25.Ucieczka

834 67 7
                                    

《Newt》

Od czasu gdy rozmawiałem z Rebeką znowu leżę na ziemi ze zasłoniętymi oczami i związanymi nogami oraz rękami. Jeden z tych gości kazał mi jej powiedzieć by się uspokoiła. Skądś rozpoznałem ten głos. Gdzieś go już słyszałem. Nie mogę z nią rozmawiać. Zakazali mi. Skąd oni wiedzą?! Napewno są pracownikami DRESZCZ-u.

Nagle słyszę jęk po mojej lewej stronie.
-No nareszcie.-szepcze Ryan, który siedzi po mojej prawej.-Myślałem, że już nigdy się nie ocknie.
Parskam śmiechem.
-Gally! Jak tam u ciebie stary sztamaku?-zwracam się do przyjaciela.
-Ty mi powiedz, gdzie ja purwa jestem?-śmieje się pod nosem.
-Zapytaj tych, którzy nas tu wpakowali.-mówi Ryan.
Nastaje chwilowa cisza, którą przerywa burczenie brzucha.
-Sorry, głodny jestem.-zaczyna się śmiać Gally, a potem wszyscy wybuchamy śmiechem.

Nagle słyszę skrzypnięcie i drzwi się otwierają.
-Jesteście głodni, hmmm?-słyszę piękny głos jakieś dziewczyny.
-No.-burczy Gally, na co ja i Ryan cicho się śmiejemy.-Proszę.-słyszę brzdęk porcelany.-Smacznego.
Dziewczyna zaczyna odchodzić.
-E, e, e!-wołam za nią.-Może byś nam odwiazała przynajmniej ręce i zdjęła te szmatki na oczach.
-Jak sobie życzysz.-podeszła do mnie i rozcieła sznurek, który związywał nogi i ręce.
-Dzięki.-odpowiadam i ściągam opaskę z oczu. Widzę krótko ściętą brunetkę ze ślicznymi fioletowymi oczami.-Newt.-uśmiecham się i podaje jej rękę.
-No przecież wiem.-wywraca oczami.-Obiekcie A5.
Marszczę brwi i patrzę na nią niezrozumiale.
-Co się tak gapisz?! Rozwiązujesz ich czy nie?!-krzyczy na mnie dziewczyna.
Podnoszę ręce w samoobronie i podchodzę do Ryana.
-Cześć stary.-parskam śmiechem i zaczynam go rozwiązywać.
Ryan uśmiecha się do mnie, gdy zdejmuje mu opaskę z oczy.

Dziewczyna w tym czasie rozcina supły Gally'emu.

Gdy już wszyscy zasiadamy posiłku. Nasza tajemnicza koleżanka siada obok drzwi i bawi się nożem.
-Więc...-zaczynam.-Kim jesteś? Jak masz na imię? Gdzie my jesteśmy i dla kogo pracujesz?-patrzę pytająco na dziewczynę, nabijając na widelec ziemniaka.
-Jestem młodziutkim "poparzeńcem".-robi z palców cudzysłowia.-Mam na imię Alison, ale wolę Al. Jesteście w schowku na miotły, ale wszystkie wyniosłam. Pracuję dla ludzi.-zaczyna jeździć palcem po metalu.
Nastaje nieprzyjemna cisza, który przerywa wrzask.
-Al! Cholera jasna! Ucinasz sobie pogawędki!?
Dziewczyna wywraca oczami i uderza pięcią w ścianę.
-Weź się odwal!-odkrzykuje.-Zaraz przyjdę!
Krótko włosa wstaje, zabiera talerze i wychodzi.
-Ej!-wołam w drzwiach.-Powiesz po co tu jesteśmy?!
-Niedługo się dowiesz obiekcie, zwany Newtemy.-otwiera dzwi, a potem szeptem dodaje.-Jeszcze się spotkamy.
Słychać ciche kliknięcie przekręcanego klucza.

Opieram się o zimną ścianę i cicho wzdycham. Po chwili obok mnie kuca Ryan i Gally.
-Musimy się stąd wydostać.-mówię i poprawiam sobie włosy.
-Nie ma jak.-wzdycha Ryan i chwyta mnie za ramię.-Ale napewno stąd kiedyś wyjdziemy.
-Zgadzam się.-uśmiecha się Gally.-Szkoda, że wszyscy myślą, że nie żyjemy.
-Ona wie.-uśmiecham się sam do siebie.-Chciałbym z nią porozmawiać.
-Porozmawiasz jeszczę i z nią i z siostrą i z Minho. Z resztą, nie tylko ty chcesz ją zobaczyć.-Ryan uderza mnie pieścią w ramię.-A teraz radzę iść spać. No tak trochę oczy mi się samę zamykają.
Zwijam się w kłębek w jednym z kątów pokoju i zasypiam.

-Newt!-Gally potrząsa mnie z całej siły.-Wstawaj!

Szybko siadam na podłodze. Rozglądam się do okoła zdezorientowany. Oprócz dwójki moich przyjaciół widzę jeszcze niskiego blondyna. Patrzę na niego z niedowierzeniem. Skądś go znam. Przynajmniej powinnem.

-Stary, wychodzimy.-Ryan klepie mnie po plecach.
Patrzę niezrozumiale na przyjaciela.
W jednej chwili leżę już na ziemi, trzymając za mój policzej.
-No, teraz napewno wytrzeźwiał.-Gally lekko masuje swój nadgarstek.
-Dzięki.-dukam, a potem podchodzę do Ryana.-Co jest?
-Jest więcej labiryntów.-szepcze.-Wyrządzili wiele krzywdy.-Pokazuje na nieznajomego chłopaka.-Im też.
-Więcej labiryntów?!-niemalże krzyczę.
-Tak.-blondasek przytakuje.
-No, ale przejdźmy do rzeczy.-Ryan lekko mnie szturcha.-Widzisz ten kwadrat na górze?-wszyscy zadzieramy głowy do góry.-Tym uciekniemy. Rozumiesz?
-No.-potrząsam głową.-A gdzie to prowadzi?
-Fuj wie gdzie.-Blondyn macha dłonią.-Ważne, że im nawiejemy i pójdzieny do moich.
-Wchodzę w to.-przytakuję głową.-Pośmieszmy się.

Memory || TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz