22#

6.9K 286 22
                                    

Westchnęłam na dźwięk budzika. Wstałam z łóżka i poszłam do toalety wziąć szybki prysznic. Pomalowałam się delikatnie. Ubrałam czarne rurki,białą bluzkę na ramiączkach i marynarkę. Dzisiaj Mason ma jakąś imprezę firmową i prosił,żebym na niej była. Trzeba wyglądać,jak człowiek. Obejrzałam się w lustrze po raz kolejny rozczesując włosy.
-Dzień Dobry kochanie- usłyszałam zachrypnięty głos mojego męża i uśmiechnęłam się szeroko. Odwrócilam się w jego stronę. Leżał bokiem trzymając w dłoni gazete i bacznie mi się przyglądał. Kolejny raz zaparło mi dech w piersi na widok jego umięśnionego ciała. Cholera,chyba nigdy nie przestanę tak  reagować.
-Dzień Dobry- odpowiedziałam i puściłam mu oczko. Przeciągnął się,dostrzegłam każdy drgający mięsień w jego ciele. Usiadłam obok niego.
-Co z Ciebie taki ranny ptaszek?- mruknął i przyciągnął mnie do siebie. Wyrwałam mu się i pocałowałam w czubek nosa.
-Pomniesz mi ubrania- zbeształam go poprawiając się- Muszę obudzić maluchy i zawieść je do przedszkola,też mógłbyś już wstać- na te słowa zdarłam z niego kołdrę,ale zaraz tego pożałowałam. Był nagi,a na widok jego męskości zrobiło mi się gorąco. Wzięłam głęboki oddech i na prawdę musiałam się powstrzymać,żeby się na niego nie rzucić-Ubierz się do cholery- rzuciłam mu dresy i wyszłam z pokoju. Weszłam do sypialni dzieciaków i poodsłaniałam rolety.
-Wstajemy misie-powiedziałam głośno na co od razu zareagowali. Powiercili się i wstali. Olivka przecierała oczka a Matt ziewał. Roześmiałam się cicho i przygotowałam im ubranka-Płatki? Zapytałam. Skrzywili się oboje.
-Tosty mami! Wykrzyczeli. Zeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać im śniadanie. Poczułam ręce mojego męża na biodrach i jego gorący oddech na szyi.
-Zrobiłabyś mi też? Zrobił minę szczeniaczka a ja przewróciłam  oczami i podałam mu dwa tosty z serem i szynką. Mruknął zadowolony i zaczął jeść. Usłyszałam,że dzieciaki schodzą po schodach.
-Cześ tati- przytuliły go a potem usiadły do stołu i zaczęły się zajadać. Ja w międzyczasie piłam kawę. Gdy widziałam,że zjadły powiedziałam:
-Chodźcie ubiorę wam kurteczki- przybiegli do mnie szybko i zaczęli się ubierać.
-Będę za niedługo- krzyknęłam przed wyjściem.
*****
-Mogę iść tak? Zapytałam Masona pokazując mój strój przed wyjściem na bankiet. Zlustrował mnie od góry do dołu.
-Nawet gdybyś ubrała worek na ziemniaki i tak byłabyś najpiękniejsza- zarumieniłam się i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Od razu po przedszkolu Smit zawiózł bliźniaki do babci,bo jego syn zadeklarował,że on świetnie się  nimi zajmie. Cieszyliśmy się,że mają taki dobry kontakt.
-Zawsze musisz mnie zawstydzać? Zapytałam go z udawanym wyrzutem. Uśmiechnął się cwaniacko.
-Tak,to mój życiowy cel- objął mnie w talii a ja zamknęłam oczy,starając się czerpać z tej chwilii,jak najwięcej.
Chwilę później,zaczęliśmy się zbierać. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku wydawnictwa.

-Dziękuję,że ze mną jedziesz-uścisnął mocno moją dłoń jednocześnie skupiając się na drodze.

-Nie ma za co kochanie,ktoś musi od Ciebie odganiać te stare napalone baby-zaśmiał się głośno,a ja mówiłam całkiem poważnie. Gdy dojechaliśmy na miejsce,wewnątrz były już tłumy.  Przełknęłam ślinę,wciąż stresowały mnie takie wydarzenia. Mój mąż chwycił mnie władczo w talii i zaczął przeciskać się przez tłum. Nie muszę mówić,że wszystkie spojrzenia skupiły się na nas. Cholera,czy oni mogą przestać się gapić?- Nie denerwuj się-szepnął mi do ucha,ciągle brnąc na przód. Wzięłam głęboki oddech i starałam się uspokoić. Zaczęłam wyobrażać sobie,że jesteśmy tu sami,tylko we swoje. Trochę pomogło. Zatrzymał się dopiero przy podium. Puścił mnie i wyszedł na podest. Przyjrzałam mu się dokładnie...idealny. Jak to możliwe,że ten mężczyzna należy tylko do mnie? Wyprostował się i przejechał wzrokiem po całym pomieszczeniu.

-Witam Wszystkich-zaczął tym samym uciszając panujące dotychczas rozmowy-Spotykamy się tutaj dzisiaj,abym mógł wam podziękować-zmarszczyłam brwi,nie rozumiejąc o co mu chodzi-Dziękuję wam za trud i wysiłek,który codziennie wkładacie w funkcjonowanie tego wydawnictwa,wiem że być może wydaję wam się,że tego nie zauważam,ale ja codziennie oceniam pracę każdego z osobna-kontynuował a w sali rozległy się szepty- Wiele poświęciłem,żeby dojść do tego wszystkiego i zapewne większość z Was ma mnie za  gburowatego dupka i macie racje,bo oto cały ja-wszyscy zareagowali śmiechem ne jego słowa,ale je wiedziałam,że on w jakimś stopniu chcę im pokazać jaki jest na prawdę,byłam z niego niewyobrażalnie dumna-Jestem trudną osobą,ciężko ze mną dojść do ładu i raczej nie wdaję się w kompromisy,ale na prawdę mam do Was ogromny szacunek i doceniam waszą pracę-połowie opadła szczęka a druga połowa uważnie słuchała tego co mówi,tym bardziej że to na pewno nie było dla niego łatwe-Muszę dodać,że nie było by mnie tu gdyby nie moja żona-wyciągnął dłoń w moim kierunku a ja znieruchomiałam. Posłał w moją stronę uspokajające spojrzenie a ja chwyciłam jego rękę i dałam się wciągnąć na środek. Starałam się nie patrzeć na ludzi,którzy z pewnością wgapiają się teraz we mnie-Dziękuję Ci kochanie,za to że byłaś ze mną w najgorszych momentach,za to że dałaś mi kopa w dupę,kiedy coś spieprzyłem,za to że nigdy mnie nie oceniasz i popierasz moje nawet najdurniejsze pomysły,za to ,że po prostu jesteś I Kocham Cię-stałam otępiała,nie wiedziałam co powiedzieć,dlatego po prostu pocałowałam go.

******

-Dlaczego zawsze jesteś zazdrosny,kiedy na przykład jakiś mój kolega tylko mnie przytula? palnęłam jak głupia,ale ciekawość nie dała mi spokoju.

-Bo nie podoba mi się,kiedy jakiś kutas trzyma w ramionach cały mój świat-poczułam,jak na moją twarz wkrada się rumieniec,uśmiechnął się do mnie czule i pocałował namiętnie.

-Jesteś cudowny-szepnęłam mu w usta-Nie mogłabym mieć lepszego męża,jesteś wszystkim czego potrzebuję-dodałam po chwili. Zamknął oczy,jakby wchłaniając moje słowa. Pogłaskałam go czule po policzku. Jego oczy spotkały się z nimi. Ten błękit jest tak niesamowity,kocham widzieć te iskry w jego oczach.

-Nie bój się,nigdy nie pozwolę Ci przekonać się jakby było beze mnie-te słowa zabrzmiały jak obietnica i tak też zamierzałam je potraktować-Nigdy nie pozwolę CI odejść,nigdy-mówiąc to schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Muszę popracować nad nim,nad jego samooceną,nie może panicznie bać się,że odejdę.

-Kochanie,nie możesz cały czas bać się,że Cię zostawię-powiedziałam,obserwując jego reakcję. Przez chwilę panowała cisza. Przycisnął mnie do siebie mocno i dopiero wtedy odparł:

-Utrata Ciebie,byłaby ciosem zadanym prosto w serce-wiedziałam o tym,ale ja nigdy go nie skrzywdzę a innym tym bardziej nie pozwolę tego zrobić-Kocham Cię i nie pozwolę Ci o tym zapomnieć-czułam od niego taką pewność i męską determinację,że wiedziałam,że mówi prawdę.

-Ja Ciebie też,ale zrozum ja i dzieci się nigdzie nie wybieramy-chwycił jego twarz w dłonie i starałam się wpoić mu to do mózgu-Życie bez Ciebie byłoby gówno warte,zrozum-na te słowa przez chwilę w ogóle nie zareagował ,ale potem zamknął mnie w tak szczelnym uścisku,że na moment nie mogłam oddychać.

-Bez Ciebie to dopiero by było gówniane-dodał jeszcze,a ja zamknęłam oczy ciesząc się jego bliskością,

Hej.

Co myślicie?

Powoli zbliżamy się do końca,jest mi tak cholernie przykro ;c. Czekam na Wasze szczere opinie i komentarze :).

Pozdrawiam!

Trylogia Smitha-Wszechwiedzący (część Trzecia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz