44

3.9K 305 71
                                    

4 marca

Adrianna

Ku mojemu zaskoczeniu, wszystko szło zdumiewająco dobrze. Udało mi się opuścić jeden dzień zajęć bez większych konsekwencji, nie spóźniłam się na autobus, znalazłam właściwą drogę na skocznię (i nawet się nie zgubiłam!), a mojej rodzicielce powiedziałam, że idę do Diany na noc. Zresztą nie było to stuprocentowe kłamstwo, bo przyjaciółka miała mnie do siebie przygarnąć około pierwszej w nocy, abym nie musiała dodatkowo płacić za nocleg w hotelu. Trochę się obawiam samodzielnego powrotu po zmroku, ale w kryzysowej sytuacji zawsze mogę zostać na noc w Wiśle. Choć nie wiem czy nie byłoby to jeszcze bardziej stresujące, ale mała nie jestem- dam sobie radę. Muszę dać sobie radę.

Z powodu wcześniejszego przybycia na skocznię, mogłam zająć dobre miejsce i obserwować skoczków rozgrzewających się przed treningiem i konkursem. Wszystkim towarzyszyło skupienie i determinacja. Wszystkim, z wyjątkiem niemieckiego zawodnika – Andreasa Wellingera. Chłopak co chwilę obracał się za siebie i wodził wzrokiem po trybunach, tak jakby kogoś wypatrywał. Może swoich rodziców? Znajomych? Dziewczyny? Nie mam pojęcia, ale nie powinno mnie to interesować; nie moja sprawa. Za to do moich spraw należy spotkanie się z koleżanką z internetu i to w tej chwili powinno mnie obchodzić. Nawet się za nią nie rozglądam, bo nawet nie wiem jak wygląda, więc i tak jej nie znajdę. Poza tym, w tym tłumie ludzi ciężko by było kogokolwiek dostrzec. Niezliczona ilość kibiców zebrała się w Wiśle, aby dopingować swoich ulubionych zawodników. Wszyscy wydają się niezmiernie rozemocjonowani, podobnie jak i ja. Pierwszy raz jestem w stanie oglądać skoki na żywo, przez co sama niemal skaczę ze szczęścia. Szczerze mówiac, wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej, co nie znaczy, że jestem zawiedziona; wręcz przeciwnie. Byłam przygotowana na silny, zimny wiatr, a ku mojemu zaskoczeniu wcale nie wieje tak mocno. Tym lepiej zarówno dla mnie, jak i zawodników. Ciekawe, czy podczas zawodów wiatr znacząco się zmieni. Jednak żeby się o tym przekonać, muszę poczekać na rozpoczęcie konkursu.

***

Czy już wspominałam, że cieszę się z zajętego przeze mnie lokum? Otóż za bardzo się pośpieszyłam z tą radością, bo po kilku minutach od rozpoczęcia pierwszej serii, pewien bardzo nieuprzejmy pan postanowił wepchać się przede mnie i stanąć akurat w takim miejscu, że swoją sylwetką zasłaniał cały zeskok. Gdybym miała w sobie odrobinę pewności siebie, chamstwa i stanowczości odezwałabym się do niego i to wcale nie pochlebnie, ale jestem jaka jestem i wolałam się wcale nie odzywać by uniknąć dalszych konfliktów. Przesunęłam się więc nieco w prawo, aby móc cokolwiek zauważyć. Widziałam już trochę więcej, ale i tak nie było tak jak na początku. Mimo to z ogromnym zaangażowaniem śledziłam skoki zawodników i razem z publicznością dopingowałam tych polskiej narodowości. Emocje były nie do opisania; nie dało się ich porównać z tymi towarzyszącymi przed ekranem telewizora. Nie dziwię się, że aż tyle osób poświęca swój czas, jak i pieniądze, aby przyjeżdżać tu co roku. Choć co by akurat nie powiedzieć – nogi bolą jak cholera od tego kilkugodzinnego stania.

Jednak zawody wreszcie dobiegły końca, a fani powoli zaczęli się rozchodzić. Nawet ja starałam się prędko wyjść, aby możliwie jak najszybciej znaleźć się w uzgodnionym wcześniej miejscu. Wiatr z każdą godziną stawał się coraz silniejszy, przez co moje włosy były obecnie w dość sporym nieładzie. Jednak było na tyle ciemno, że miałam nadzieję, że moja znajoma nie zwróci na nie zbytniej uwagi. Opatuliłam się ciaśniej bordowym szalikiem, by przypadkiem się nie przeziębić. Wsunęłam ręce do kieszeni śnieżnobiałej kurtki, bo chociaż rękawiczki chroniły moje dłonie przed utratą ciepła, to wciąż było mi zimno. Przestępowałam z nogi na nogę, sama nie wiem czy ze zniecierpliwienia, czy aby było mi trochę cieplej. Minuty upływały, a Andrei jak nie było, tak nie było. 

#skijumping ✉ || andreas wellinger ✔ {poprawki ✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz