23#

6.5K 281 27
                                    

-Moi rodzice pytali czy nie przyjedziemy do nich na weekend? Odparł Mason ze skrzywioną miną,pewnie pomyślał o ojcu. Westchnęłam cicho i zastanowiłam się przez chwilę.
-Decyzja należy do Ciebie- odpowiedziałam,całując go delikatnie w policzek. Szczęki chodziły mu nerwowo,kiedy się zastanawiał.
-Pojedźmy,nie mam ochoty,ale oni zasługują na to,żeby spędzić czas z wnukami- przytuliłam go mocno pełna podziwu. Mason jest niesamowity w każdym tego słowa znaczeniu.
-Kocham Cię- wyszeptałam mu w usta a potem połączyłam nasze wargi w czułym pocałunku.
-Ja Ciebie też- zamknął mnie w szczelnym uścisku i wdychał mój zapach.
********
Szybko uwinęłam się z pakowaniem,w gruncie rzeczy nie potrzebowaliśmy aż tylu rzeczy. Zniosłam wszystko na dół. Smith ubrał maluchy i właśnie teraz zakładał okulary. Cholera,wyglądał w nich na prawdę dobrze. Praca przy komputerze i w biurze musi się równać z małymi problemami ze wzrokiem.
-Przystojniak- wymksnęło mi się,spaliłam buraka,kiedy posłał mi cwaniacki uśmiech. Zagryzł wargę lustrując mnie od góry do dołu. Pokręciłam głową zadowolona i podeszłam do bliźniaków. Chwyciłam je za rączki i skierowałam się do samochodu zostawiając mu tym samym torby do wzięcia-Jesteś pewny? Zapytałam go,gdy siedzieliśmy już w samochodzie. Zapanowała cisza,widziałam jak mocniej zaciska dłonie na kierownicy.
-Nie,ale przeszłość to przeszłośc,a ja nie mogę żyć w jej cieniu- odetchnęłam,ale dostrzgłam niepewność na jego twarzy.
-Jestem przy Tobie,zawsze- zapewniłam go a on odpowiedział mi czułym spojrzeniem. Droga minęła nam szybko,dzieciaki spały,więc nie odczuwały jazdy. Dojechaliśmy na miejsce jakoś godzinę później-Wstajemy misie-pogłaskałam po policzku dzieci,przetarły oczka i ziewnęły. Chwilę później staliśmy już pod drzwiami rezydencji. Matka Masona otworzyła nam szczęśliwa.
-Witajcie kochanie- ucałowała mnie i syna a Matta i Livke mocno przytuliła. Weszliśmy do środka. Gordon czytał w skupieniu gazetę,miałam zamiar trzymać go na dystans,moja opinia o nim zmieniła się o 360 stopni. Słysząc trzask w kuchni skierowałam się w tamtą stronę. Daphne? A co ona tu do chuja robi. Momentalnie się we mnie zagotowało,nie chciałam żeby moje dzieci mieszkały z tą wywłoką.
-Willow,witaj-moją uwagę odwrócił głos Gordona,który teraz patrzył w moją stronę. Kiedyś w życiu nie posądziłabym o krzywdę jaką wyrządził mojemu mężowi,a jednak, pozory mylą.
-Dzień Dobry- wstał i podszedł do mnie,widziałam,że chce mnie objąć jednak zanim cokolwiek zrobił ja wyciągnęłam w jego stronę rękę. Wydawał się być zdziwiony,ale nic nie powiedział. Uścisnął tylko moją dłoń i podszedł do wnuków. Widziałam,jak Mason się spiął,kiedy jego ojciec wziął na ręce Matta,ja sama też się zdenerwowałam. Laura porwała gdzieś Olivke. Niech się kobieta nacieszy. Podeszłam szybko do mojego męża i objęłam go,zanim zrobiłby coś głupiego. Zrelaksował się trochę,kiedy poczuł mój dotyk.
-Laura jesteś tu? Zawołałam w ogrodze,gdy nie mogłam jej znaleźć w domu. W odpowiedzi usłyszałam chichot mojej małej córeczki. Skierowałam się do altanki,bo stamtąd dochodziły odgłosy. Mała huśtała się, a kobieta przyglądała się jej,zakochana. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech-Cześć kochanie- powiedziałam,kiedy dziewczynka uśmiechnęła się szeroko na mój widok. Wyciągnęła do mnie rączki. Podniosłam ją i posadziłam na swoje kolana.
-Co u Ciebie? Zapytałam kobietę,która przyglądała nam się zadowolona.
-Staramy się odbudować relacje z Gordonem,ale nie mogę zapomnieć o tym co zrobił-zaczęła,ale nagle ugryzła się w język,jakby niepewna czy może mi powiedzieć.
-Już wszystko wiem- powiedziałam smutno,a ona pokiwała tylko głową.
-Dziękuję Ci- palnęła nagle i uścisnęła moją dłoń- za uratowanie mojego syna- łzy stanęły w jej oczach a ja nie wiedząc co robić,objęłam ją.
-Mason jest silny,nie jest taki kruchy,jak myślisz- westchnęłam przyglądając się jej.
-Nie znasz go długo,zanim Cię poznał był wrakiem,a teraz jest bardziej żywy niż kiedykolwiek,nie ma porównania-wsłuchałam się w jej słowa. Laura mocno mnie przytuliła,ale ucichła natychmiast,gdy zobaczyła jak Smith zmierza w naszą stronę.
-Wszędzie Was szukam- odparł,gdy był dostatecznie blisko-O czym rozmawiacie? Posłał nam podejrzliwe spojrzenie.
-Aaa wiesz,ogólnie- tłumaczyła jego matka,podeszła do niego i uścisnęła jego ramię,a potem zniknęła nam z pola widzenia.
-Liv śpi- wypalił,a ja teraz dostrzegłam,że córeczka zasnęła mi na rękach-Chodź do domu kochanie,bo zmarzniecie mi tu,na te słowa wstałam,a on przyciągnął mnie do siebie. Skierowaliśmy się do domu.
*******
-Masz ochotę na piwo? Zapytała Tania,siostra Masona. Przeciągnęłam się,siedząc na kanapie.
-Jasne,czemu nie- podała mi butelkę i sama zajęła miejsce obok mnie. Wzięłam porządny łyk i zrelaksowałam się czują,jak ciepło rozchodzi się po moim ciele.
-Nieładnie- powiedział mój mąż wyrywając mi trunek i wypijając pół butelki. Posłałam mu zbulwersowane spojrzenie i udałam sfochaną. Zaśmiał się cicho i nachylik się do mnie-Misiu jesteś urocza,kiedy udajesz obrażoną- poczułam,że rumieniec wlewa się na moją twarz.
-A Ty nieznośny Smith- jego uśmiech się poszerzył,a ja sama nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.
-Jakoś w łóżku nie narzekasz- szepnął mi do ucha,a ja zadrżałam. Bliźniaki od godziny spały w pokoju na górze.
-Nie pochlebiaj sobie- odpowiedziałam kpiąco,dlaczego nie mogę się z nim trochę podrażnić?
-Chcesz się ponownie przekonać o moich umiejętnościach Pani Smith- warknął w moją szyję,cholera wiedział jak mnie podejść. Nie mogłam pokazać,jak na mnie działają jego słowa. Przełknęłam ślinę i wstrzymałam oddech- znam Cię nie od dziś,wiem kiedy jesteś podniecona- dodał,a ja brałam coraz większe oddechy. Oddalił się,a mi zrobiło się zimniej,uwielbiałam kiedy był blisko.
Poszedł na górę,a ja za nim. Wiedział,że to zrobię. Zamknął za nami drzwi a ja poczułam napięcie,które unosi się nad nami w powietrzu. Zbliżał się do mnie,a ja czułam jak miękną mi kolana. Dostrzegł to i przybrał cwaniacki wyraz twarzy.
-Twoje ciało,rwie się do mnie- chrypka podniecenia w jego głosie była namacalna. Jak można być tak pewnym siebie? Oparłam się o ścianę,kiedy już dalej nie mogłam się nigdzie odsunąć. Był blisko,czułam już jego oddech na mojej twarzy. Gorąc jego ciała działał na mnie pobudzająco-Nigdy nie przestanę Cię pragnąć- jego dłoń delikatnie dotknęła mojego policzka.
-I ja Ciebie też nie- tyle dałam radę z siebie wydusić.
-To co Pani Smith czas ochrzcić kolejne łóżko? Szepnął,ale zanim zdążyłam coś powiedzieć już leżałam pod nim.

Hej.
Co myślicie?
Czekam na Wasze szczere opinie i komentarze :).
Pozdrawiam!

Trylogia Smitha-Wszechwiedzący (część Trzecia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz