12#

7.1K 318 20
                                    

2 LATA WCZEŚNIEJ...

-Proszę-usłyszałam zachrypnięty mocny głos.Pchnęłam drzwi i weszłam do przestronnego pomieszczenia.Moim oczom ukazało się ogromne machoniowe biurko,wielke okna z widokiem na miasto.W rogu stała granatowa kanapa,fotel i stolik do kawy.Z drugiej strony biura była szafa,kolejne drzwi chyba do toalety i barek.A obok niego plecami do mnie stał wysoki mężczyzna.
-Przyszłam na rozmowę-chrząknęłam.Odwrócił się do mnie.Poczułam się wtedy jakby porażono mnie prądem.Przede mną stał chyba model.Ubrany w dopasowany garnitur,który opinal mu widoczne mięśnie,spodnie opinały jego smukłe nogi.Miał jasno niebieskie oczy,nie takie zwyczajne.Ich błękit był taki czysty.Przez co spojrzenie miał niesamowicie przenikliwe.Zgrabne usta,widoczne kości policzkowe.Twarz porastał mu zarost.Ciemno brązowe włosy lekko podniesione do góry dodawały mu uroku.Ocknęłam się z szoku,kiedy wyciągnął do mnie rękę.
-Mason Smith-usłyszałam.Przyglądał mi się zamyślony.Złączyłam nasze dłonie w uścisku.Moja dłoń idealnie pasowała do jego.Przez ten dotyk po moim ciele przeszły iskry.Poczułam gęsią skórkę.
-Willow Evans- przedstawiłam się.Wskazał ręką abym usiadła na kanapie,sam jednak siadł w fotelu
.

******

To wspomnienie naszło mnie,kiedy mój mąż ubrał dokładnie ten sam garnitur co tamtego dnia. Nasze maluszki były u Ashley. Moja przyjaciółka wzięła je na basen,a nam kazała się zająć sobą.

-Co tak na mnie patrzysz kochanie? zapytał,kiedy wgapiałam się w niego z otwartą buzią. Dawno nie widziałam,go w tym garniturze,ciepło rozlało się po moim ciele na jego widok.

-Po prostu ostatni raz,kiedy byłeś tak ubrany,rozmawiałam z Tobą o pracy-zarumieniłam się na samą myśl.Podszedł do mnie z cwaniackim uśmiechem na twarzy i objął w talii-Byłeś wtedy takim dupkiem-dodałam,żeby zetrzeć mu ten uśmieszek.

-A Ty? Byłaś denerwująca i opierałaś się mi,i widzisz co Ci z tego przyszło? Zostałaś moją żoną-mówiąc to pocałował mnie mocno w usta. Spojrzałam na niego,wyglądał świetnie.

Poleciałam na górę się przebrać,założyłam białą przewiewną sukienkę na ramiączkach a do tego marynarkę. Na stopy założyłam czarne szpilki i zeszłam na dół. Jeszcze raz przyjrzałam się Smithowi i wstrzymałam powietrze.

-Nie mógłbyś być trochę brzydszy? westchnęłam z irytacją. Spojrzał na mnie pytająco a potem się roześmiał. Przeszłam obok niego zabierając po drodze torebkę i wyszłam. Wybieraliśmy się na bankiet,który zorganizowali pracownicy Masona.

***********

Skąd tu tyle ludzi? powiedziałam rozglądając się. Wszystko odbywało się w starej rezydencji w bogatszej części Londynu. Wnętrze w kolorach czerwieni i złota. Podium stało na środku pomieszczenia a dookoła były stoły. Omijając wszystkich Mason chwycił mnie za rękę i zajęliśmy miejsca przy jednym z dalej postawionych stołów. Obracałam się dookoła chcąc przyjrzeć się wszystkim szczegółom.Gdy ponownie zwróciłam się do mojego męża,rozmawiał z jakąś kobietą,która ustawiła krzesło tak,żeby siedzieć na przeciwko niego. Była starsza ode mnie,musiała być po trzydziestce. Czarne długie włosy opadały na jej łopatki a ciemno niebieskie oczy przyglądały się Masonowi z fascynacją,ubrała w czerwoną błyszczącą sukienkę ze stanowczo za dużym dekoltem. Myślałam,że szlak mnie trafi,kiedy jej palce sunęły po koszuli mojego męża,a on nie miał zamiaru nic z tym robić. Wyprostowałam się i podałam jej rękę przy okazji strzepując jej dłoń z mojego męża.

-Willow Smith,żona Masona-posłałam jej fałszywy uśmiech a ona zdziwione spojrzenie mojemu mężowi.

-Alice Moore,była dziewczyna-zbyt mocno uścisnęła moją dłoń posyłając mi złośliwe spojrzenie

Bez słowa posyłając Smithowi mordercze spojrzenie,wyszłam. Potrzebowałam świeżego powietrza. Stałam na polu starając się uspokoić,nie wyszedł za mną,zrozumiałam czemu,kiedy usłyszałam jego głos przez mikrofon. Wróciłam do środka i zaczęłam się przyglądać całej sytuacji. Mason mówił a
ta cała Alice czule całowała go w policzek,na co on tylko odpowiadał jej uśmiechem. Nie chciałam robić sceny,postanowiłam po prostu wrócić do domu. Zabrałam torebkę i wyszłam. Nie obchodziło mnie czy Smith to widział czy nie. Taksówka zawiozła mnie do domu. Przebrałam się w czarne rurki,sweterek i tenisówki. Biorąc kurtkę z wieszaka i klucze z szuflady pojechałam samochodem do Ash.

-Hej-powiedziałam od progu.Przyjaciółka z Chrisem siedzieli w salonie obserwując jak moje dwa małe brzące chichoczą i biją się misiami. Uśmiech sam wpłynął na moje usta,kiedy zobaczyłam moje skarby. Matt zauważył mnie zapiszczał i zaczął do mnie czworakować, wzięłam go na ręce i pocałowałam w czółko. Moja córeczka była zbyt przejęta misiem,żeby mnie zauważyć.

Posadziłam ich w samochodzie i wróciłam do domu.

Nakarmiłam je,położyłam spać. Wyłączyłam telefon,miałam dość nieustającego dzwonienia mojego męża.

Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie,spięłam się,kiedy usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Mason wszedł bez słowa do pokoju i usiadł obok mnie.

-Kochanie...-zaczął i przysunął się bliżej mnie,zareagowałam od razu. Wstałam i podeszłam do okna.

-Co to kurwa z Alice? warknęłam patrząc na niego spod byka. Westchnął spoglądając na mnie badawczo.

-Nikt ważny,kochanie przepraszam za dzisiaj-chciał do mnie podejść,ale go zatrzymałam. Zassałam policzek od środka ze złości-Nie przesadzasz? syknął chwytając mnie za rękę. Wyrwałam się.

-Nawet nie reagowałeś,kiedy obłapiała Cię tymi swoimi łapskami ,do cholery!-podniosłam głos. Jego twarz skamieniała.

-Wiesz,że liczysz się dla mnie tylko Ty! przesunął delikatnie palcem po moim policzku,mimowolnie wzdrygnęłam się.

-Ciekawe,bo dzisiaj byłam dla Ciebie,jak powietrze-jego oczy pociemniały. Nie miałam siły się z nim kłócić,to bez sensu. Tak do niczego nie dojdziemy. Zbliżył się do mnie z głodem w oczach.

Chwycił moją w twarz w obie dłonie i mocno wpił się w moje usta. Nie opierałam się,chciałam tego. Chciałam wyładować swoją złość,a seks zawsze był naszym rozwiązaniem.

Pchnął mnie na kanape po drodze rwąc moje ubrania. Nie byłam dłużna rzuciłam jego marynarką gdzieś w kąt pokoju,a koszulę rozerwałam. Całował łapczywie moją szyję i obojczyki.

-Zaraz Ci wybije z głowy te głupoty-dał mi klapsa i odwrócił na plecy. Zawisnął nade mnę,nierówny oddech i powiększone źrenicy świadczyły o jego podnieceniu. Zerwał ze mnie spodnie wraz z majtkami,stanik już dawno wylądował gdzieś na ziemii. Zdjęłam jego spodnie,a bokserki powolnie opuszczałam na dół,żeby się z nim podrażnić-Nie denerwuj mnie-na te słowa sam je ściągnął i ugryzł moją dolną wargę.

-Co taki niecierpliwy? starałam się być obojętna na jego poczynania,ale kiedy wbił się we mnie aż po nasadę,jęk mimowolnie opuścił moje usta.

-Niech-do -Twojej- durnej- głowy- dotrze- w- końcu- że- jesteś- jedyną- którą- kocham- i- z- którą- chcę- spędzić- resztę- życia-mówił w przerwach między kolejnymi natarciami.

Leżałam pod nim,kochając go całym sercem,pragnąc poczuć go w głębiej.

-Ja też Cię Kocham-szepnęłam,kiedy dałam radę cokolwiek powiedzieć. Coraz mocniej wbijał się we mnie. Wpił się w moje usta i doszedł we mnie ciągnąc mnie za sobą.

Jesteśmy może pokręconą parą.

Czy to jednak nie wariaci kochają się najmocniej?


Hej.

Co myślicie?

Czekam na Wasze szczere opinie i komentarze :).

Pozdrawiam!


Trylogia Smitha-Wszechwiedzący (część Trzecia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz