40

3.3K 273 13
                                    

29 lutego

– Wellinger, co ty taki nie do życia dzisiaj? – Trener podchodzi do mnie, gdy kończę bieg na półtora kilometra. Chłopaki robią już szósty, a ja nawet nie jestem w połowie.

Andreas zaczął się śmiać, za co mam ochotę go kopnąć, ale posyłam mu jedynie nanawistne spojrzenie grozy.

– Chłopaki... – Schuster zwraca się szczególnie do mnie i do śmieszka-Wanka. – Ja rozumiem, że jesteście w takim wieku, że lubicie sobie zabalować, ale nie wtedy, gdy następnego dnia jest trening.

Już mam zabrać głos, ale szatyn tym razem jest szybszy.

– Andi to sobie lubi pobalować, tylko że w windzie.

Zamiast go bić, przywaliłem sobie otwartą dłonią w czoło.

– Że co proszę? – Trener jest zszokowany, ale i ciekawy całego zajścia, więc pyta o szczegóły.

– Nasz kolega... – Andreas wskazuje na mnie, po czym kontynuuje. – Utknął dziś w nocy w windzie i spędził tam kilka dobrych godzin.

– Nie siedziałbym tam do rana, jakbyś łaskawie sprowadził pomoc! – Gestykuluję wykonując zamaszyste ruchy rękami, zupełnie jak dyrygent podczas swojego wystąpienia. Cała ta sytuacja ani trochę mnie nie bawi, ale mój przyjaciel ma z tego niezły powód do żartów.

– Dobra, dobra, nie kłócić się mi tu tylko. – Schuster zastanawia się przez chwilę i ponownie zabiera głos. – Wellinger, bierz swoje rzeczy i wracaj do pokoju. Prześpij się przez parę godzin, nabierz energii i wracaj z powrotem, bo w takim stanie jak teraz, nic dobrego z dzisiejszego treningu nie wyjdzie.

Pasuje mi taka propozycja, bo oczy wręcz same proszą się o to, aby zamknąć je na chwilę, a może nawet na jakieś kilka kwadransów.

– Tak jest, trenerze! – Biorę torbę i kieruję się do wyjścia, ale gdy już jestem przy drzwiach, mój ostatni rozmówca ponownie mnie zatrzymuje.

– Ale nie myśl sobie, że ci to ujdzie na sucho! Dwadzieścia kółek dookoła skoczni. Dziś. Po twoim treningu.

– Co?! Ale jak to?! Dwadzieścia?!

– Już pięćdziesiąt za pyskowanie. Idź spać.

– Ale...

– Siedemdziesiąt pięć!

– Dobra, już idę... – Zrezygnowanie macham ręką i udaję się do pokoju numer trzysta trzynaście, czyli do mojego i śmieszka, który nie umie trzymać języka za zębami. Ale dzięki niemu teraz przynajmniej mogę iść spać.

A po treningu robić siedemdziesiąt pięć karnych okrążeń...

Zapowiada się naprawdę długi wieczór.


[A/N]

Dostaliście coś na dzień dziecka? O ile się jeszcze zaliczacie w kategorii ,,dzieci" xd

#skijumping ✉ || andreas wellinger ✔ {poprawki ✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz