39

3.2K 268 11
                                    

28/29 lutego

Nie mam pojęcia, ile tu siedzę, ale na pewno jest już dość późno. Powieki opadają ze znużenia, a ręce i nogi stają się coraz bardziej bezwładne. Nie zanosi się na to, abym wydostał się stąd przed porankiem, chyba, że ktoś w środku nocy będzie korzystał z windy, ale marne na to szanse.

No nic, pozostaje mi tylko cierpliwie czekać na zbawienie.

Próbuję usadowić się w miarę wygodnie, albo chociaż w nienajgorszej pozycji, na posadzce, ale wcale wygodnie nie jest. Chociaż z minuty na minutę podłoga, jak i ściana, o którą się opieram, wydają się stawać coraz przyjemniejsze. Z każdą chwilą bardziej odczuwam zmęczenie i już mam odpłynąć w objęcia Morfeusza, ale ktoś puka w drzwi.

CHWILA.

Ktoś.

Puka.

W.

Drzwi.

Jestem uratowany.

– Halo? – Odzywa się znajomy głos, ewidentnie należący do mężczyzny.

Znam ten głos i to bardzo dobrze.

– Andi! Please, ratuj mnie, utchnąłem tutaj i mogę przysiąc, że już ze trzy godziny tu siedzę. – Radosny z nadejścia wyzwolenia, podchodzę do drzwi i czekam aż się rozsuną. Tak się jednak nie dzieje.

– Dwie godziny – poprawia mnie, a ja przewracam oczami, czego nie jest w stanie zauważyć.

– Co za różnica. Po prostu otwórz te drzwi.

– O nie, nie, nie. Nie myśl sobie, że teraz sobie tak po prostu wyjdziesz. – Nawet przez grube drzwi słyszę nutkę demoniczności w jego głosie. Nie wróży to nic dobrego.

– Ej no, dawaj, sprowadź kogo trzeba, recepcjonistę czy coś.

– To się, mój kochany kolego, nazywa ,,karma". – Słyszę jego kroki, które z sekundy na sekundę cichną. – Kolorowych snów!

Po chwili nie słychać już w ogóle ani jego, ani jego kroków, ani oznak żadnej żywej istoty. Jedyne co słychać, to szum swego rodzaju grzejnika, który nie mam pojęcia gdzie może się znajdować, ale jego hałaśliwe odgłosy działają mi na nerwy.

Okej, trzeba przyjąć, że zasłużyłem sobie na to.

Ale żebym chociaż miał jakąkolwiek poduszkę...

#skijumping ✉ || andreas wellinger ✔ {poprawki ✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz