7#

7.9K 349 31
                                    

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu,siedziałam na krześle z dłońmi przywiązanymi do oparcia a stopami do nóg. Bolała mnie głowa a w ustach czułam metaliczny posmak krwi. Nie wiedziałam która jest godzina. Nie wiedziałam gdzie jestem. Pomieszczenie było ciemne a wilgoć dało się wyczuć w powietrzu. To musiała być prawdopodobnie,jakaś piwnica. Zapach stęchlizny raz po raz dochodził do moich nozdrzy,miałam ochotę zwymiotować. Chciałam zapamiętać jakiś szczegół,ale nic nie widziałam. Ile już tu siedziałam? Chciałam jakoś dostać się do telefonu,ale przypomniałam sobie,że zostawiłam go w toalecie. Pewna myśl mnie tchnęła: A co z Masonem? Jego też ma i gdzieś przetrzymuje? Zrobiłam się bardzo nerwowa i martwiłam się o niego. Robiłam wszystko żeby spociły mi się ręce,wiedziałam,że wtedy łatwiej mi się będzie wyślizgnąć z tych sznurów. Przerwałam,kiedy usłyszałam kroki zmierzające powoli w moją stronę. Byłam tak przerażona,że słyszałam tylko bicie własnego serca. Drzwi do pomieszczenia uchyliły się a zza nich wyszedł Dominic.
-Wypuść mnie do choley,Ty chory skurwielu- wrzasnęłam. Na moje słowa,jego twarz stopniowo zaczęła się zmieniać. Podszedł do mnie i uderzył z pięści w twarz. Bolało,jak cholera. Siła uderzenia odepchnęła moją głowę do tyłu.
-Może grzeczniej? Na jego ustach wyrósł cyniczny uśmiech.
-Czego chcesz? Musiałam wyciągnąć od niego jakieś iformacje.
-No to może,od początku. Ja i Mason rywalizujemy ze sobą od liceum. On zawsze miał wszystko czego chciał,zajebiste dupy,forse,szczęśliwą rodzinę,gdy tym czasem ja byłem pośmiewiskiem całej szkoły,byłem lany przez ojca pijaka,a jedyną dziewczyną,która kiedykolwiek mnie kochała była moja matka,dopóki nie zajebał jej mój ojciec- na sekundę zrobiło mi się go żal,może i był po traumatycznych przeżyciach,ale to niczego nie tłumaczyło-Widziałaś te blizny wokół jego żeber? Dorwałem skurwiela rok temu,jak chciał pojechać na lotnisko,żeby Cię zatrzymać- fala złości przeszła przez moje ciało. On mu to zrobił? Mason chciał mnie zatrzymać przez wylotem do Anglii?Nagle to wszystko zaczyna nabierać sensu. On go zranił,byłam tak zła,że z całego serca chciałam mu zrobić krzywdę. Zaczęłam się szamotać. Ten nachylił się do mnie,aby coś powiedzieć,ale ja splunęłam mu w twarz.
-Obyś się smażył w piekle Ty świrze- dodałam jeszcze. Następne wydarzenia działy się,jakby w przyśpieszonym tempie. Dominic wstał,wytarł twarz a potem kopnął mnie w brzuch tak mocno,że krzesło przewróciło się na bok,zwijałam się z bólu. On nie przestawał,okładał mnie kopniakami,coś mi strzyknęło,chyba złamał mi żebro. Następnych chwil nie pamiętam,uderzyłam głową w podłogę i chyba zemdlałam.
Kiedy się ocknęłam,jego już nie było. Zignorowałam obolałe ciało,muszę się stąd wydostać. Jeśli zostanę tu dłużej on w końcu mnie zabije. Rozejrzałam się,Johnson źle domknął drzwi,były lekko uchylone i przechodziła przez nie wąska strużka światła. Tyle wystarczyło,żeby pomieszczenie się rozświetliło. Nie było okien a dookoła było skupisko starych,niepotrzebnych gratów. Pot skapywał z mojego czoła,rozmazując mi widok. Czułam,jak ręce mi się ślizgały i jak sznury poluzowują się. Uwolniłam ręce. Nasłuchiwałam czy nikt się nie zbliża? To była dla mnie szansa. W ekspresowym tempie odwiązałam stopy. Miałam rany na nadgarstach od wbijających się w moją skórę lin. Miałam problem z chodzeniem z powodu tępego bólu głowy promieniującego aż do skroni. Przy każdym kroku ból w okolicy żeber nasilał się,palił mnie żywym ogniem. Czułam się słaba,miałam ochotę położyć się i zacząć płakać. Nie mogłam się poddać,nie teraz kiedy miałam okazję. Nie byłam jednak tak głupia,żeby wyjść drzwiami. I wtedy to dostrzegłam,moją drogę ucieczki. Zaraz za moim krzesłem była klatka wentylacyjna,dlatego jej wcześniej nie widziałam. Znalazłam jakiś nóż na obronę i podeszłam do ściany. Na szczęście drzwiczki puściły od razu. Wewnątrz było mało miejsca,dało się poruszać tylko na czworakach,ale to było nieważne chęć uwolnienia się była większa. Rzuciłam się tam,miałam w dupie czy on to słyszy,adrenalina buzowała w moich żyłach. Droga wydawała się nie mieć końca,straciłam poczucie czasu,nie wiedziałam czy byłam tam minuty czy godziny. Cały czas brnęłam do przodu. Nie wiem,kiedy ale spadłam. Podłoże było twarde,wymacałam je rękami: ZIEMIA! Ulga spłynęła po całym moim ciele. Zacięgnęłam się mocno powietrzem: woń lasu. Gdzie on mnie kurwa wywiózł? Powoli wstałam,było ciemno jak w dupie. Dostrzegłam tylko zarysy drzew. Mogłam tu albo zostać,a to tylko kwestia czasu,aż by mnie znalazł,albo uciec w nienane. Bez dłuższego namysłu rzuciłam się biegiem w kierunku drzew. Ciało bolało,odmawiało posłuszeństwa,ale ja nie zatrzymywałam się. Potem będę myśleć nad konsekwencjami. Jak daleko on niego byłam? Czy byłam bezpieczna? Moje wątpliwości zostały rozwiane,kiedy usłyszałam wrzask.
-Wiem,że tu jesteś szmato!- jego krzyk niesiony przez wiatr doszedł do moich uszu. O ile to możliwe przyśpieszyłam kroku. Nie czułam bólu,jego miejsce zastąpił strach.
Jak mogłam się nie bać? Gonił za mną pierdolony psychopata!
Las to był labirynt ,wszystko wyglądało tak samo.
-Jak Cię znajdę,to Cię zabije suko!- był coraz bliżej. Moim kompanem była ciemność,to w jakimś stopniu było moją przewagą. Gdzieś w oddali widziałam światła raz czerwone raz niebieskie. Musiałam zaryzykować,zaczęłam biec w tamtą stronę. To będzie albo ratunek albo zguba. Byłam u kresu wytrzymałoścu,wyczerpana psychicznie i fizycznie. Obejrzałam się do tyłu,ale nic nie widziałam,jego głos też ucichł. Czułam się,jak zwierzyna,na którą ktoś poluje. Światła były coraz bliżej,dostrzegłam sylwetki męskie i żeńskie i mnóstwo samochodów. Dopiero,gdy podeszłam bliżej dostrzegłam napis na aucie:POLICJA. Nadzieja na nowo we mnie urosła.
-Macie ją kurwa znaleźć,rozumiecie? Macie znaleźć kurwa moją żonę- głos Masona odbił się echem w mojej głowie. Dostrzegłam jego sylwetkę, szarpał się chyba z policjantem. Zaczęłam biec do niego. Wpadłam na niego i poczułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Co do chuja? Mason nie wiedział co się dzieję,ale kiedy mnie zobaczył podniósł mnie i mocno przytulił-Boże Willow,kochanie moje! Wszędzie Cię szukaliśmy,boże moje największe szczęście,Kocham Cię!- jego oczy się zaszkliły,zaczął płakać.
-Ja też Cię kocham- wychrypiałam słabym głosem.
Nagle rozległ się huk i strzał. Zaczęłam nerwowo patrzeć kto dostał.
-Kochanie...- wyszeptał Mason z wymalowanym przerażeniem na twarzy.
I wtedy zobaczyłam krew,krew wypływająca z mojego brzucha i wtedy się zorientowałam,to ja dostałam..
Hej.
Co o tym myślicie?
Czekam na wasze szczere opinie,komentujcie :).
Pozdrawiam!

Trylogia Smitha-Wszechwiedzący (część Trzecia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz