"Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej."
Joanne Kathleen Rowling
*****
Kiedy mężczyźni prowadzili dziewczynę do swojego samochodu, brunetka dostrzegła stojące niedaleko auto w kolorze butelkowej zieleni. Doskonale wiedziała do kogo ono należało. To, kto siedział w środku jeszcze bardziej utwierdziło Polonównę w przekonaniu, że ta cała afera z dopingiem jest ukartowana tylko po to, aby nie mogła wystąpić w marcu w Halowych Mistrzostwach Europy, a później w sierpniu w Mistrzostwach Świata.
Szarooka blondynka najwidoczniej myślała, że rzeszowianka jej nie widzi, jednak przyciemniane szyby w samochodzie jej ojca w ogóle nie spełniały swojej roli.***
Joasia siedziała na krzesełku na korytarzu jednego z rzeszowskich szpitali i czekała na wyniki badań krwi, które dzięki Grzegorzowi Nikulskiemu odbyły się w przyspieszonym tempie. Kiedy wreszcie z laboratorium wyszła pielęgniarka w białym stroju, Asia wstała i podszedł do niej również Łomnicki, ponieważ jego kolega odbywał rozmowę z policjantem.
-I? – zapytała zniecierpliwiona czekoladowooka.
-Nie mogę udzielić pani żadnych informacji?
-Jak to? Przecież to moje wyniki.
-Tak, ale nie jestem do tego upoważniona. Najpierw muszę zanieść je lekarzowi.
Brunetka westchnęła ciężko i udała się za kobietą w stronę gabinetu lekarskiego. Na miejscu był już Nikulski.
Po kilku minutach przeglądania wyników lekarz powiedział:
-Cóż, we wstępnych wynikach nie widzę nic podejrzanego. Na szczegóły będą panowie musieli poczekać dwa dni.
Mężczyźni podziękowali i wyszli wyprowadzając stamtąd również Asię. Jednak za nim wyszli lekarz posłał jej pokrzepiające spojrzenie.
Na korytarzu czekoladowooka usłyszała głos Nikulskiego:
-Ma pani szczęście. Na opakowaniu nie znaleziono pani odcisków palców, jednak posiadanie amfetaminy jest karalne. Nie zostaje pani zatrzymana tylko dlatego, że ktoś mógł ją pani podłożyć.
-Bo podłożył. Mogę wrócić na trening?
-Niestety, dopóki nie otrzymamy szczegółowych badań zostaje pani zawieszona.
-Co? – niedowierzała dziewczyna. – Na ile?
-Do odwołania.
Te słowa całkowicie dobiły młodą dziewczynę. Wiedziała, że Zuza, przy pomocy bogatego ojca, zrobi wszystko, by nie dopuścić jej do żadnych zawodów w tym roku, a kiedy zdejmą z niej już zarzuty będzie musiała poświęcić bardzo dużo czasu, by wrócić do formy. Polonówna była pewna, że narkotyki w jej torbie były częścią planu gdańszczanki.
Czekoladowooka wyszła na zewnątrz akurat, gdy zaczynała się śnieżyca, lecz ona w ogóle się tym nie przejmowała. Tak jak nie zwracała uwagi na późną godzinę i to, że robiło się coraz ciemniej.
Na parkingu przed szpitalem stał samochód w kolorze butelkowej zieleni. Brunetka, która zdążyła już porządnie zmarznąć, bowiem nie była zbyt ciepło ubrana, przechodząc obok owego auta popatrzyła pełnym nienawiści spojrzeniem w przyciemnioną tylną szybę. Była pewna, że jej rywalka to zauważyła.
Nie przejmując się dłużej dawną znajomą z klasy, brunetka ruszyła przed siebie. Mimo tego, że od mieszkania dzieliło ją jakieś pół godziny drogi, a przy takiej pogodzie to nawet dłużej, to jednak czekoladowooka wolała dostać się tam idąc na nogach, ponieważ chciała jeszcze trochę pomyśleć, a zapewne autobus w takiej zawiei dotarłby jeszcze później.***
Idąc przez ciemny, opustoszały rynek, dziewczyna coraz bardziej odczuwała skutki okropnej pogody i przeklinała w duchu swoją nieodpowiedzialność, przez którą nie wzięła ze sobą czapki, cieplejszej kurtki, lepszych od adidasów butów czy przynajmniej nie skorzystania z transportu publicznego.
W pewnej chwili Asia musiała przystanąć przy studni i usiąść na ławce, ponieważ obraz przed nią zawirował, po czym zrobiło się jej czarno przed oczami.
Brunetka wiedziała, że nie może tam tak siedzieć, bo mogło by się to dla niej skończyć tragicznie, więc wstała, opatuliła się szczelniej kurtką i ruszyła przed siebie. „Już niedaleko" – pomyślała i przyspieszyła, co przy tak silnym wietrze było bardzo trudne.
Jej włosy z brązowych stały się białe od śniegu, ręce skostniały, dziewczyna robiła się coraz słabsza, do czego przyczynił się ciężki trening, jaki sobie zafundowała tego dnia, a jakby tego było mało zaczynało jej burczeć w brzuchu, ponieważ w porannym pośpiechu nie za dużo zjadła na śniadanie, a obiadu tego dnia nawet na oczy nie widziała.
„Dobrze, że chociaż torbę mi skonfiskowali i nie muszę jej targać." – pomyślała i chuchnęła w zimne dłonie, równocześnie nimi pocierając.
Przechodząc obok zamku, brunetka poczuła, że jej telefon wibruje. Wyjęła go z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz, by dowiedzieć się kto dzwoni. Oliwia. Aśka wcisnęła czerwoną słuchawkę, bowiem od mieszkania dzieliło ją już tylko kilka kroków.
Było już późno i mimo iż świeciły uliczne latarnie, przez śnieżycę nie było prawie nic widać.
Aśka dotarła do przejścia dla pieszych i porozglądała się zanim weszła na ulicę. Było kompletnie pusto. Czekoladowooka postawiła pierwszy krok na asfalcie i nawet nie zauważyła kiedy samochód o butelkowozielonej barwie, który stał na poboczu po drugiej stronie drogi, odpalił bezgłośnie silnik, nie włączając przy tym świateł.
Chwilę później Asia poczuła ból w prawym boku i wylądowała bezwładnie na poboczu...***
Oliwia dzwoniła po raz kolejny do swojej przyjaciółki i po raz kolejny zgłaszała się poczta głosowa. „Aśka powinna już tu być! Przecież trening już dawno się skończył!" – myślała gorączkowo niebieskooka. Dziewczyna tym bardziej martwiła się o przyjaciółkę, ponieważ za oknem panował już mrok i półgodziny temu rozpętała się straszna śnieżyca. Nawet autobusy i taksówki nie jeździły. Aśka powiadomiła by ją, że po treningu gdzieś idzie, a tymczasem nie odbierała telefonu.
„Może się jej wyładował?" – próbowała znaleźć jakieś wytłumaczenie dziewiętnastolatka, jednak szybko je odrzuciła, ponieważ doskonale pamiętała, że pożyczała jej dzisiaj rano powerbank'a.
Brunetka dzwoniła już do Moniki i Oli, a nawet i do Iwony i każda z nich powiedziała, że nie było, ani nie miało u nich być czekoladowookiej.
Zmartwiona Oliwia usłyszała pisk opon za oknem i wyszła na balkon zobaczyć co się stało. Jakiś samochód odjeżdżał szybko bez świateł w stronę Mostu Zamkowego, a kilka metrów przed przejściem dla pieszych, na poboczu, leżała jakaś postać.
Niebieskooka szybko się ubrała i wybiegła w pośpiechu z mieszkania. Kiedy dotarła na miejsce stanęła jak słup soli, zakryła usta dłonią, a po policzkach pociekły jej łzy. Szybko złapała po telefon i wykręciła numer alarmowy trzęsącymi się dłońmi, szeptając cicho:
-Boże... Aśka, błagam nie rób mi tego...
CZYTASZ
Nigdy nie pozwól, aby ktoś niszczył Twoje marzenia!
Teen FictionNigdy nie pozwól, aby ktoś niszczył Twoje marzenia!