Rozdział 22 sezon II

561 44 4
                                    

Z. P. W. Jeffa

Od momentu kiedy Roksi zniknęła minęło pół roku. Nie było dnia kiedy nie przestałem o niej myśleć. Ta niewiedza mnie dobiła. Załamałem się całkowicie. Zamknełem się w sobie. Były takie momenty, że chciałem ze sobą skończyć. Nie wychodziłem ze swojego pokoju. Mieliśmy marne dni, których nie chcieliśmy pamiętać, ale zawsze się jakoś dało to poukładać. Tęskniłem za nią. Za tym jak się uśmiecha, jak się na mnie patrzy, za jej uroczym uśmiechem i za jej pięknym zapachem. Brakowało mi tego. Bardzo. Nawet już zapomniałem, że pracowała dla NICH. Chciałem ją tylko zobaczyć i przytulić. Całymi dniami nic nie robiłem tylko siedziałem w swoim pokoju, albo byłem na mieście i mordowałem ludzi. I tym razem było tak samo. Wcześnie rano wstałem i poszłem się z kimś "pojawia", a potem poszłem do domu i zamknełem się w pokoju.

-JEFF ! No wyłaź wreszcie z tego pokoju ! Nie możesz tam siedzieć do końca życia ! Roksi już nie ma ! - krzyknął Jack dobijając się do moich drzwi. A no właśnie... Powiedziałem wam, że odkąd Roksi zniknęła zamieszkałem u Martyny i Jack'a ? A nie ważne.

- Spadaj stąd Jack ! Bo pogadamy inaczej ! - krzyknełem i kopnełem z całej siły w drzwi.

- Otwieraj te drzwi. Bo jak wejdę to będziesz miał przejebane. - nie musiałem długo czekać, ponieważ drzwi runęły na ziemie z hukiem, a w nich stał czerwony od złości brunet. Podeszedł do mnie, złapał za moją bluzę i przyciągnął do ściany. Trzymał mnie jedną ręką, a drugą machał palcem przed moją twarzą. - Słuchaj ! Albo się ogarniesz i nie będziesz zachowywać się jak dziecko, albo możesz sobie iść i już nigdy nie wracać !

Odepchnełem chłopaka z całej siły i pobiegłem na dwór. Chciałem się wyciszyć. Poszłem w ulubione miejsce Roksi, czyli na most w centrum miasta. Tam Roksi często przychodziła. Właśnie ! Może tam ją znajdę. Szybko pobiegłem w stronę centrum. Po 10 minutach znjdowałem się na moście. Nie. Jej tam nie było. ;-; Usiadłem na skraju mostu. Skoro tutaj dziewczyny nie było, to ja już nie wiem, gdzie mam szukać. Usłyszałem kroki. Centralnie za moimi plecami stał zakapturzona postać. Miała ze sobą nóż i chciała mi wbić go w plecy. Szybko złapałem za rękę i wykręciłem do tyłu. Z kieszeni wyciągnełem nóż i przyłożyłem do gardła. Ściągnełem kaptur i moim oczom okazał się... SIMON?! Teraz zachodzi jedno pytanie. Kim jest Simon? A więc, odpowiedź jest prosta. Simon był moim najlepszym przyjacielem ( nie licząc Jacka ) do kiedy coś go opentało i chciał mnie zabić. W jednej z bujek jakich stoczyliśmy, ja go zabiłem. TO JAKIM CUDEM ON JESZCZE ŻYJE ?!

- Coo ? Jeffuś trochę zdziwiony, że mnie widzi ? - powiedział ironicznie chłopak.

- Ciii... Idź spać ! -powidziałem, po czym podciełem mu gardło. Simon upadł na ziemie, a wokół niego było pełno krwi...jego krwi. Poszedłem do domu. Nie chciałem już tam siedzieć.

#########
Hellou haj!
Rozdział taki trochę krótki, ale koniecznie chciałam dodać dzisiaj :D
Mam nadzieje, że się podobał :)
//hamaterka

You Killer || Jeff the Killer [Wolno Pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz