27

3.8K 283 47
                                    

[A/N]

Było już kilka rozdziałów z perspektywy Andreasa, więc pomyślałam, że warto by było napisać przynajmniej jeden z perspektywy naszej drugiej głównej bohaterki. Tym sposobem dowiecie się jak wygląda życie Ady i jak bardzo różni się od rzeczywistości jej rozmówcy. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu x

5 lutego, poranek

Me: Ok, kończę, zaraz zaczynają mi się lekcje

Me: I uprzedzając Twoje następne pytanie, wrócę koło 5 p.m.

xAndreax: Okay, będę tęsknić

xAndreax: Powodzenia x

Uśmiechnęłam się na widok ostatnich dwóch wiadomości i schowałam telefon do torby, a raczej taki miałam zamiar. W wykonaniu tej prostej czynności przeszkodziła mi wysoka i chuda jak patyk brunetka.

– Ooo, kogo my tu mamy! Cześć Adrianna! – Dziewczyna uśmiecha się do mnie, choć nie jest to szczery uśmiech. Bardziej jeden z tych sarkastycznych i chamskich, który jest charakterystyczny dla osób takich jak ona.

– O hej, Julia. – Usiłuję uśmiechnąć się tak, aby wyglądało to szczerze. Nie jest to jednak takie proste, gdy masz okazać choć odrobinę sympatii wobec swojego wroga. Choć ,,wróg" to niezbyt odpowiednie określenie. Bardziej po prostu osoba, na której widok chce mi się wymiotować.

– Z kim tak romansujesz? – Praktycznie wyrywa mi telefon z ręki, ale ja nawet nie protestuję. Z takimi osobami jak ona nigdy nie wygrasz.

Przez chwilę brunetka przygląda się z uwagą ekranowi białego Samsunga. Tak naprawdę jest mi potrzebny głównie do odtwarzania muzyki, bo to jedna z niewielu rzeczy, jakie mogą poprawić mi humor zaledwie w przeciągu kilku sekund. Choć nie ukrywam, że konwersacje z Andreą zajmują także wysokie miejsce w tym rankingu.

– Eh, już myślałam, że piszesz z jakimś chłopakiem, ale w twoim przypadku to raczej mija się z prawdą.

Moja prawa dłoń zaciska się w pięść. Mam ochotę jej przywalić. Tak porządnie, aby wreszcie ten jej sarkastyczny uśmieszek zniknął z jej pięknej, plastikowej buźki. Nie robię tego jednak, bo jestem na to zdecydowanie zbyt nieśmiała.

– Mogłabyś mi go oddać? – Wyciągam dłoń w kierunku aparatu. Za minutę zaczyna się pierwsza lekcja i nie mam ochoty się spóźnić, tym bardziej przez tę idiotkę. Nie mam ochoty przebywać obok niej ani chwili dłużej.

– Hmm... – Myśli chwilę i szuka jakiejś sensownej odpowiedzi, pewnie takiej, dzięki której mogłaby jeszcze bardziej pogorszyć moje samopoczucie, gdy dzwonek rozbrzmiewa wokół nas. Pośpiesznie oddaje mi sprzęt. – Nie mam pojęcia kim jest ta Andrea, ale dziwi mnie, że z tobą pisze.

Gdy nie ma jej w zasięgu mojego pola widzenia, przewracam oczami i kieruję się w stronę pracowni fizycznej. Jednak otwarcie drzwi przerywa mi dźwięk odebranego SMS'a.

Od: Matt

Hej Ada, powiedz pani, że się spóźnię, bo autobus mi się zepsuł i muszę iść z buta. I zgłoście za mnie np, jakby co to nr 11, ok? :v

Oczywiście, bo co mógłby chcieć ode mnie jak nie coś związanego ze szkołą...

Do: Matt

Ok

Chowam telefon do kieszeni wąskich jeansów, a następnie wchodzę do sali. Nauczycielki jeszcze nie ma. Nie czekając na specjalne zaproszenie, zajmuję miejsce obok Zuzy.

– Hej, Ada! – Blondynka posyła mi promienny uśmiech, który od razu odwzajemniam, po czym przechodzę do wypakowywania potrzebnych materiałów. W tym przypadku zaledwie niebieskiego długopisu i notesu.

– Hej, hej, pani Dąbrowskiej jeszcze nie ma? – Pytam ze zdziwieniem, bo nauczycielka jest zazwyczaj na czas.

– Chyba jest w Narnii. – Chodzi o niewielki składzik, w którym zazwyczaj fizyczka i chemiczka spędzają przerwy. Nazywamy go ,,Narnią", bo wejść tam można jedynie przez salę fizyczną, więc pomieszczenie spełnia tak jakby funkcję magicznej szafy.

Ma rację, bo po kilkunastu sekundach postać nauczycielki pojawia się w klasie. Po mimice jej twarzy widać, że kogoś szuka i prawdopodobnie chodzi o mnie. Nie mylę się, bo po ,,zeskanowaniu" całej klasy, jej wzrok pada właśnie na mnie.

– Ada, na zaplecze. 

,,Narnię" – poprawiam ją w myślach.

 Nauczycielka z powrotem znika za drzwiami. Po jej głosie nie wiem, czego mam się spodziewać. Wiem, że chodzi na pewno o konkurs w jakim startuję i prawdopodobnie o mój wynik. Nie mam jednak pojęcia czy jest on negatywny czy wręcz przeciwnie. Nawet nie wiem, czy chcę go poznać.

Zajmuję miejsce przy wielkim stole, obok fizyczki i czekam na to, co ma mi do powiedzenia. Mój puls zwiększył się co najmniej dwukrotnie i to w przeciągu zaledwie paru chwil.

– Jest aż tak źle? – Mówię pół żartem, pół serio. Jedna z kilku rzeczy jakiej nauczyłam się będąc wśród nauczycieli to to, że jeśli twój wynik na jakimkolwiek teście jest słaby, to po prostu zamień to w żart. Oceny nie zmienisz, ale przynajmniej wprawisz siebie jak i nauczyciela w dobry nastrój.

– No właśnie nie, jest tak naprawdę bardzo dobrze. Masz siedemdziesiąt pięć procent i... gratulacje! Zakwalifikowałaś się do następnego etapu! I to ostatniego o zasięgu wojewódzkim! –Dąbrowska mnie przytula, co jest trochę dziwne jeśli chodzi o relację uczeń-nauczyciel, ale to zdecydowanie nie jest stereotypowa nauczycielka. Przez chwilę nie mogę uwierzyć w jej słowa, ale gdy pokazuje mi na ekranie szkolnego laptopa listę zakwalifikowanych, stwierdzam, że to nie żart.

Przez chwilę rozmawiam jeszcze z nauczycielką, a następnie wracam na swoje miejsce, uśmiechnięta od ucha do ucha. Kilka osób wokół mnie pyta się ,,I jak?" na co odpowiadam zgodnie z prawdą – ,,Jestem w finale". Z drugiego końca sali dostrzegam Dianę, która pokazuje mi dłoń z kciukiem w górę i uśmiecha się szeroko w moją stronę, zresztą tak, jak kilka innych osób, z którymi mam dobre relacje. Daje mi znak, że pogadamy jeszcze po skończonych zajęciach.

Miejsce przy biurku zajmuje pani Dąbrowska i wreszcie zaczyna lekcję, na początku sprawdzając obecność. Gdy nauczycielka wyczytuje nazwisko Matt'a, przypomina mi się SMS, który mi wysłał jakiś kwadrans temu.

– Em... Mateusz się spóźni, bo autobus mu uciekł. Mówił też, że zgłasza nieprzygotowanie do zajęć. – Usprawiedliwiam kolegę.

– Minęło już kilkanaście minut. On idzie na piechotę, czy jak?

O wilku mowa, bo właśnie w tej chwili szatyn otwiera drzwi pracowni. Widać, że jest lekko zdyszany i wciąż ma na nogach zimowe trapery.

– Bez przesady, nie musiałeś biec. – Fizyczka spogląda na niego, a konkretnie na jego buty, po czym wskazuje ręką w kierunku wyjścia. – Szatnia. Już.

– Jeszcze zgłaszam nieprzygotowanie, nie wiem czy Adrianna pani mówiła.

Chłopak opuszcza klasę, ale głos nauczycielki zatrzymuje go jeszcze na chwilę.

– Tak, tak, mówiła. I nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale twoja koleżanka jest w następnym etapie małopolskiego konkursu z fizyki.

Moje policzki przybrały odcień lekko różowy, z nerwów. Od kilku minut jestem w centrum zainteresowania całej licealnej IIb. Nie podoba mi się to, bo nie jestem popularna i zarazem nie chcę. Nie lubię, kiedy ktoś o mnie mówi za moimi plecami, nawet o pozytywach. Po prostu źle się czuję ,,w blasku fleszy", o ile to tak można nazwać. Chciałabym, żebyśmy zamknęli już ten temat i więcej o tym nie wspominali.

– Wow, gratulacje. – Matt uśmiecha się w moją stronę, co jeszcze bardziej mnie zawstydza.

– Dzięki – odpowiadam cicho, gdy Mateusz opuszcza klasę.

[A/N]

Kim jest dla Ady Matt? Czy w przyszłości relacje Ady i Andreasa zmienią się właśnie przez niego?

Dam dam dam daaaam :D *dramatic music* Piszcie co myślicie ✌

#skijumping ✉ || andreas wellinger ✔ {poprawki ✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz