30

4.1K 299 21
                                    

10 lutego

– Chłopaki, macie piętnaście minut przerwy! – Ogłosza nasz trener w tym samym momencie, gdy sztanga, którą mam (nie)przyjemność systematycznie podnosić, styka się z moim torsem.

Odkładam ciężarki na miejsce, a następnie idę po torbę sportową, która znajduje się tylko kilka kroków dalej. Wyciągam z niej ręcznik, aby choć trochę zniwelować pot, jak i butelkę wody. Pozbywam się nakrętki i biorę kilka sporych łyków. Woda jest w porządku, ale mogłaby być choć odrobinę chłodniejsza. Zdecydowanie chłodniejsza.

Zajmuję miejsce na parapecie i wpatruję się na obraz za oknem, dopóki mój imiennik nie raczy zaszczycić mnie swoją obecnością. Jest tak samo spocony i również trzyma w dłoni butelkę z wodą. Jedyna różnica polega na tym, że brakuje mu ręcznika.

– Elo! – Musiał podskoczyć, aby usiąść obok mnie, ale udało się to mu bez najmniejszego problemu.

– Elo? Od kiedy witamy się takimi słowami?

– Od dzisiaj! – Uśmiech nie znika z jego twarzy. Widać, że jest w dobrym nastroju. Wypił pół butelki bezbarwnej cieczy, a następnie wskazał na jasnoniebieski ręcznik, który obecnie znajduje się na moich barkach. Doskonale wiem, co ma na myśli.

– Trzymaj. – Wręczam mu wspomniany przedmiot, a sam powracam do picia napoju. Andreas za to wyciera spocone czoło. Rozmawiamy przez chwilę, aż do momentu, gdy szatynowi kończy się woda.

– Idę napełnić, zaraz wracam. – Informuje mnie, po czym wychodzi z sali szukając zapewne dystrybutora do napojów. Zostaję sam, więc zeskakuję z parapetu i szukam smartfona w zielonej torbie.

*użytkownik wysłał plik*

iAdrianna117: Fuck...

iAdrianna117: To nie był dobry pomysł

Nie mam pojęcia czemu czarny flamaster znajduje się w środku mikrofalówki, ale trochę mnie to bawi.

Me: Powiedz mi

Me: A raczej napisz

Me: CZEMU WSADZIŁAŚ TO DO MIKROFALÓWKI

iAdrianna117: Nie chciał mi pisać XD

Me: Ale żeby PISAK do mikrofalówki?!

iAdrianna117: *cienkopis

Me: Jeden pieron

Me: Nie potrzebujesz może jakiegoś dobrego terapeuty?

Me: Znam kilku

Me: Nie no, ja się nie odzywam, sama nie jestem normalna

iAdrianna117: Potrzebuję to ja nowego cienkopisu

iAdrianna117: Bo teraz ten to już w ogóle nie pisze

Me: Potrzebujesz to raczej nowego mózgu

iAdrianna117: Ranisz

iAdrianna117: ;-;

Me: Chociaż już chyba nie ma sensu kupować, bo i tak z niego nie skorzystasz

Wyświetla się, że coś pisze, ale jednak rezygnuje i już nie odpowiada.

To nie zwiastuje niczego dobrego.

Raczej to nie było takie zabawne, jak na początku myślałem.

Me: Hej, Ada

Me: Żartowałam

Me: Naprawdę

Me: Mam nadzieję, że się nie obraziłaś

Me: Bo się nie obraziłaś, prawda?

Mam zamiar wysłać następnych kilka wiadomości, ale telefon po prostu znika z moich rąk. Ktoś mi go zabrał. I chyba nawet wiem kto.

– Wank, jeśli znowu zamierzasz się ze mną bawić w te durne gierki, to so... – Urywam w połowie, bo gdy podnoszę wzrok, nie widzę mojego kolegi z drużyny, tylko samego trenera.

Cholera.

– Andreas, pozostali wrócili już pięć minut temu do ćwiczeń, a ty nadal wisisz na tym telefonie. 

Po jego mimice twarzy widać, że zadowolony nie jest, ale przynajmniej nie jest wściekły, co mi całkowicie wystarcza. Oddaje mi aparat. 

– Odłóż go i wracaj do treningu.

– Tak jest, trenerze. – Nie kłócę się z nim, tylko od razu odkładam telefon i idę na bieżnię. Wiem, że muszę wykonywać jego polecenia, bo w przeciwnym razie mogę nawet wylecieć z kadry A, a za dużo na to pracowałem, żeby teraz tak po prostu dać za wygraną.

Przyciskam parę klawiszy na niemałym wyświetlaczu sportowego urządzenia, aby wybrać odpowiednie ustawienia, gdy Andreas, na bieżni znajdującej się obok mojej, pokonuje już zapewne drugi kilometr.

– Trener cię wołał chyba z pięć razy – zaczyna, już lekko zdyszany.

– Bardzo był wkurzony? – Pytam i w tym samym czasie zaczynam swój bieg.

– Trochę. Ale trochę z nim pogadałem i go uspokoiłem.

– Proszę, nie mów, że powiedziałeś mu całą prawdę. 

Mam nadzieję, że nie był tak głupi, aby mówić o tym publicznie, bo jeśli jednak, to nie chciałbym być teraz w jego skórze.

– Nie no, co ty. W życiu. Przedstawiłem mu jedynie prawdę w bardziej korzystnym dla ciebie świetle. – Nie mam pojęcia co ma na myśli, ale już o nic więcej nie pytam, tylko kontynuuję bieg.

Godzinę później, po wykonanych ćwiczeniach, znowu sprawdzam czy nie odpisała. Niestety na ekranie widać jedynie szereg wiadomości wysłanych przeze mnie. Zaczynam żałować, że wysłałem te dwie durne wiadomości, które w jakimś stopniu mogły sprawić, że poczuła się źle. Mam jedynie nadzieję, że musiała gdzieś pilnie wyjść, a jak wróci, to od razu kontynuujemy naszą rozmowę.

Och, kogo ja oszukuję...

Kieruję się z telefonem do wyjścia i zauważam Schustera, który czeka, aż wszyscy wyjdą, aby mógł zamknąć salę. Mam nadzieję, że uda mi się przemknąć obok niego nie będąc zauważonym, ale nie udaje mi się to.

– A i Wellinger, bardzo dobrze, że uczysz się angielskiego. W wywiadach i konferencjach jego znajomość bardzo ci się przyda. Aczkolwiek skup się bardziej na skokach.

Uśmiecham się i w myślach dziękuje Wankowi, że mnie nie wydał. Dobrze mieć takiego kumpla. Nagle nie wiadomo skąd pojawia się obok mnie i zarzuca ręcznik na moje ramię. Słucha przez chwilę rozmowy mojej i trenera, a kiedy zdaje sobie sprawę, że jestem mu wdzięczny, nie myśli nawet tego nie wykorzystać.

– Wisisz mi piwo, Wellinger.

Śmieję się. Może pomocny to on jest, ale bezinteresowny – na pewno nie.


#skijumping ✉ || andreas wellinger ✔ {poprawki ✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz