16. Gdańsk

277 21 2
                                    

"Trzeba być wielkim przyjacielem i mocnym przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę."

Anna Frankowska

*****

    Następnego dnia Polonówna stawiła się na parkingu przed Halą Podpromie punktualnie o 5 rano. Rzeszowska drużyna lekkoatletyczna oraz Asseco Resovia Rzeszów razem mieli odbyć podróż do stolicy Pomorza.
Z Podpromia autokar zabrał obie drużyny na lotnisko w Jesionce. Wprawdzie samolot miał odlatywać dopiero o 6:30, lecz zawodnicy musieli być na miejscu przed czasem.
Bilety były pomieszane i czasami jakiś siatkarz siedział pomiędzy dwoma dziewczynami z drużyny lekkoatletycznej, lub jak w przypadku Aśki, zawodniczka miała miejsce pomiędzy dwumetrowymi Resoviakami. Szczęście jak zwykle „uśmiechnęło" się do brunetki i siedziała ona pomiędzy swoim chłopakiem, a- o zgrozo- libero rzeszowian, Krzysztofem Ignaczakiem!
Igła od momentu wystartowania samolotu działał czekoladowookiej na nerwy.
-Krzysiu mam do ciebie pytanie.- powiedziała po jakimś czasie.
-Jakie Niezdaro?- zaciekawił się libero.
-Jakim do jasnej cholery cudem Iwona tyle z tobą wytrzymała?!
-No wiesz? Foch!- obruszył się Ignaczak.
-I bardzo dobrze, przynajmniej będziesz siedział cicho!
-Nie liczyłbym na to.- powiedział siedzący za brunetką Piotrek, który od samego początku przysłuchiwał się wymianie zdań.
Niestety jego słowa okazały się prawdą. Już po pięciu minutach siatkarz przystąpił do prób przepraszania Asi. Dziewczyna wywróciła teatralnie dużymi oczami, na co jej chłopak parsknął śmiechem.
-Aśka no!- krzyknął w końcu Krzysiek na pół samolotu.
-Głośniej się nie da?- skarciła go za to Polonówna.
-Da, ale nie chcę robić z siebie niepotrzebnie wariata, bo wyrzuciliby mnie za to chyba z samolotu.
-I dobrze by zrobili!
-Ale musisz przyznać, że się już tak nie denerwujesz jak rano. Jak przyszłaś na parking to tak ci się ręce trzęsły jakbyś miała Parkinsona, a teraz? Myślisz o jutrzejszych zawodach?
Brunetka westchnęła i odpowiedziała:
-Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to powiem, ale masz rację Igła.
Na twarzy rzeszowskiego libero pojawił się wielki banan.

***

Kiedy tylko siatkarze i lekkoatleci znaleźli się na płycie gdańskiego lotniska, każdy z nich odetchnął orzeźwiającym, morskim powietrzem.
Ponieważ i jedni i drudzy mieli zakwaterowanie w jednym hotelu, pojechali tam jednym autokarem. Krzysiek Ignaczak zaraz po wejściu do pojazdu udał się na sam jego koniec. Za nim poszedł Dawid Dryja oraz Paul Lotman i Piotr Nowakowski. Jedno miejsce pozostawało wolne, więc siatkarze zawołali do siebie brunetkę, która właśnie wsiadła do autokaru. Usadowiła się ona na środku, pomiędzy Igłą, a Dawidem.
Podróż nie była długa, trwała co najwyżej dwadzieścia minut.
Novotel Gdańsk Marina, w którym mieli nocować zawodnicy, usytuowany był przy plaży, kilkanaście minut drogi na piechotę od Ergo Areny.
Pokój Polonówny znajdował się na przedostatnim piętrze budynku. Dzieliła go ona z rudowłosą Magdą. Piętro niżej zostali przydzieleni siatkarze Asseco Resovii.
Dwie, przylegające do siebie, ściany były pomalowane na jasny odcień fioletu, a dwie pozostałe na przyjemny, kremowy kolor. Meble, wykonane z jasnego drewna, świetnie współgrały z tymi kolorami. Okna pokoju dziewczyn wychodziły na morze. Aśka wybrała łózko znajdujące się przy jednym z nich. Klubowym koleżankom bardzo spodobały się cytaty, umieszczone nad posłaniami. Ten nad łóżkiem Magdy brzmiał: „Sen lubi pomarzyć... gdy rzeczywistość zasypia...". Polonówna przyjrzała się swojemu: „Marzenia to nie to, o czym myślisz przed snem. To coś, co nie daje Ci spać.". Czekoladowooka zaśmiała się pod nosem i stwierdziła, że jest to święta prawda.
-Denerwujesz się?- z dalszych rozmyślań wyrwał ją głos Magdy.
-Aż tak to widać?
-Właśnie, że wcale nie widać. Jak to robisz?
-Co?- nie rozumiała brunetka.
-No, jak ukrywasz swój stres?
-Wcale go nie ukrywam. Dzisiaj rano trzęsłam się jak galareta na samą myśl o zawodach.
-Ale, przecież teraz już tak nie jest.
-Teraz już nie, ale to tylko dzięki temu, że Krzysiek w samolocie skutecznie odgonił moje myśli od tego gdybania „co będzie jutro".
-To o to się tak kłóciliście w samolocie?
-Ta... Zaraz, przecież ty siedziałaś na samym początku, a my na końcu. Jakim cudem to słyszałaś?
-Och, darliście się tak, że dziwię się, że kapitan do was nie przyszedł.- zaśmiała się rudowłosa.
-Serio?
-Serio. Jakaś starsza pani, która siedziała niedaleko mnie, miała tam iść i was uspokajać. Zapytała nawet Kaśki czy wie kim jesteście, a jak ona jej odpowiedziała, że ty jesteś lekkoatletką, a Krzysiek siatkarzem Resovii, a do tego jeszcze mistrzem świata, to chciała iść szukać Kowala oraz Kota i składać skargę.- obie dziewczyny zaśmiały się serdecznie.
-Naprawdę?
-Tak, ale ty wtedy coś krzyknęłaś i zrobiło się cicho. No, przynajmniej na chwilę i ta pani zdążyła zasnąć. Na wasze szczęście nie obudził ją nawet krzyk Igły.
-Jaki krzyk.
-Coś w stylu: „Aśka, no!", a potem twój: „I dobrze by zrobili!" czy coś.
Na twarzy brunetki malowało się niedowierzanie. Czy to możliwe, żeby aż tak głośno krzyczeli?
-Nie mówisz poważnie.
-Nie wierzysz, to zapytaj kogo innego. Przynajmniej mieliśmy chwilę rozrywki.
-Osz ty!- i tak zaczęła się walka na poduszki w hotelowym pokoju.

***

-Dziewczyny! Kolacja!- krzyknął ktoś za drzwi, przerywając, już spokojną, rozmowę dziewczyn.
-Idziemy!- odpowiedziała Aśka i obie podniosły się z podłogi, na której siedziały.
Restauracja znajdowała się na samym dole, więc musiały jechać windą. Była ona urządzona w ciemnych barwach, nie licząc niewielkich, białych dodatków. Przy każdym stoliku mogły siedzieć cztery osoby, lecz kto jak kto, ale siatkarze po prostu musieli tę zasadę pominąć. Złączyli kilka stolików w ten sposób, aby wszyscy z drużyny pomieścili się przy jednym, a sztab szkoleniowy przy drugim.
Magda usiadła przy stoliku z innymi dziewczynami z drużyny, a Aśka, zawołana przez Dawida, usiadła pomiędzy swoim chłopakiem, a Piotrkiem, a naprzeciwko niej siedział dumnie libero rzeszowskiej drużyny.
-Jak wam się udało to załatwić?
-Jak to jak? Przecież mamy Krzyśka Ignaczaka w drużynie, który tymi swoimi oczami i minami potrafi załatwić wszystko.- powiedział Pit.
-Tak, Igły nie przegadasz!- odezwał się Fabian, który siedział obok libero.
Cała restauracja wypełniła się śmiechem siatkarzy z Rzeszowa oraz tych członków sztabu szkoleniowego, którzy usłyszeli słowa rozgrywającego.

Nigdy nie pozwól, aby ktoś niszczył Twoje marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz