Biegłyśmy przez park na przełaj. Nasz pot mieszał się z przeszywającym na wskroś deszczem. Przemoczone ciuchy ciążyły i utrudniały nam ruchy. Coraz ciężej było podnosić nogi, dodatkowo obciążone traperami. Dochodziło południe, ale nic nie wskazywało, że spomiędzy chmur wysunie się słońce. Chłodne powietrze przyprawiało mnie o dreszcze mimo wysiłku jaki wkładałam w bieg.
Uciekałyśmy już od prawie godziny. Nawet nie wiedziałyśmy czy nas gonią, jednak obie byłyśmy w zbyt głębokim szoku, by cokolwiek do nas dotarło. Prowadziłam, doskonale znając otoczenie, a Ayako biegła niestrudzenie tuż za mną. Dziewczyna w ogóle nie kwestionowała drogi, jedynie szczękała zębami z zimna.
Kiedy zbiegałyśmy z pokaźnego pagórka, grunt uciekł mi spod nóg. Nie złapałam równowagi i zsunęłam się na plecach na sam dół. Oddychałam ciężko i nie podniosłam się z mokrej ziemi. Po chwili przyjaciółka wylądowała koło mnie. Zamknęłam oczy i usiłowałam uspokoić oddech. Chwytałam łapczywie powietrze, a mięśnie pulsowały po długim sprincie. Napływ adrenaliny powoli się zmniejszał, a ja zaczynałam odczuwać wszystkie utrudnienia: mokre ciuchy, ciężkie buty, mięśnie, zimno i zraniony prawy bok. Ból rozchodził się po całym tułowiu. Złapałam się za niego i choć byłam przemarznięta, poczułam gorącą skórę.
- Chwila... przerwy... proszę... - sapnęła obok mnie Ayako. Przewiązywała na szybko warkocza, wyciskając z niego wodę jak ze szmatki.
Skinęłam tylko twierdząco głową. Zacisnęłam zęby i podciągnęłam koszulkę. Zdarta skóra miała średnicę co najmniej 10 centymetrów, a wokół tworzył się siniak, już w kilku miejscach fioletowy. Kiedy deszcz obmywał ranę, wydałam z siebie westchnienie ulgi. Opadłam na ziemię i zamyknęłam oczy.
- Źle to wygląda... - mruknęła Ayako. Nie wiem, czy mówiła o naszej sytuacji, czy o mojej ranie. Tak czy siak, i to, i to jest nieciekawe.
- Musimy iść dalej... - stwierdziłam słabo. Jestem wycieńczona, adrenalina całkowicie mnie opuściła. - Weź sprawdź, czy nas gonią...
Ayako skinęła głową i oddaliła się na kilka metrów. Wychyliła się zza drzew ostrożnie, przeczesując w napięciu otoczenie. Stała tak kilka sekund, po czym wzdrygnęła się. Nim zdążyła zerwać się do biegu, powoli stanęłam na nogach. Po minie dziewczyny wiedziałam, że są bardzo blisko. Za blisko.
- Dasz radę biec? - Ayako złapała mnie za rękę i pociągnęła przed siebie. Potwierdziłam skinieniem głowy i ruszyłam za przyjaciółką. Choć ból rozchodził się na prawie całe ciało, zmusiłam się, by stawiać stopy przed siebie.
Gdy wybiegłyśmy z parku, znowu obrałam prowadzenie. Skierowałam nas w stronę dworca. Wystarczy, że pojedziemy pierwszym lepszym pociągiem przed siebie i wysiądziemy na najszybszym przystanku.
Zdałam sobie sprawę ze swojej słabości. Ostatnio cały czas myślałam jedynie o zemście, a teraz padam ze zmęczenia, jedynie uciekając od walki. Być może ktoś z nich zabił moich rodziców. Muszę wrócić i ich zabić.
Potrząsnęłam głową, przerażona po części własną rządzą krwi. Wiem, że nie mogę zostawić Ayako lub zaciągnąć ją do walki. Nie zdąży wyrobić sobie wystarczającego dystansu, by strzelać z łuku, a w sparingu jest bardzo kiepska. Zresztą ja też nie jestem specem od szermierki. A ich przewaga liczebna nie zachęca do ryzykowania.
Choć wszystkie te powody powinny wybić mi to z głowy, nadal jakiś głos kazał mi się zatrzymać. Wziąć zamach. Niech leje się ich krew.
Deszcz krwi. Niech leżą martwi.
CZYTASZ
Krwawa Truskawka ~ Prolog Morderczyni
AksiyonNazywam się Ichigo Kanegawa. Zastanawialiście się co zrobiliście, gdyby wasi rozdzice zostali zamordowani? Popadli w depresję? Uciekli z domu? Szukali zemsty? Pewnie nawet o tym nie myśleliście. Ja też nie. I nigdy nie pomyślałabym, że wybiorę to os...