brązowej barwie, zresztą inne meble też miały ten kolor. Naprzeciwko posłania znajdowała się szafa, a po lewej stronie drzwi stała wysoka biblioteczka z książkami o różnej tematyce, naprzeciwko której było przestronne okno.
Dopiero po chwili dziewczyna zorientowała się, że jej sukienka leży na pobliskim krześle, a szpilki postawione są pod ścianą. Ona sama miała na sobie zdecydowanie za dużą, czarną koszulkę z nadrukiem zespołu „Dżem".
Zsunęła powoli nogi na podłogę i równie powoli wstała z łóżka. Jak się okazało, mimo jej wzrostu, koszulka sięgała jej do połowy ud. Czekoladowooka rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu i wyszła na korytarz. Nie wiedząc gdzie ma iść, udała się za zapachem jajecznicy i ziół.
Pomieszczenie, do którego weszła po chwili okazało się być przestronną, nowocześnie urządzoną kuchnią, w której stał jej chłopak i robił śniadanie. Na stole stała opróżniona do połowy szklanka wody i leki przeciwbólowe.
Dziewiętnastolatka podeszła po cichu do chłopaka i wtuliła się w jego plecy.
-Jak tam? Kac?
-Lekki. Zaraz powinien minąć.
-Taka to ma dobrze. Wypiłaś chyba tyle samo co ja i nie musisz brać leków? Jakim cudem?
-To moja mała, słodka tajemnica.
Piwnooki uśmiechnął się do ukochanej i pocałował ją czule.
-Siadaj i jedz.- powiedział.- Za chwilę odwiozę cię do mieszkania, żebyś się przebrała.
-A potem?
-Zobaczymy.- uśmiechnął się zawadiacko brunet.
***
Niestety ten dzień musiał nadejść. 1 listopada- Święto Zmarłych. Asia wiedziała, że nie może cały czas uciekać przed wspomnieniami i miejscem pochówku rodziców. Była tam zaledwie trzy razy- na ich pogrzebie i dwa razy pomagała babci przed listopadowym świętem.
Teraz miała wyrzuty sumienia, że tak zaniedbała to miejsce. Ale nie miała tyle psychicznej siły, aby chociaż na chwilę pojawić się przy ich mogiłach. Mimo upływu lat przed oczami stanął jej obraz walącego się drzewa, krzyk matki, ojciec cały we krwi...
Tego ranka czekoladowooka wyglądała jeszcze bardziej blado, jej oczy straciły swój blask. Niczym nie przypominała tej Aśki z imprezy, czy chociażby tej z poprzedniego dnia, który spędziła z Dawidem.
Ubrała się w sięgającą kolan, lekko rozszerzoną na dole, czarną sukienkę z długim rękawem, czarne koturny i ciemnoszary płaszcz, do którego wzięła jeszcze białą chustę-komin.
Oliwii nie było, poprzedniego dnia wyjechała do rodziny, do Lublina. Joanna wyszła więc na mszę za zmarłych do znajdującego się niedaleko kościoła, zamykając wcześniej puste mieszkanie na klucz.
Godzinę później szła już na cmentarz znajdujący się przy Wilkowyi. Mimo, że miała do niego dość długą drogę, nie chciała pojechać tam ani autobusem, ani taksówką. Chciała tam pójść pieszo, choć od czasu do czasu wiatr dawał o sobie znać.
Przed cmentarzem jak co roku stało mnóstwo straganów ze zniczami i kwiatami. Dziewiętnastolatka kupiła dwa czerwone znicze oraz niedużą, białą wiązankę róż i przeszła przez bramę.
Mimo tego, że ostatnio na grobie rodziców była kilka lat temu, bez problemu znalazła ich pomnik. Znajdował się on przy jednej z bocznych alejek, dzięki czemu w tej części cmentarza było nieco spokojniej.
Grób rodziców brunetki ku jej zaskoczeniu był posprzątany i zadbany. Ale przecież ani ona, ani jej babcia czy ciocia Teresa nie były tam od kilku lat. Jednak pomnik lśnił czystością, w flakonie znajdowała się nowa wiązanka złożona z ulubionych kwiatów jej mamy- czerwonych róż i białych piwonii-, a przed tablicą upamiętniającą państwo Polon, stały dwa palące się, białe znicze.
Zdziwiona dziewczyna położyła swoje kwiaty na nagrobku i zapaliła znicze, po czym usiadła na ławeczce, która stała przed mogiłą.
Brązowowłosa siedziała chwilę w milczeniu, lecz później, najzwyczajniej w świecie zaczęła przepraszać rodziców za swoją nieobecność. Później opowiadała im po cichu całe swoje dotychczasowe życie. Może ktoś, kto znalazłby się tam w tej chwili, uznałby, że dziewiętnastolatka zwariowała, ale wcale tak nie było. Ona tego potrzebowała. Potrzebowała, nawet samotnej, rozmowy z rodzicami, musiała się im zwierzyć ze wszystkiego co jej leżało na sercu. Chwilami nie mogła ona powstrzymać słonych łez i spływały one po jej policzkach. Gdy powiedziała już to co chciała powiedzieć, po prostu zamilkła.
Siedziała tam już dość długo, a na niebie zdążyły pojawić się gwiazdy. Cmentarz o tej porze dnia wyglądał pięknie, cały był rozświetlony kolorowymi zniczami.
Nagle do Asi ktoś się przysiadł i objął ją swoim silnym ramieniem. Dziewczyna wtuliła się w tors chłopaka nic nie mówiąc.
-Nie byłeś w Jaśle?-zapytała po chwili.
-Byłem. Zdążyłem już wrócić.- wyjaśnił Dryja.
-Która godzina?
-17:57.
-Jest już tak późno?- zdziwiła się brązowooka.
Chłopak skiną twierdząco głową i powiedział:
-Oliwia wyjechała, więc jedziemy do mnie.
-Ale...
-Żadnego ale. Nie pozwolę żebyś była sama w mieszkaniu, a zwłaszcza dzisiaj. Jadłaś coś w ogóle?
-Tak. Śniadanie.
Piwnooki pokręcił głową z dezaprobatą i wstał z ławeczki, ciągnąc za sobą dziewczynę. Po kilku minutach opuścili cmentarz trzymając się za ręce.
***
-Nawet mnie nie dobijaj.- irytował się chłopak.
-Ale ja naprawdę nie jestem głodna.
-Musisz coś zjeść.
-A jeśli nie zjem?
-Zachowujesz się jak dziecko! To cię przywiążę do krzesła i wepchnę ci chleb do ust!
Dziewczyna parsknęła śmiechem na słowa swojego chłopaka. Usiadła jednak do stołu i sięgnęła po jedną z kanapek przygotowanych przez siatkarza.

*****

Nareszcie ferie!!! Kolejny rozdział będzie nieco dłuższy ;) 

Nigdy nie pozwól, aby ktoś niszczył Twoje marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz