- Normalnie, ta okolica jest niezwykła ale też niebezpieczna, występują tu niekiedy wszystkie na raz zjawiska pogodowe - Leon spojrzał na Miko po czym dodał - ale musimy iść
- Nie mamy wyjścia
Tak więc ruszyli. Leon miał rację. Miko już odczuwał jakby poruszał się w czasie trzęsienia ziemi, wyglądała jakby ktoś nakreślił grube linie, a nie kiedy były wielkie dziury, które było ciężko ominąć. Krajobraz był niezwykły, pełno drzew, stawy zapełnione wodą, jak również las po prawej stronie i jak się okazało szli właśnie w tym kierunku.
- Musimy iść przez las? - Zapytał Miko
- Tak, to jedyna droga - odparł Leon
Tak więc Miko już nie zadawał pytań tylko szedł obok Leona. Po chwili weszli w las który był ponury. Miko pomyślał że pewnie przez zjawiska pogodowe bo zauważył że większość drzew jest wyłamana i zniszczona. Szli tak w milczeniu, aż w końcu to Leon się odezwał
- To najdłuższy las
- Serio? - Zapytał Miko, trochę ze strachem
- Tak - Leon spojrzał na Miko i dodał - czy ty się boisz?
- Ja?! - odparł udawając obraze i dodał - nigdy w życiu
- Jasne - Leon się zaśmiał
- Poważnie
Tak naprawdę Miko się bał tego lasu, a na dodatek jeszcze długo w nim będzie. Nagle poczuł że mógł po prostu siedzieć w domu i czekać na Leona, aż ten wróci i powie że jest wszystko wporządku, chodź zapewne by do niego nie przyszedł, prędzej Aiimo by mu o tym powiedział bo pewnie by czekał na czarodzieja. W pewnym momencie zatęsknił za przyjacielem, chciał go znowu zobaczyć, ale przypomniał sobie że być może go już nigdy nie zobaczy, ale obiecał mu ze wróci więc musiał dotrzymać słowa i nie dać się zabić, a co najważniejsze uratować magię, odkręcić to co zrobił. Tym razem szli przez noc i dzień, tak kolejnych kilka dni. Miko pomału był już wyczerpany więc pozwolił sobie na napicie się wody, i szedł dalej coraz to przebywali więcej drogi przez las.
- Zrobimy sobie odpoczynek, szliśmy naprawdę przez długi czas, dzień i noc więc przyda nam się sen
Tak też rozbili ognisko i się położyli. Miko był wyczerpany i niemal natychmiast zasnął. Rano obudził go Leon z którym zjadł śniadanie i ruszyli w drogę. Las zaczął się kończyć co było dobre dla Mika bo nielubił tego lasu. Nagle zaczęło wiać i to dość silnie, tak że drzewa zaczęły się kołysać, na początku myślał że to Vegoro przyjdzie, ale się pomylił. Leon coś krzyknął, ale nie usłyszał co dokładnie ponieważ zaczęła się burza z gradem. Miko rozejrzał się i poczuł jak ktoś go łapie i ciągnie w drugą stronę w głąb lasu. Gdy spojrzał kto go ciągnie zobaczył Leona, ale nie rozumiał dlaczego w głąb a nie do wyjścia z lasu, spróbował krzyknąć do niego, ale jego własne słowa ogłuszyły pioruny walące z każdej strony. W miarę jak biegł za Leonem który go trzymał, aby się nie zgubili zobaczył dlaczego nie idą do wyjścia z lasu. Jego oczom ukazał się jakby tunel który najwyraźniej był zrobiony, aby uciec przed burzą. Po chwili do niego dotarli i się wślizneli. Tunel doprowadził ich do wyjścia z lasu, ale wcale nie przestali dalej biec ponieważ burza rozszalała się na dobre i wcale nie zamierzała przestać. W pewnym momencie coś jakby walnęło w Miko. Poczuł jakby przez ciało przepłynął prąd, a po chwili zamazał mu się obraz, próbował się nie poddawać i biec, ale się nie udało. Upadł na ziemię i stracił przytomność.
Leon zobaczył jak Miko upadł i od razu go Podniósł osłaniając go własnym ciałem. Przeklnął magię że nie może jej użyć, przez to że Xemor uciekł. Po chwili Leon znalazł schronienie w jaskini nad wzgórzem. Była ona mała tak że mogli schować się przed burzą. Leon położył Miko na ziemi po czym poklepał go lekko po policzku.
- Obudź się Miko
Niestety to nic nie podziałało. Ale nie mógł się poddać, zaczął korzystać z prostej magii takiej jak medytacja. Tylko to mógł zrobić więc się nie poddawał, nawet gdy było trzeba korzystał z wchodzenia w umysł, aby go obudzić.
CZYTASZ
Niebezpieczna Magia
FantasyDwóch czarodziejów w pewnym momencie traci zdolności magiczne więc postanawiają wyruszyć w podróż aby dowiedzieć się co się stało. Czy im się to uda? Czy znowu będzie jak dawniej? Być może będą musieli dotrzeć głębiej do samej tajemniczej otchła...